cZEŚĆ dZIEWCZYNKI!!!
tO JA!!!wASZA sZARLOTKA MARNOTRAWNA!!wRÓCILAM!!!!!
Jak pamiętacie ,pojechalam do Warszawy na szkolenie. i mialo ono trwać 4 dni...a w efekcie siedzialam tam półtora miesiąca!!!!!i to bez swobodnego dostępu do internetu!!!makabra!!!i dlatego nie moglam do Was pisać(( tzn mialam internet ,ale na sprawy slużbowe a nie moglam sobie swobodnie lazić po forum (a nie wiem ,czy pamiętacie mjak napisalam w moim ostatnim poście na poprzednim wątku ,że jak chciałam wejść u lubego do netu ,to tak mu weszłam ,że szukacjąc stronki z komunikacją miejską w Warszawie wlazłam ,ciapa jedna na jakąś dziką strone z paniami w dziwnych pozycjach i aaardzo niekompletnie ubranymi...i teraz ta przeurocza stronka otwiera mu się jako startowa i łączy od razu z jakimś radosnym numerem z Ways owczych czy czegoś tam .A luby nie miała czasu żeby wezwać informatyka i ja w efekcie zostalam bez netu i bez Was kochane.....((
Ale wrócilam!!wczoraj wieczorej zjechalam z Warszawy!!!do mojego komputerka kochanego i najulubieńszego forum ))
....a teraz ,po tych czułych powitaniach...czas na rzeczy mniej wesole. Stan mojego odchudzania..ktory przyznam jest krytyczny.Co tu dużo mówić ,zajadałam smutki. Ba!!zażeralam te smutki i to w dodatku wracając do domu po 20 ,czyli jeszce gorzej bo na noc. Na "obcej ziemi" ,w nowej pracy trafilam na kobitkę ,ktora wszystkim nowym robi ścieżkę zdrowia. Tak ma po prostu. Wydzierała się na mnie ,czasami to bylo wręcz okropne, np kiedy jak ja o 20 (po 11,5 godzinach pracy) chcialam wyjść do domu ,ona mnie wola i zawraca spod drzwi-a Ty gdzie, weż mi jeszce przefaksuj dokumenty. Makabra. A ja jestem mila i sympatyczna i nie radzę sobie z takimi ludźmi .No i w efekcie przychodzilam do domu i ...żarłam. Potem się poprawilo ,okazala się sympatyczna .Po prostu przyszła jeszcze jedna nowa osoba i przerzuciła się na nią. A ja byłam wtedy już w "starwej gwardii" i bylo ok. Ale słyszalam ,że każdy nowy musi przejśc takie "szkolenie' Ale co przeżyłam to moje. A tak w ogóle ,to wszystkie dziewczyny były przefajne ,więc ogólnie atmosfera była super ))
No ale wracając do meritum ,moja dieta umarla. Tzn 2 tygodnie sobie nawwet ładnie trzymalam ,ważyłam nawet 67 g!!i to mi siętak utrzymaywalo...az do wakacji...tzn dostalam dzień urlopu i w dlugi weekend pojechaliśmy z lubym na Kaszuby . Tam bylo w sumie 13 osób z jego rodzinki, a ja uwielbiam te rodzinne zjazdy...no i ...hmm...co tu dużo mówić..to bylo wielkie żarcie. Codziennie grillek , w międzyczasie jakieś jedzonko w knajpkach ,wielkie śniadania a po śniadanich kawa i ciastko. i w efekcie się "rozjadłam" i to potwornie. i znowu jestem okropnym wielorybem!!!!teraz to ważę chyba z 73 kg (zaraz się zważę) ,nie wchodzę w żadne ubrania ,znowu tylko chodze w jakichś namiotach.albo chodzę w jeansach ,których nie zapinam tylko montuję sobie takie coś z gumki (znacie ten sposób ?) ubieram jakieś szerokie ,namiotowe koszule i sobie jestem .Luby to ma mnie chyba dość (tzn nie ,bo on jest kochany .Ale mi glupio ,jak sobie chodzą jakieś laseczki a fajnych ciuszkach ,a ja w namiotach i w takich spodniach na sznureczki ,bo w nie wchodze bez problemów. A moj Luby nie znosi tych spodni i piowiedzial ,ze mi je kiedyś potajemnie wyrzuci) I wiecie co? jak byliśmy na tych Kaszubach ,to nie szłam się kąpać bo w życiu się nie rozbiorę ,codziennie taki stres w co się ubrac - najchętniej bym chodzila w jakichś zakrywających wszystko "szatach" ,bo ubraniami tego nazwać nie można.
NO I DLATEGO WRACAM DO DIETKI ZNOWU!!!!!I DO WAS KOCHANE!!!
Już jestem w Krakowie ,teraz mi się otwiera moje biuro ,więc nie będzie problemu:c)))
I barzo się ciesze ,że do Was wrócilam ,bo stęsknilam się za Wami że hoho )))))
zaraz Was wszystkie poodwiedzam ,tylko na razie musze napisać z 4 maile....do szefa.Aż się boję.
Buziaczki wszystkim i papa!!!
Wasza stęskniona i pelna werwy odchudzaniowej (znowu) szarlotka!
Zakładki