-
Cześć wszystkim!
Wujek wrócił ... 8)
Sieć mi siadła w chacie, co powoduj, że pracuje mi sie sto tysięcy razy trudniej, zmęczony byłem troszeczkę, czas był na odpoczynek od wszystkiego - od odchudzania też, pomyślałem, że trza się trochę ustabilizować po kopenhaskiej... Spakowałem tyłek i pojechałem do Trójmiasta do najlepszego kumpla od lat: było piwko, pierwsze w kolejce (SKM-ce) - wyglądaliśmy pewnie jak dwa cholerne menele!), a potem rozmowa na sto tysięcy milionów tematów do trzeciej rano... Ponieważ to już mój brat z wyboru 8) bratanica mnie dorwała kolejnego dnia (4 latka, hehehehehe...), było i czarowanie i różne gry i szaleństwa przewracania się po dywanie ... bratowej obiad ugotowałem ... a potem długi mocny spacer dwóch menów przez las i śnieg w pełnym zimowym słońcu ... i wieczór filmowy w chacie: trzy kasety, trzeciej i tak nie zmęczyliśmy...
Siła życia, jego mieniące się wszystkimi kolorami tęczy bogactwo jest niewyobrażalne! Wystarczy posłuchać tych tętniących krwią żył, oddechu ziemi po odwilży, szemrania rzeki! Stanęliśmy w lesie i przez parę minut milczeliśmy gapiąc się na drzewa.. Jeny, ile w tym pełni!
No dobra, czas na powrót do rzeczywistości:
:arrow: sprawozdanie - przez te parę dni ani się nie odchudzałem ani się nie obżerałem. Czasami pusty żołądek, czasami jakiś obad z dużej porcji pieczonego indyka i ryżu.
:arrow: ważę 89 kg., więc po kopenhaskiej zaliczyłem normalny wzrost wagi - minimalny i zupełnie nieogroźny
:arrow: jestem ustabilizowany po wcinaniu sałaty i jajek, wiem dużo, od dzisiaj już taka jazda na maxa 8) że hej!
Poczytam was wszystkich jutro, dzisiaj już nie zdąże - trzeba wyprać ciuchy po wakacjach (aaa... bo pojechałem pociągiem z wielkim plecakiem oczywiście, a nie jak leniuch samochodem, hehehehehe), ogarnać się i pędzić dalej.
Cmokaski dla wszystkich, sprawozdanie co dzisiaj dzisiaj bądź jutro (na razie jeden punkt: odsypiałem do jedenastej wojażowanie, hehehehehehe).
Najlepszego Siostry i Bracia w walce z Panem T.!
Maks
-
-
caluski max! brawoi trzymajs ie dizelnie!
-
Wujek, czkawkę masz :lol:
Witamy spowrotem
-
Witam Maksiunia :wink:
I ja tez i ja tez wracam na plac boju :D
Stary miałam taki hardcore ze głowa mała - pisałam po 3-4 egzaminy dziennie- materiał z 2-3 lat nauki i wszystko zaliczyłam- bo zdolna bestia ze mnie :D skoro skurczybyk uwalił 59 osób na 70 :?
Teraz mam zamiar cieszyc sie chwilową wolnościa i lekturami, których nikt nie kaze mi czytac, i mozliwosc cwiczen nawet mnie cieszy, popatrz do czego to doszło.
Maksiunia, widze ze po kopenhaskiej pieknie sie trzymasz, az powiem Ci szczerze mnie to dziwi , ze waga nie poszła Ci w góre- 1 kg to normalka ( i nie chodzi mi o to ze sie obzerasz tylko ze moze faktycznie ta dieta działa hmmm...interesujące)
Ja ide tradycyjnie tylko zdrowo- nawpieprzałam sie podczas sesji bułeczek, chleba i ogólnie węglowodanów ( chyba tylko adrenalina sprawiła ze waga stabilna) i teraz czuje niechec wyrazną do takiego jedzonka a mam ochote na miesa , którego z natury nigdy nie lubiłam. Stwierdziałam ze bede jadła to na co mam ochote, a mam na mięcho, warzywa, owoce i jogurty a na mysl o słodyczach mnie mdli.
Fajowo ze odwiedziłes Pana z zamiłowaniem do kobiet odzianych w bojówki :) Ja zawsze jak sie brałam za solidne odchudzanie to cholera jakos ograniczałam zycie towarzyskie bo mi si wydawało, ze to tylko przeszkadza, ale nieprawda :D Ten tydzien bedzie pasmem niekonczących sie imprez oblewajacych koniec bastylii jaka jest sesja :D
Maks, cholera, spierniczyła sie moja skrzynka, i wogóle net mi dziwnie chodzi i mam problemy sprzetowe oraz gruzy w domu ( remont) Wiec jak wszystko wróci do stanu wzglednie normalnego napisz Ci mailika - :wink:
Sciskam Misiek mocno :wink:
-
Hehe, faktycznie ten wujek z niezłą czkawką wrócił, ale i tak stęskniona rodzinka forumowa cieszy się, że znowu jest.
Muszę Ci powiedzieć, że tęsknię za podróżami śmierdzącymi polskimi pociągami, babciami otwierającymi nożem puszki z piwem (taka mi się w pociągu zdarzyła), durnymi tematami rozmów współpasażerów, nierozgarniętymi konduktorami i całą tą resztą, która składała się na podróżowanie dopóki nie odkryłam, że taniej można stopem :)
Uściski i wracaj do nas wyprany i wypoczęty :)
-
Siemaneczko,
1. Wczoraj jeszcze sprzątanie burdelu w obowiązkach i pracy, jedzenie bez specjalnego liczenia (czyli musli, jakieś surówki, obiad w Green Wayu - zestaw surówek i sympatyczne danie ryżowo-serowe, wieczorkiem chleb razowy z czosnkiem). Boli mnie gardło po wyjeździe - no więc cholinex leży na biurku, ostre spacery odpadają, pompki raczej też, bo jak się spocę to może być źle. Rozpisałem sobie suplementację witaminową, wcinam czosnek, i modlę się, żeby to nie była angina, bo leki i do wyra, czego nie lubię.. :evil:
2. Dzisiaj już jazda na maxa - od rana stały, wypracowany już rytm jedzenia, rano musli, obiad jarzynowy lub mięsno-jarzynowy, w przerwach jabłka lub białko, po południu potężna porcja surówek i wieczorkiem jakiś twardóg abo cosik w okolicy. Spis jutro.
3. Teraz to już długi marsz do skończenia diety - do połowy kwietnia modyfikowana bieżącymi potrzebami dieta, ale raczej 1000-1100 kcal, coraz więcej ćwiczeń, planuję schodzić około kilograma tygodniowo (jak się da - to półtora, ale ostrych diet już raczej nie robię). W okolicach Wielkiejnocy chciałbym móc już wyjść w życie w nowszej wersji.
Maggie:
Zaraz do Ciebie dojdę, ale widzę, że ostra z ciebie laska 8) i nieźle popierdzielasz! Powiem ci, co było dla mnie zaletą tych wakacji: nie upadłem na ryja tak totalnie, wagę ustabilizowałem, spędziłem fajne dwa dni z bliskimi ludźmi ... i cieszę się :D
Ammok:
Hehehehehehehe 8) Na poważnie coś sie dzieje czasami z forum - stukałem jak w przycisk 'wyślij' i guzik, żadnej zwrotnej informacji. No to jak każdy głupi facet waliłem w 'wyślij' dalej :D :D
Stary, uprzedzam, że za uwagi o czkawce wkleję ci na wątku z zemsty wielki słownik polsko-niemiecki 8) 8) 8) 8) 8)
Gotka:
Gratuluję zdanych egzaminów! Zawsze wiedziałem, że w Wikingami z Gotlandii lepiej nie zaczynać - jestem glęboko przekonany, że poza wiedzą postraszyłaś wykładowców widokiem bojówek 8) no, coraz ładniej opiętych na ... no wiesz czym 8)
Gratulacje z powodu decyzji powrotu na łono forum. Wiesz, ja olałem kwestię swoich wakacji od odchudzania - przydały mi się, wypocząłem... A że mogłem przez ten czas schudnać dwa kilo, gdybym ciężko pracował? A w nosie! Gdyby tak myśleć, życie stałoby się nieznośne. No bo uzasadniona stałaby się myśl "gdybym od przedszkola odkładał pięć złotych na lizaki, i inwestował w fundusze powiernicze nieruchomości, to teraz jeździłbym jaguarem". Dobre to, fajne to? Nie, do dooopy 8)
Gocha, idź za głosem żołądka, i wiej od węglowodanów, zwłaszcza o wysokim indeksie hipoglikemicznym. Warto!
KOPENHASKA - KONIEC: tak, po kopenhaskiej w moim przypadku nie było silnego efektu jo-jo. Nie obżerałem się plackami ziemniaczanymi, ale przez jakieś pięć dni łącznie wcinałem i razowca z żółtym serem, i jakąś pieczeń z indyka ze śliwkami, i ryż, i marchewkę gotowaną także z masłem, a nie tylko z wodą :D ... Mam namacalny dowód, że nie ma nagłego i wyraźnego wzrostu wagi.
No to spadam
Maks
ps. właśnie jem sobie paprykę zapiekaną z ryżem, selerm i marchewką. 316kcal 8)
M.
-
Witam spowrotem i powodzenia w dalszej walce 8) :lol: :twisted:
-
Oj, rzeczywiscie wujek wrocil a ja sie zagapilam!!!!
yooohoooo...witaj wujku! co nam przywiozles? heheh
Maxio, kurcze ty sie trzymasz jak jakas ostoja!
Ja zaczelam sie natomiast ruszac wiecej. jakos trzeba sobie radzic, nie?
Buziaczki
-
Rutyna jest zabójcza dla wielu rzeczy i spraw,ale akurat dla diety - zbawienna :roll: przynajmnie w moim wykonaniu :roll:
Tak mniej wiecej wyglądał las na porannym spacerze+mnóstow sniegu i wiatru :roll:
http://www.kartki.natjar.com/images/4pory/15_big.jpg
Pozdrawiam
***
Grażyna
-
1/60 - pierwszy dzień bez wpadki
Pierwszy dzień rzetelnego liczenia kalorii po krótkich ale bardzo fajnych wakacjach. Zakładam pracę przez 60 dni (stąd licznik u góry), 1000-1100 kalorii dziennie, sport, suplementacja witaminami, różnicowanie diety. Sporo już o tym pisałem powyżej, więc teraz już bez szczegółów.
jedzenie dzisiaj:
:arrow: 08,00 – jabłko 200g (100 kcal) i mleko do kawy (58kcal) – razem 158,00kcal
:arrow: 10,00 – musli (mniejsza porcja) – 257,00kcal
:arrow: 14,00 – obiad: papryka faszerowana (papryka jeden strąk 190g – 55,10kcal; ryż nieczyszczony 30g – 107,10kcal; cebula 40g – 14,40kcal; seler korzeń 100g – 40kcal; marchewka 70g – 24,50kcal; olej łyżeczka 5g – 45kcal; przecier pomidorowy 30% dwie łyżeczki od herbaty 30g – 30kcal) – razem ok. 316,00kcal
:arrow: 17,00 – chleb z masłem i czosnkiem – razem ok. 137,00kcal
:arrow: 18,00 – surówka (kapusta pekińska 160g – 25,60kcal; sałatka gotowa ze słoika do smaku 70g – 7,5kcal; papryka konserwowa 60g – 23,10kcal; ogórek kiszony 80g – 9,60kcal; cebula czerwona 40g – 14,40kcal; olej łyżeczka 5g – 45kcal) – razem ok. 125,00kcal
na liczniku razem: 993,04kcal
:!: sport: zero, boli mnie gardło, sport odpada
:!: płyny: dwa dzbanki litrowe herbaty Pu-erh, dzbanek ziół
:!: suplementacja witaminowa: dość duża, głównie Wit. z grupy B, C, magnez, tabletki drożdżowo-„skrzypowe” i zestaw mikroelementów
Paprykę robi się łatwo: w wysmarowanym łyżeczką olejem naczyniu do zapiekania ułożyć dwie połówki papryki czerwonej, gotować ryż na małym ogniu na półtwardo, w tym czasie na oleju podsmażyć pokrojoną cebulę, dołożyć gruba utarty seler i marchew, poddusić, dodać sól, przyprawy (np. paprykę), ryż i przecier pomidorowy, dogotować od odparowania wody, jarzyny ułożyć w połówkach papryki, zapiec pół godziny. Fajne jedzenie.
Do jutra
MAXicho
-
Dlaczego niemiecki słownik???? z jakiej zemsty, ja tak tylko.....ja tak tylko........ ja tak tylko....... :twisted: :twisted: :twisted:
To Ty dobry jesteś jak na kopenhaskiej byłeś. a te 1000-1100 to nie za mało, bo mnie dziewczyny krytykują, że mam za mało.
Ja jutro kończę I fazę SB, i zaczynam drugą. Nie obyło się bez wpadek, ale małe były.....
-
no i aj do aamoka si eznow dolacze mowiac ze wg mnie to dla Cie wujaszku kochany za malunio ale wujaszka to sprawa i rade dac moze cora marnotrawna ale wuj i tak wie lepeij :)
max wierze ze wiesz co robiszi robis zto z glowa! i tak wszyscy pod wrazeniem jestesmy.
ja niestety wzialampo raz drugi w ciagu 5 miesiecy pigulk epo, dobar anic nie mowcie bo ja juz sama zrozumialam jakimi szczeniakami sie okazalismy.. i hormony zafundowaly mi mysli zsamobojcze i kilkudniowy placz glownie bez powodu.
n o i sie zlamalam i juz sie wydawalo zenie wstane, ale kurde tojakimam nasroj od emniezalezy i to je bede pania swojego ciala i wiadomo posluchac mus zei dopasowac sie tez, ale jaktylko poslucham dpasuje sie to i cialo zaczeni moic tak jak ja tego chce :)
kurde ja to chyba spac ju zpowinnam... padam na zebiska ze zmeczenia/
wujku al edbajcieo siebie prosim bardzo i mleczko z miodkiem i d olozia sie wygrzac pozadnie!
dobranocki!
-
2/59 – drugi dzień bez wpadki
:arrow: 08,00 – kawa z cukrem 10g (40kcal) – siłą rzeczy razem 40kcal
:arrow: 09,00 – musli stały zestaw, ponieważ zima robi psikusy dolewam gorącej wody i podgrzewam – razem 257kcal
:arrow: 11,30 – kefir luksusowy 200g (100kcal) i truskawki mrożone 100 (32kcal) razem zmiksowane i podgrzane – razem 132kcal
:arrow: 14,00 – obiad: filet z indyka z warzywami i sosem sojowo-imbirowym: filet z indyka 150g (195kcal); olej sezamowy 1 łyżeczka (5g – 45kcal); marchew surowa krojona w półtalarki (190g – 66,50kcal); fasolka szparagowa mrożona (110g – 38,50kcal); brokuły mrożone (90g – 29,70kcal) – razem 374,70kcal
:arrow: 17,30 – pasztetowa 40g (139,60kcal) i surówka: (kapusta pekińska 200g, sałatka gotowa ze słoika 100g, pomidor świeży 100g, ogórek kiszony 100g, cebula czerwona 40g, czosnek 6g – razem surówka 100,40kcal) razem 240kcal
na liczniku łącznie 1.058,54kcal
:!: sport: zero, ciągle lekki ból gardła
:!: chlanie: dwa dzbanki herbaty Pu-erh, dzbanek ziół
:!: suplementacja: jak zwykle pełna
Indyk jest fajny: trzeba pokroić w kawałki, na parę godzin zalać łyżeczką oleju sezamowego i ze dwie łyżeczki sosu sojowo-imbirowego (ostrego). Pokroić surową marchewkę w talarki, gotować na jakieś 5 minut, dołożyć mrożoną fasolkę na kolejne pięć minut a na koniec brokuły (także na chwilę). Osobno podsmażyć mocno indyka (uważać, żeby się nie przypalił), dodać warzywa, chwilę dusić bez przykrycia do odparowania maksymalnej ilości wody, przełożyć do naczynia do zapiekania, zalać resztką sosu po smażeniu indyka, zapiec pół godziny. Aż się prosi dodać ryż, ale miałem już tylko paczkę indyka 150g, więc niestety ryż wypadł z uwagi na kaloryczność całości.
Po raz kolejny uważam, że warto kupić większą ilość filetu z indyka bądź kurczaka, pokroić w kawałki, spakować w paczki po 100g i 150g i zamrozić. Potem sekunda, i jest gotowe mięso.
Z pasztetową pękłem, chciałem się tylko przekonać jak smakowała, hehehehehe, ale nie jadłem już planowanego na kolację twarogu, na jedno wyszło. Ogólnie rzecz biorąc – OK.
Idę zaraz Was poczytać
MAXicho
-
witam po długiej przerwie i chylę czoła wojującym z nadwagą. Ja również wojuję nadal.. spokojnie.. nie poddałam się.
Mówiłam o tym że założyłam blog - i założyłam, ale tez już zamknęłam - źle się czułam z ludzmi którzy na chama z obłoconymi kopytami wchodzili mi w spokojne dni.. więc bloguję, a jakże, ale w zaciszu mojego zeszyciku - z ulubionym garfieldem na okładce. Sumiennie spisując co gdzie kiedy i dlaczego.. i nikt mi nie błoci kartek.
Chciałam MAXicho podziękować za przepis na papryki faszerowane - dziś je wpałaszuję na objadek. :)
Chciałabym za to podzielić się z wami zestawem jaki wczoraj zjadłam na kolację - uroczysta to kolacja była, taka z typu rozpieszczających - bo z mym lubym 4-lecie obchodziliśmy naszego wytrzymywania ze sobą :wink:
tak więc:
Miały być lody z owocami.. martwiłam się o kalorie ale..pędząc do domu zakupiłam opakowanie lodów śmietankowych grycana i sorbetu jabłkowego carte door czy jak to się tam pisze. Tu uwaga! grycan nie podaje na opakowaniu wartości kalorycznej w gramach :( tylko w ml., za to na sorbecie jest wszystko pieknie wypisane i w ml. i w g. i w kulkach :)
Tak więc 100g sorbetu jabłkowego to 123kcal. Drżałam na myśl o tym ile to będzie to 100g i tu niespodzewajka!! jedna duża kula to ok. 40 - 50g tak węc zjadłam 3 kule czyli 144g czyli 178kcal!
ogółem miseczka zapełniła się tak, dokładnie w tej kolejności:
:arrow: sorbet jabłkowy - 3 kule - 144g - 178kcal
:arrow: sosik z banana 70g - 45,5kcal
:arrow: mandarynka - ząbki - 50g - 17,5kcal
:arrow: kiwi - plasterki - 72g - 28,8kcal
:arrow: płatki ryżowe w czekoladzie - chockapic - 10g - policzyłam jako 41kcal
łącznie: 310,8kcal - a da się tak ułożyć dzień by taki deserwk zjeść :)
jeśli chodzi o sosik z banana to dokładnie zrobiłam go tak:
kefir 150g (69kcal) + banan 206g (162kcal) = 356g (231kcal)
zmiksowane na sosik, którego sporo wyszło ale ja wzięłam go tylko 70g :) bo:
- 100g sosu to 64.9kcal
czyli moje 70g to 45,43kcal :)
jedyny minus jest taki że człowiek się tym może zasłodzić , a szybko się taki posiłek rozpuszcza w żołądku..i ma się ochotę na coś typu chlebek.. ale... czasem taka odmiana też sie przydaje
pozdrawiam, dziś raczej warzywna
goss
-
Maxio. Ja ci powiem, ze jestem pod wrazeniem jak bardzo dokladnie ty liczysz te kcal! Wsyzstko odmierzone, odwazone!
Ja to ze tak powiem, torszke na oko licze. Ale przynajmniej jak nie wiem, to wole lekko zwyzyc nic zanizyc.
czy to zamierzenie jesz weglowodany rano a bialka wieczorkiem?!
Acha, i zabieraj sie za sport! juz nie jecz:-) nie ma nic fajniejszego, jak umiesnione ramiona faceta :wink: :wink:
http://kartki.onet.pl/_i/d/hej.gif
-
-
cześć nocną porą,
siedziałm jeszcze przed chwilką w kuchni i układałam w miseczkach specjały na jutro.. wyszło niecałe 1100kcal.
ale powiem wam szczerze ze przez ta pogode chyba to ja pije i pije i pije i jestem jak bania.. beczółka raczej...antałek cały...
kawka, herbatka, woda, rozpuszczona aspiryna na katar, rozpuszczone wapno, kawka, herbatka, kakao (bez cukru i bez mleka..fuj..ale..troche smaku ma), herbatka, woda... i tak ciągle.. na wadze to po prostu liczniczek się za procesor łapie bo zamiast w dół to przez te płyny wszystko w górę idzie... i w obwodach strasznie to wygląda...
rano tylko jest dobrze :) zwłaszcza po wizytacji w toalecie i nadawaniu do wisły.. ekhmm..taaakk... wtedy to obwody są w porządku, i lekkość w żołądku czuję..i waga też jakaś taka..logiczna.. perspektywiczna rzekłabym nawet.. no a potem się zaczyna..
opanować się nie mogę.. paranoja jakaś..
no cóż. jedyne co to przeczekać.. ważne że od płynów bezcukrowych się nie tyje! mimo że waga może sugerować inny zestaw odpowiedzi ;)
pozdrawiam
goss
ps. jutro drugie moje zajęcia tai chi - cały wieczór zajęty.. w domu będę po 21 :) i dobrze. zawsze mniej czesu na podjadanie ;)
-
Podziwiam :D
Mam nadzieję,że w weekend będzie słoneczko i lekki mrozik i uda mi sie załapać trochę światła, bo strasznie zmęczona zimą już jestem :roll:
http://www.gifownik.com/_images/bodi...20part%207.gif
Miłego weekendu
***
Grażyna
-
Witaj Max...
I ja zaczynam działanośc na innych wątkach u Ciebie :wink:
Jestes Siuperr facet... super Ci poszła trzynastka no i ładnie się po niej trzymasz. Oby tak dalej.
Ja upadłam na niziny, przybieram na wadze, ale nie mam siły się podnieśc, wiec tak sobie leże na tych nizinach. Mam nadzieje, że ten marazm sie kiedyś skończy.
Ja jak sie rozchorowałam na początku stycznia tak nie mogę do siebie dojsc. Co prawda wyleczyłam z trudem, ale skutecznie zapalenie oskrzeli, ale mam wiecznie jakąś infekcje. Co myśle, że już jest ok to znowu cos jest nie tak :evil: Zima daje mi się porządnie weznaki no i chyba mam bardzo osłabiony organizm :roll:
Dzisiaj mam egzaminus razy dwa i mam tylko nadzieje, że jakos mi pójdą :roll: Ale biorąc pod uwagę fakt, że znowu czuje się jak pluto przejechany przez walec drogowy to kipsko to widze, ale trza byc dobrej myśli. :twisted:
Zaraz skrbne do Ciebie pytanko mailowo :P
Pozdrawiam Cie cieplutko i słonecznie
Misia Asia :*
-
dzień zero z sześćdziesięciu (0/60)…
W piątek w pięknym stylu upadłem na nieogolonego ryja. W szczegóły wchodzić nie będę, hehehehe, ale było wesoło i całkiem sympatycznie, ale… nie było to na pewno odchudzanie.
Swoją drogą wiele to mówi o moim sposobie postępowania, to powtórka z kopenhaskiej, ale nie umiem (przynajmniej na razie) i na pewno nie chcę postąpić inaczej: zeruję sobie licznik tych sześćdziesięciu dni, które zamierzałem przepracować, i zaczynam od początku. I tym razem, cholera, bez trzymanki.
Maksicho
ps. Acha, i list do siebie napisałem:
Max, ty tłusta, głupia, stara dupo!
Masz pełną świadomość, że twoje plany są realizowalne, i że zmiana swojego wizerunku nie zajmuje w nich centralnego miejsca, ale jest bardzo ważna. Tak, na pewno możesz jeszcze spokojnie latami żyć i nie martwić się o zbyt wiele rzeczy – ale czy w życiu o to chodzi, żeby przeżyć je byle jak (choćby i spokojnie) czy żeby przeżyć je w pełni?
Nauczyłeś się już jak to jest pracować nad sobą w zakresie odchudzania (chociaż jak widzę praca w innych obszarach zmiany życia jest s swojej istocie dość podobna), i stać ciebie na to, żeby przez pełne dwa miesiące bardzo ciężko pracować bez żadnej wpadki. Trzy miesiące temu nie miałeś na to szans, teraz jest to możliwe, choć wymagające ciężkiej pracy.
Więc zamiast udawać, że to jeszcze nie teraz, jeszcze dwa tygodnie, jeszcze jedne wakacje, jeszcze chwila odpoczynku, jeszcze sekundeczka leżenia do góry brzuchem i liczenia much, lepiej w końcu uznaj, że ta sekunda to już dawno minęła.
napisał do Maxa jego własny Max
-
List ten rowniez moge do siebie zaadresowac :D
pozdrawiam :)
-
czesc, na chama się wtarabanię i ... odliczam z tobą tą 60.
3maj się na MAXa.. ;)
wszyscy się trzymajmy!!
-
spoko spoko wujek ale czy Ty nie za bardzo krytyczny dla siebei jestes? bo mi sie cos tak zdjae ze chyba troszke za bradzo...
jak zwykle zrobisz co zechcesz ale dam Co wujek taka rade malej uadkowiczki zawodowej (ale wstajacej wstajacej !)
Ty to sobie poprzeczke opusc (znacz to wujek=?) bo za czesto bedziesz upadal. ja jak zwyklam mowic ze slucham siebie sposluchalam i inaczej jedzonko sobie ustawilam bo od kad zaczelam do szkolki chodzic czesciec zmeczona jestem i spie wiecej. i glodna chodze, bno bo wysilku i zmeczenia na mojej glowcei i jeszcze biegam ok 3 km do pociagu po zajeciach ;) no i w koncu nie siedze calymi dniami w domu i moge powiedziec ze czasu nie mam. postanowilam odpuscic sobei kompa bo nie samym kompem czlowiek zyje i oddaje sie jak na polska pania domu przystalo dbac wiecej o dom i meza przyszywanego swego poszerzac i poglebiac zarzylosci familijne i jesc bialko i owocki bo mi odbrze po tym. ale ne wrzucaj jablka do mleka bo po tym to przeczyszcza trche(zgdanij skad to wiem.... :) )
i bedize git :)
oki wujek Ty nam sie zdrowo trzymaj i nie upadaj juz wpadnijdo mnie porzucamy sie kulkami sniegu, snieg nam dzis posypal :) lece do ksiazek. papaapa
-
13. lutego 2006 r., poniedziałek
DZIEŃ 1 / 59
No to czas realizować plany. Przemyślałem sobie wszystko, pomedytowałem, i ciągnę ten biznes bez prób poluzowania sobie. Waga utrzymała się (99 kg.), za tydzień ma być już poniżej 88 kg. (jak będzie lekko poniżej, będę zadowolony, jeśli zejdzie mi półtora, będzie dobrze). Wyleczyłem przeziębienie (jeszcze tylko lekki kaszel), co mnie bardzo cieszy, bo dzisiaj już mogłem wyskoczyć na długi spacer.
jedzenie:
:arrow: 08,00: kawa z cukrem 10g – 40kcal
:arrow: 10,00: musli stały zestaw – 257kcal
:arrow: 13,00: filet z indyka (140g – 182,00kcal) z marchewką świeżą 190g (66,50kcal), mrożonymi brokułami 200g (66kcal), łyżeczka oleju 5g (45kcal) i przyprawami – 359,50kcal
:arrow: 16,00: sałatka jarzynowa niskokaloryczna bez majonezu 300g – 102kcal
:arrow: 18,00: twaróg chudy 100g (pół typowej kostki – 100,00kcal) z dżemem (25kcal) – 125kcal
razem w ciągu dnia: 883,50kcal
:!: sport: spacer (intensywny) osiem kilometrów (1 ha 20 min)
:!: suplementacja: pełna
:!: chlanie: eee… pić mi się chciało nic oprócz kawy (oprócz swojej porannej siekiery wypiłem cały dzbanek lekkiej lury po amerykańsku).
Sałatka jarzynowa niskokaloryczna: dobry wynalazek, marchew gotowana (25kcal/100g), seler gotowany (25kcal/100g), ogórek kiszony (12kcal/100g) i jabłko (50kcal/100g), do tego trochę oleju (na 1,5kg wlewa trzy łyżeczki winogronowego – jest bez żadnego zapachu – czyli ok. 15g czyli 135,00kcal), no i przyprawy do smaku (sypię tylko pieprz). Taka sałatka „saute” ma tylko ok. 34-38 kcal w 100g (tak!), 300g (wielka micha) to zaledwie 100kcal.
Sprawdziłem spalanie kalorii w trakcie intensywnego marszu: podobno 150kcal (tylko nie wiem na co: chyba na godzinę). Uśmiałem się, bo mycie naczyń to wydatek 144kcal. Słowem zmywarki za okno, ludziska, i nie trzeba spacerować!
To tyle z dzisiejszej spowiedzi. Posprzątałem po sobie, jutro chciałbym już robota na maxa – nie tylko w kwestiach odchudzania, ale paru innych dla mnie ważnych też.
A co mi „dał” upadek? Mocną świadomość tego, jaka jest moja motywacja i czego ja tak naprawdę od najbliższego życia chcę. Zachwycony nie jestem (byłbym już parę kilo do przodu), ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Lecę nadrabiać formowe zaległości (dzisiaj lub jutro).
Maks
-
Zachęcam do zapoznania się:
Regulamin Forum Dieta.pl
-
max sorki ale Ty masz zawsz eponizej tysiaka, nie za malo troszek? nie chce Ci moralizowac, ale nie za bradzo trenujesz swoja silna wole i nie za bardzo oszczedzasz siebei? ja wiem ze moze ni e cujesz glodu, ale dieta 1000 kcal to 1000 kcal a nie 800 pare... bo pozniejjojo bedzie jak nic. a gdzie u Ciebie piczywo ciemne?? maxio, bo ja sie martwie o Ciebe. nie za bardzo stawiasz ze musi sie udac bo jak nie to sie zawali swiat?
caluski i trzymaj sie zdrowo!
-
Dzieńdobrek wszystkim,
Goss:
Zgadzam się w pełni co do sorbetów. Jak przejdę kawałek zaplanowanej drogi, niewykluczone, że wyskoczę po jakiś do sklepu. Zresztą zmienia mi się smak, nie mam już tak bardzo ochoty na lody w wersji hard, i sorbet jest całkiem, całkiem... Z deserów funduję sobie często kefir zmiksowany z owocami. Wsypywałem wcześniej słodzik, ale... odechciało mi się :)
No i miseczki... Sam od czasu jak zacząłem coś w kwestii uporządkowania diety, kupuję miseczki, hehehehe... W coś trzeba pakować jedzenie do ważenia, a że spodobał mi się model "Cosmos" Arcorocu, no to coraz ich więcej w szafkach 8)
Meggie:
Sam się zastanawiam, czy nie ustawiam sobie zbyt wysoko poprzeczki. Z drugiej jednak strony mam głębokie poczucie, że mogę już pójść dalej i - przynajmniej w kwestii diety - przestać upadać i wstawać, ale po prostu iść. Zebrałem po prostu trochę doświadczenia, i wydaje mi się, że czas zrobić kolejny krok.
Zdaję sobie jednak sprawę, że bezsensowne jest ciągłe "zabieranie" sie na maxa za Maxa 8) i spadanie na ryja, w związku z czym jeśli teraz zaliczę jakieś poważniejsze odstępstwa, to przechodzę na dużo luźniejszą dietę (wciąż jednak dietę!) i zakładam odchudzanie się przez wiele miesięcy, a nie w tempie 5 kg miesięcznie.
Acha, te osiemset ka-ce-ali wyszło przypadkowo, wypadł mi jeden posiłek (jakieś 100kcal), doszedłbym pod tysiąc. Planowałem mniej więcej taki rozkład dnia: po obudzeniu kawa z cukrem (polubiłem! - 40kcal), rano musli (to tutaj ten razowy chleb!) ok. 260kcal, przegryzka białkowa lub jarzynowa 100kcal, obiad jedno duże ciepłe danie 350kcal, druga przegryzka (surówka, sałatka, owoce) 150kcal, kolacja (białko) ok. 100kcal = razem wychodzi tysiąc jak w ryja. Wiesz Meggie, to ostatnia chwila (gdzieś do połowy kwietnia), żeby posprzątać w swoim życiu, no i po prostu trza to zrobić.
Dobra, lecę czytać innych ludzi
Maks
-
o co chodzi z tym /99kg/???????
http://kartki.onet.pl/_i/d/k_br_41_d.jpg
Pozdrawiam
***
Grażyna
-
[quote="gayga678"]o co chodzi z tym /99kg/???????
No patrzcie ludzie!
Kobity to wszystko wypatrzą... :D
To błąd wynikający ze zbyt szybkiego stukania w klawisze i niedokładnego czytania swoich wypocin post factum... :evil:
Ale niewykluczone,
że chodzi o to
co by było gdyby
max zbyt często chadzał na ryby 8) 8) 8) 8)
M.
ps. tak naprawdę 89 z lekkimi wahaniami do 88 - mam starą mechaniczną wagę - ale zawsze zaokrąglam w górę...
M.
-
Tak własnie mylałam,bo raczej niemożliwe,żeby po jednym upadku przybyło Ci 11 kg :twisted: Wiesz - jak zaczęłam sobie rozpisywać menu na tydzień - to okazuje sie,że nie zjadam wszystkiego, a jak nie planuje - to zawsze wpadnie co niewłasciwego :evil:
wniosek - planujemy :roll:
Pozdro
G.
-
Hm...
Moja durna męska łysa łepetyna nie sięga niebotycznej umiejętności TYGODNIOWEGO planowania ... 8) 8) 8) Jestem jednak całkowicie przekonany, że planowanie nawet na JEDEN dzień i jedynie odhaczanie kolejnych ZAPLANOWANYCH dań daje mi ogromnie dużo: zero możliwości manewru. Jak sobie człowiek tak coś tam wcina, to w ciągu chwilki coś tam mu niedozwolonego wskoczy ...
Słowem: wiem z doświadczenia, że mordęga codziennego planowania jedzenia jest ogromnie opłacalna.
pozdrowienia, do wieczorka, zrobiłem spory kawał roboty, idę na ostry spacer.
Maks
-
14. lutego 2006 r., wtorek
DZIEŃ 2 / 58
Zmieniam rytm dnia – chcę wcześniej chodzić spać i wcześniej wstawać z wyra. Rano szykuję całodzienne jedzenie w stanie tak zaawansowanym jak się tylko da, potem już tylko półgodzinne przerwy. Dzisiaj pokończyłem jeszcze zaległości, ale od jutra osiem godzin pracy i nauki (to na dobry początek). Spacer, gdzieś wplecione ćwiczenia (które tak czy owak nie znalazły jeszcze swojego miejsca w codziennym rytmie dnia) i … dalej do przodu. Za dwa miesiące życie przyspieszy – zacznie się wielogodzinna trudna praca. Teraz trzeba przyzwyczaić ciało i duszę do tego, co jak dla mnie MUSI istnieć oprócz pracy zawodowej, jeśli życie ma być sensowne i – last but not least – zdrowe.
jedzenie:
:arrow: 05,00: kawa z cukrem trzcinowym 10g – 40kcal
:arrow: 08,30: musli stały zestaw – 257kcal
:arrow: 10,30: moja sałatka jarzynowa 400g – 136kcal
:arrow: 15,00: filet z mintaja (160g – 120,00kcal) z jabłkami 260g (130,00kcal), olejem sezamowym 5g (45kcal) i ostrym sosem chilli (razem 295kcal), a przed obiadem jabłko surowe 100g (50kcal) – 345kcal
:arrow: 17,30: sałatka jarzynowa niskokaloryczna bez majonezu 300g (102kcal); jajko gotowane na twardo (88kcal) z chrzanem z buraczkami 50g (36kcal) – 226kcal
razem w ciągu dnia: 1.004,00kcal
:!: sport: spacer (intensywny) jakieś sześć kilometrów (godzina i parę minut) – w USA na pewno już bym siedział na policji, bo … chodzę do hipermarketów a nie jeżdżę samochodem
:!: suplementacja: pełna
:!: chlanie: dwa dzbanki herbaty Pu-erh, zioła
Ryba z jabłkami na ostro to śmieszna potrawa: jak ktoś lubi indyjskie chutneye jabłkowe (mus przyprawiony na ostro), będzie zadowolony, ale kto nie jadł, niech wcześniej pomyśli o dużej szklance zimnej wody – i to wcale nie z powodów jakie stosował w swym życiu Harpagon. Przepis: fileta polać cytryną, potrzymać pół godziny, w naczyniu do zapiekania ułożyć pokrojone jabłka, na wierzchu rybę, do sosu (cytryny) z ryby dodać łyżeczkę oleju (dałem aromatyczny sezamowy) i ostre przyprawy (nalałem zdrowo ostrego sosu sojowo-imbirowego tao-tao), zalać sosem całość. Zapiec pół godziny, chyba lepiej w otwartym naczyniu.
Chodzi mi po głowie galaretka jarzynowa, powinna być w miarę sensowna (czytaj: niskokaloryczna). Gotuję już jarzyny, jutro zdam relację. No i gotuję buraki na chrzan z buraczkami – stara, dobra, wileńska wersja chrzanu, kocham z jajkami, to co se żałować będę w "białkowe" wieczory.
To tyle na dzisiaj. Dzisiaj już lightowy wieczór: spisuję przepisy (w pliku Wordowskim, będę potem rozdawał za darmoszkę, hehehehe…), robię sobie zestawy wymienne musli (głównie suszonych owoców) i popijam ziółka.
Zawziąłem się jak jasna cholera… 8) 8) 8)
Maks
-
Musli i dodatki...
„Zdumiewająco, coraz zdumiewajęcej!” (jak mawiała Alicja w krainie czarów...).
Posprawdzałem kaloryczność dodatków do musli. Założenie jest mniej więcej takie, że poranne musli ma być podstawą energetyczną sporej części dnia jako znakomite węglowodanki o bardzo niskim indeksie hipoglikemicznym. Z wyliczeń wyszło mi, że musli (gotowe) ma mieć około 260kcal, jeśli dzień ma się zamknąć tysiącem kalorii. Gotowa mieszanka (kupuję od dość dawna mieszankę „Sante” – bodaj pięć płatków, z suszonymi owocami bądź bez) ma około 386kcal w 100g, więc 50g to 193kcal.
Dodaję zawsze siemie lnianie mielone odtłuszczone - łyżeczkę od herbaty z lekkim czubkiem, czyli 5g i 22kcal (siemie daje fajną gęstość musli).
Pozostaje 45kcal, które wykorzystuje na różne suszone suszoności. I tu niespodzianka! To co wsypuję można wyraźnie podzielić na trzy grupy: suszone owoce, pestki (migdały, słonecznik, dynia) i orzechy.
Suszone owoce to ok. 225-280kcal na 100g, co pozwala wsypać do musli dwie porcje owoców po 10g (czyli całkiem sporo). Kaloryczność na 100g: rodzynki 280kcal, daktyle 250kcal, figi 225kcal (mało!), morele 264kcal, śliwki suszone 265kcal.
Pestki to około 600kcal na 100g, i tutaj już tylko 5g jednej porcji do wsypania, i tak: migdały to 600kcal na 100g, łuskane pestki słonecznika 565kcal i dyni takoż 565kcal.
No i ekstraklasa wagi ciężkiej: orzechy. Laskowe to 648kcal na 100g, pinii 680kcal, a włoskie 688kcal.
Czyli już mniej więcej wiem, co muszę trzymać na półce z tym wszystkim, co sypię do michy…
Acha, musli zalewam wodą wieczorem poprzedniego dnia, moczy się całą noc, rano dodaje nieco wody i podgrzewam (zima…), całość mi smakuje (a może powinienem powiedzieć, że JUŻ mi smakuje, hehehehe), przypomina gęstą zupę, brat mi powiedział, że żrę jak więzienny tucznik na Dzikim Zachodzie, ale to po tym, jak mu powiedziałem, że wciąż dla mnie jest skończonym głupkiem, więc co miał biedak powiedzieć innego…
Narazicho
Maksicho
-
Czesc MAX!
Czytam sobie regularnie Twoje zapiski (swietnie mnie nastrajaja),ale nie wpisuje sie za czesto.No moze ze dwa razy jakies slowko wrzucilam.
Nie mam pojecia jak nauczyc sie jesc wg planu...Inne smaki mam wieczorem a inne na drugi dzien.I nie udalo mi sie jeszcze do tej pory ani razu trzymac sie ulozonego menu.
Moje upadki to niezliczona rzesza upadkow niestety i powstan po.
Mysle,ze nie bedziesz mial nic przeciwko jesli dolacze do Twojej odliczanki,z tym ze mam zamiar pociagnac ja dluzej - do pazdziernika.Mam wtedy tzw. niezle "wyjscie smoka" i raczej nie chce jak ten smok wygladac.
Poki co dietkuje sobie plazowo - choc zaczelam od fazy II.Stopniowo chce wylaczac weglowodany ze swojej diety,tzn. te zbyteczne,jak swieze buleczki np.
Kalorii nie licze,nie lubie.
Aha,czy moglabym prosic o "instrukcje szczegolwa" dotyczaca kopenhaskiej?
No i o przepisy tez sie skromnie dopraszam - jak juz beda gotowe.
Z gory dziekuje.Na priva podam Ci adres.
Dobrej nocki.
-
no chyba Twoj brat mial racje.max ja ci powiem co jem ja przestanie mnie ten cholerny brzuch bolec, ale jak Ciebie prosze tY to sie chlopie wez za siebei i jedz wiecej bo Ty nam sie jakiejs anemii nabawisz ai ijedzac troskze wiece bedziesz ladnie chudl i do tego takich mega upadkow na ryja juz nie bedzoe, wiec pomysl pomysml i poprzeczke obniz troszke, pamietasz co mi pisales. a a ikazdy dobry sposob planowania nie jest zly ! lece wujek!
-
-
Dzieńdoberki miłe Boberki :D :D :D
LaLoba:
Plik poszedł, jeśli będziesz miała pytania, jestem do dyspozycji. Przepisy - jak je zbiorę do kupy (na razie plik jest mały), będę rozsyłał, ale nie za darmo: opłatą będą rzeczowe uwagi, coby ulepszać. Może napisać to w jakimś sensownym HTML-u, z możliwością wyboru typu dania (zupa, obiad, garmażerka), dominującego składnika (bakłażan, papryka, ryba) i przedziału kaloryczności?
Co do planowania, to jak sobie o tym myślę, wydaje mi się, że należy brać pod uwagę dwa współgrające elementy: planowanie połączone z uwzględnianiem potrzeb swojego organizmu. Innymi słowy, jeśli planowanie jest oderwane od tego, co się aktualnie w organizmie dzieje, to klapa. Z drugiej strony, organizm kłamie ze swoimi swoimi potrzebami: jeśli jemy sporo wysokoprzetworzonych węglowodanów (np. białe pieczywo), uderzenia poziomu cukru (a tym samym insuliny) są tak duże, że organizm ... chce więcej. Biedak musi chcieć, ale chce nie tego, co mu tak naprawdę służy.
Słowem jak dla mnie najpierw trzeba powyrzucać z diety junk food, potem nauczyć się słuchać organizmu, a jednocześnie zacząć uczyć się planowania (podkreślam do znudzenia: uczyć się znaczy nabywać umiejętność, a nie mieć ją na wejściu).
Meggie:
Sam mam wątpliwości... W każdym razie postanowiłem, że jeśli teraz wyląduję na ryju, to będzie to oznaczało, że postawiłem sobie poprzeczkę za wysoko, i wtedy z pokorą (ale bez wstydu, hehehe) ustawię ją niżej, licząc się z dłuższą pracą, czego na boga nie chciałbym! - ja za dwa miesiące będę musiał wleźć w garnitur, który będę musiał sobie kupić... no i co? po trzech miesiącach nowy?
Reasumując: jeśli teraz zaliczę zjazd, schodzę z wymaganiami wobec siebie, no i oczywiście jak poczuję, że ten tysiąć to za mało (np. jakieś problemy z koncentracją, początki anemii, wyraźna hipoglikemia), to też schodzę z sufitu.
Narazicho, idę pracować
Maksicho
-
Tygodniowe planowanie w moim przypadku jest o tle łatwe,że również planuję jadłospis i zakupy dla rodzinki :D chodzi również o to,żeby nie prowadzić podwójnej kuchni, bo to i czasochłonne i kosztowne :roll: odnośnie tysiaca - moje zdanie znasz,ale też jestem zwolennikiem teorii,ze każdy musi dobrać właściwy dla siebie sposób zmiany stylu odżywiania :roll:
http://kartki.onet.pl/_i/d/koni_czynka.jpg
Pozdrawiam
***
Grażyna
-
czesc Maksiunia, cmok
Spoko spoko, na zadnym ryju zwłaszcza swoim nie wylądujesz, jestes zbyt silna bestia :)
Cholercia, przeas jestes z tym planowaniem Maksiu, ja bym tak nie mogła u mni spontan totalny ale wiesz no z rozsądkiem.
Maksiu, bo ja nie wiem co sie we mnie dzieje ze ja nie chudne. I prosze mnie tutaj nie obrazac ze ja jem lub podjadam i kaloryczne rzeczy i dlatego nie chudne :x Diety sie trzymałam wzorowo i myslałam ze sie popłacze z głodu- tak tak takie drastyczne krajobrazy miały miejsce. Nic po 18 moj drogi, odstepy miedzy posiłkami 2,5-3 godziny wiec mysle ze w miare dobrze. Czy mozna nie chudnac przez to ze sie za mało je? Mi wyszło na tym dzienniczku kalorii ze jem 700 kcal, ale on chyba nie jest zbyt dokładny i np nie wiem jak wliczyc masło do chleba bo tam cała kostka podana :wink: Mysle ze jem spoko koło 900 kcal.
No ale moze przeczekam.
Robie teraz trening na brzuszek 6w. Hardcore nieziemski- tyle ze monotonne bardzo- ale brzuszek po 5 dni juz twardszy :wink:
A Ty Maksiu cwiczysz cos?
Całuje w czólko,pa Maksiu.