-
O jednej takiej co postanowiła schudnąć :)
Witam Wszystkich
Mam 23 lata i 170 wzrostu. Waze jakies 72-73kg. Chce wazyc 56kg do konca roku. Tyle jesli chodzi o dane
Pewnie jak wiekszosc z was wiem juz czym jest odchudzanie. Nie wiem tylko kiedy dokladnie zaczelam te wiedze zdobywac. O ile potrafie sobie przypomniec, to bylo chyba na poczatku liceum. Zbyt okragla bylam juz w podstawowce, ale nie bylam wtedy swiadoma tego ze moge wygladac inaczej. Zakladalam dlugie luzne sfetry ktore tuszowaly zbyt okragle bioderka i nozki i bylo mi dobrze. Potem przyszly czasu liceum i ktoregos pieknego dnia (ktorego juz nie pamietam) postanowilam przejsc na diete. I tak sie zaczelo... Schudlam pierwszy raz, do 56kg, ta tez waga pozostala do dzis moim celem i wyznacznikiem mojej atrakcyjnosci. Przez cale liceum waga wahala mi sie w granicach 68-56. Dobijalam do 68, przychodzil czas ze przastawalam myslec o jedzeniu i zaczynalam diete polaczona z cwiczeniami. I tak chudlam do 56. Potem znow przychodzil apetyt i znow tylam. I tak w kolko w granicach 68-56.
Na studia poszlam jako laska, 56kg i super samopoczucie. Potem mi sie przytylo, potem schudlo... Pamietam jedne piekne wakacje, 2 lata temu, przez kilka miesiecy udawalo mi sie utrzymac wage. Ten czas pozostal w mojej pamieci jako najbardziej udany. Potem znow przytylam i przez nastepne dwa lata nie moglam wrocic do moich magicznych 56kg. Waga dobila do 75. Wreszcie udalo sie, w te wakacje, znow mialam 56 i bylam szczesliwa. Buszowalam po sklepach, cieszylam sie figura jak dziecko zabawka na ktora czekalo z utesknieniem. Niestety dopadlo mnie jojo, i to potezne. Dzis mam okolo72-73 (zwaze sie jutro rano) i znow niewiele powodow by cieszyc sie zyciem. Zyje pod presja rodziny ktora wytyka mi moja porazke na kazdym kroku. Mam ochote uciec jak najdalej od ich zlosliwych uwag. Ale to nie jest dobra droga.
Postanowilam znow wziac sie za siebie, poswiecic wszystkie sily na to by znow osiagnac swoj cel, by znow byc atrakcyjna dziewczyna, by nie wysluchiwac tego czego co dzien wyslu****e w domu, by sie podobac innym... a przede wszystkim sobie. Skoro dokonalam tego kilka miesiecy temu, dokonam i teraz. Tym razem jednak musze zrobic wszystko by nie stracic tego co znow osiagne. Bo mam juz 23 lata, nie jestem juz, jakby na to nie spojrzec, dzieckiem, nastolatka. Jestem dorosla kobieta na progu samodzielnosci. Lada chwila pojde do pracy, wyjde za maz.... Nie moge wejsc w ten etap swojego zycia z bagazem pelnym problemow z jedzeniem. Nie moge wiecznie liczyc kalorii, lub nie liczyc = objadac sie bez opamietania. Czas sie zmienic na stale. Wiem ze nie bedzie latwo, ale musze wiedziec co jest dla mnie najwazniejsze.
Jutro rano sie zwaze i rusze do celu tak szybko jak bede w stanie. Mam zamiar poswiecic temu cala swoja uwage i wszystkie sily. A potem drugie tyle uwagi i sil by to utrzymac. Jesli ktos chcialby mi towarzyszyc na tej drodze, zapraszam!
Do jutra!
Buziaczek!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki