Udanego weekendu.Pozdrawiam...
http://th.interia.pl/30,g287340672964764/i692062.jpg
Wersja do druku
Udanego weekendu.Pozdrawiam...
http://th.interia.pl/30,g287340672964764/i692062.jpg
relaksuj sie przy pracy na dzialeczce :D
udanej majowki :D :D
Waszus, sciskam majowo. I jak, wypoczelas? :)
Waszko melduję, że u mnie wszystko dobrze :P :P
Schudłam ... 100 g :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: znaczy się jest OK, waga utrzymana :lol:
Buziaczki, miłej niedzieli 8) 8)
raporcik długo-weekendowy :lol:
jedzonko nie było wzorowo. codziennie jadłam coś słodkiego do kawy około 11, bły dwa grille i alkohol. ale i tak jest dobrze, ale o tym w przemyśleniach za chwilę :D
ruch dużo pracy w ogrodzie, szorowanie szczotką ryżową zapuszczonej terakoty na tarasie ( liczę do ruchu, bo szorowałam dwie godziny spocona jak ruda mysz - o ile myszy się pocą :lol: ) , codzienne spacery - ale pies jest szczęśliwy :D i około 30 km w sumie na rowerze - tylko dwie małe wycieczki, pogoda nie sprzyjała
dla siebie balsam, ujędrnianie biustu, wszystkie kremiki, dzielna byłam i nie odpuszczałam :D marzyłam o opalaniu, ale nie wyszło
A teraz dobre nowiny. Suwaczek posunął się o 300 gr, czyli ważyłam dziś rano 57,8. jadłam dużo, wg moich pojęć za dużo.
No i teraz wnioski wyciągnięte po weekendzie, a właściwie dziś rano. Rozmyślałam sobie jadąc samochodem do pracy, że ja do tej pory wolno chudłam, albo wcale, a przy każdej okazji nabierałam wagi, bo ogólnie jadłam za mało.
najlepszym dowodem tego jest ten długi weekend.
jadłam ciastka, torcik wedlowski, lody, więcej pieczywa niż zwykle, np kanapki na kolację (grzech śmiertelny, posmarowane majonezem) i waga zareagowała pozytywnie.
od dziś zwiększam ilość kalorii i wierzę, że waga i tak prędzej czy później dojdzie do wymarzonych 55 (mogą być z kawałkiem :lol: )
do tego spadłam ze schodów. :shock: kompletnie nie wiem jak to zrobiłam, chyba zaczepiłam japonkiem o schodek i ryyyyyms. walnęłam głową aż mnie zamroczyło na chwilę...
mam guza ciut ponad skronią, guza na kości piszczelowej pod kolanem, wielkiego i bolesnego, ale kość cała na szczęście. Do tego niosłam talerzyki do mycia po grillu. odłamek biednego stłuczonego talerzyka utkwił mi w policzku i teraz siedzę w pracy ze sznitem na policzku :lol: - ogólnie nic mi nie jest :D
Plan na dziś:
Śniadanie 9.00: dwie kromki chleba, sardynki z puszki w pomidorach, rzodkiewki
Kawa z mlekiem
Obiad 14.00 serek pleśniak light, winogrona różówe
przegryzka jogobella truskawkowa
Kolacja 19.00 zupa jarzynowa z makronem pełnoziarnistym
Ruch długi spacer, jazda konna
dla siebie ujędrnianie biustu, balsamowanie ciałka, kremiki
Ups, waszko, dobrze ze tak sie ten upadek skonczyl, brzmi to dosc niebezpiecznie. Fajnie, ze waga spadla i super, ze do takich pozytywnych wnioskow doszlas :)
Ja od dzisiaj już na tysiaku, będę stopniowo dochodzić do jakichś 1700-1800 kcal :P
Też często miałam tak, że jak jadłam za dużo i wcale nie dietetycznie, to waga spadała :D :D
Fajnie, że doszłaś do takich wniosków :wink:
I oczywiście gratuluję kolejnego spadku wagi :D :D :D
A upadek chyba być dość groźny jednak, skoro masz guzy :shock: Na pewno nic nie zwichnęłaś? ... może warto sprawdzić? ...
Ale 'przygoda' :wink:
Miłego poniedziałku Waszko :) :)
no cóż...może i ja mam podobnie, bo przecież też pojadłam w weekend i spodnie mam ciagle luźne pomimo wyżerki 8) 8)może by tak jednak wleźć na france :?: :?: :?:
Aga, siniaki pal licho pogoją się ale jak buzia :?: :?: :?: Żeby tylko blizny nie było :?
Guzy są, ale nawet nie bolą mnie za bardzo :):)
a to na buzi powinno nie pozostawić śladów, to tylko draśnięcie :D
no to mnie uspokoiłaś, :lol: :lol: :lol: moja przyjaciółka miała podobny przypadek do Ciebie - wbiła jej sie syba w twarz -tzn.odłamek ale tak szpetnie rozciał, że skończyło się na plastycznym szyciu, a i tak została blizna :lol: :wink: