Peszymistyn widzisz a tobie sie wiecznie wydaje że kazdego ochrzaniasz i wyżywasz sie. Ty po prostu stosujesz konstruktywna krytyke zaprawion,a kropla ironii i autokrytyki. i daje to efekt zaje...sty :D :D :D
Wersja do druku
Peszymistyn widzisz a tobie sie wiecznie wydaje że kazdego ochrzaniasz i wyżywasz sie. Ty po prostu stosujesz konstruktywna krytyke zaprawion,a kropla ironii i autokrytyki. i daje to efekt zaje...sty :D :D :D
bo pewnie ma doświadczenie 8) ochrzań i mnie w ten sposób :!: może mnie to zmotywuje 8)
a ja się chyba już sama zmotywowałam...nie chcę teraz chudnąć dla kogoś...chcę schudnąć dla siebie...dla swojego zdrowia...dlatego żeby się czuć ze sobą dobrze...a nie żeby mnie ktoś nie przezywał czy żeby się komuś spodobał...zresztą...ostatnio stwierdziłam, że nie chcę mieć nic wspólnego z facetami...heh...wiem, że może jestem za młoda by takie coś mówić...ale ja mam ich serdecznie dość...dobrze mi samej... i niech tak zostanie...
brrr ja już nic nie mówię...nawet nie patrzę na facetów, serio, chyba przerzucę się na dziewczyny :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Mam nadzieję że ktoś tu jeszcze jest :)
Zabrałam się za siebie z "drugiej" strony. Od trzech dni chodzę codziennie wieczorem do klubu na ćwiczenia. Jak dotąd pilates, które niby takie statyczne i nic strasznego, ale czuję dosłownie KAŻDY mięsień, pobolewa mnie wszystko ale to wszystko. Dziś idę na BPU, ponoć "klasyczny aerobik" do szybkiej muzyki. Zobaczymy czy wytrzymam ;) W piątek znowu pilates a w weekend przerwa, klub zamknięty.
Co do diety... staram się ograniczać, ale wychodzi jak wiadomo różnie. Ale po ćwiczeniach i całym wysiłku który wkładam zjedzenie czekoladek byłoby świętokradztwem, więc nagle i cudownie odmawianie sobie przychodzi łatwiej. Bo robię COŚ WIĘCEJ niż odmawiam sobie słodyczy. Wszyscy widzą że biegam na ćwiczenia, więc gdyby zaraz potem mnie zobaczyli z zapiekanką na metr i czekoladą... Zresztą, sama bym się źle czuła.
Dobra, nic nie mówię, zobaczymy jak będzie. Nie mam zamiaru ze sobą walczyć. Żadnych haseł "do boju!" i "teraz to na poważnie!" bo to tylko słowa, w które łatwo można przestać wierzyć.
pozdrawiam
Ostanio doszłam do pdobnych wniosków. Hm nawet chyba sobie zaczne ćwiczyc.. Jak widzisz mam nowy pasek bo to mnie mobilizuje, juz nawet nie do odchudzania ale do trzymania sie. Pa!
Zajrzałam i dzisiaj. Będę chociaż pisać co zjadłam żeby jakoś kontrolę nad tym mieć ;)
Właśnie wróciłam z pilates, jeszcze ostatnie zakwasy świeże, więc rozciąganie tych zakwasów to był ból jak prasowanie żelazkiem. Teraz czuję przyjemne igiełki praktycznie wszędzie. Ruszyłam się! Hurra! :) Dziewczyny na zajęciach w podobnej sytuacji jak ja, czyli nie za szczupłe, widać że po zimie wyciągnęły dresiki i uderzyły do klubu. Tłok jak nie wiem :)
A dziś jedzeniowo no... bez rewelacji.
śniadanie: pu-erh, 2 malutkie ;) kajzerki jedna z szynką druga z serem.
II śniadanie: jogurt pitny Danone 330ml
obiad: 4 pierogi z mięsem PRZYSMAŻONE na oleju + sałata, pomidory z vinegret
podwieczorek: kilka kulek draży czekoladowych (ok. 10 sztuk)
= 1080kcal
Mam nadzieję że nic już dziś nie zjem... ;)
Nie ważę się, bo nie będę się denerwować że wszystko stoi w miejscu. Poza tym zakwasy neutralizują ból brzucha przed @, co mi wyjatkowo pasuje :)
pozdro
witam, pris,
ja też się wzięłam za siebie - nareszcie coś ruszyło :lol: od 2 dni (dziś 3) jem pięknie białkowo - dziś szykuje się mięsko :P
będę tu wpadać nadal. damy radę. róbmy to dla siebie, dla dobrego samopoczucia...wiesz, wczoraj wracając z jogi nie obżarłam się, nie zjadłam już nic, bo późno było - po 22 - i czułam się taka lekka :roll: wiem coś o ćwiczeniach rozciągających, jakie to takie niepozorne, a jakie trudne.
KOCHAM ŻYCIE
Buu, wczoraj do pięknej liczby kalorii dorzuciłam piwo wieczorem ze znajomymi :? Ok, i tak nie jest fatalnie ale mogłam sobie darować o pierwszej w nocy ;)
Dziś jak dotąd nieźle, jedna ciabatta z serem żółtym i pomidorem, dużo pu-erh, na obiad kasza gryczana z sosem z kurczaka i sałatką z pomidorów i twarożku z czosnkiem. Jednak takie ilości tego pochłonęłam, że wyszło ok. 1200kcal jak dotąd :? Ych. Ale dietowo nie będę się napinać.
Aaaa,zakwasy mam jak nie wiem, chodzę jak kaleka, ale dobrze mi z takim bólem :)
Xixa z tym, że po ćwiczeniach nie ma się ochoty nic wtrząchać to jest piękna rzecz :) Mam tak samo i strasznie mnie to cieszy :) Kurcze mam nadzieję że będzie dobrze... Tak wogóle i dietowo
pozdrawiaam
boże pris, ja po jodze miałam taaaaakie zakwasy :!: ale już dawno przeszły. po ćwiczeniach jestem raczej spragniona, ale co do żarełka...to ja mogłabym jeść ciągle...jednak ostatnio się powstrzymuję bez większych wyrzeczeń i bólu :wink: