1 wrzesień :twisted: ...1 wrzesień :twisted: ....Zuza idzie do szkoły :twisted: ...ale będą jaja :shock:
I nie myśl sobie, że o Tobie nie myślę :D
buziam bardzo
Kaszania
Wersja do druku
1 wrzesień :twisted: ...1 wrzesień :twisted: ....Zuza idzie do szkoły :twisted: ...ale będą jaja :shock:
I nie myśl sobie, że o Tobie nie myślę :D
buziam bardzo
Kaszania
Milutkiego weekendu życzę i pozdrawiam bardzo cieplutko :D
http://xs2.xoospace.com/myspace/graphics/21612.gif
Meteorku, nas poodwiedzałaś, a do siebie kiedy zajrzysz?
No właśnie, właśnie, gdzie jesteś Meteorku nasz? :roll: :P
Meteorku pamiętam oTobie :) Skrobnij cosik tutaj :) :) Buzka :)
U mnie Meteorku byłaś a u siebie nie?
Czekamy na kilka słów :D :D
wracam - od jutra, bo dzisiaj to już noc prawie
wracam na tarczy :oops: :cry:
najgorsze jest to, że nic mi się nie udaje z tym chudnięciem
a kiedyś potrafiłam
"Jeśli chcesz utrzymać właściwy poziom konsumpcji, musisz naprawdę delektować się jedzeniem. Obżarstwo to desperacki wysiłek, żeby zaspokoić umysł, nie żołądek. Wiesz, że naprawdę jesz dla przyjemności, kiedy ze zdziwieniem odkrywasz, że zjadłaś mniej, niż się spodziewałaś."
Mireille Guiliano "Francuzki na każdy sezon"
... muszę sobie to wyryć złotą czcionką w głowie...
bardzo się stęskniłam :D
Meteorku, sie cieszę strasznie że wracasz.
Ale, że na tarczy to nie.
Jak Ci pierwszy dzień diety idzie?
ściskam i wytrwałości życzę
jak dobrze Cię widzieć
Dobrze, że jesteś :P :P :P :P :P :P
Wspomożemy :wink: :lol:
helołłł :D
niestety dieta taka sobie... :? nie obżarłam się, nie...
ale cudownie też nie było - chociaż bez słodyczy na szczęście
strasznie dużo chleba, dobrze, że ciemny (innego nie lubię)
jutro pewnie będzie lepiej, chociaż bardzo się boję, bo nie dość, że ciężki dzień (praca, a po pracy szkolenie, na szczęście sensowne), to jeszcze zostaję sama na kilka dni. no, niby nie całkiem sama, bo z dziećmi ale mąż mnie opuszcza :cry: a ja niestety mam skłonność do zajadania samotności
bardzo wam dziękuję dziewczyny Emilko, Waszko i Kasiu :D
to takie miłe, że się odezwałyście do mnie po tak długim czasie
ja nawet nie obiecuję, że będę tu często, bo znam siebie i wiem, że czasem po prostu nie daję rady czasowo. chociaż to nie jest wytłumaczenie. ale obiecuję, że się postaram! :D
no to czas na spowiedź:
Ś: 2 kromki chleba, ser pleśniowy light, papryka czerwona
2Ś: jabłko
O: 2 kromki chleba, ser pleśniowy light
P: 2 paszteciki z kapustą i grzybami (chude!)
K: 4 kromki chleba, kiełbasa biała
z tym chlebem to - MASAKRA :twisted: wiem, że ten jadłospis taki mało dietowy, ale cóż, hmmm... już wolę go tu napisać niż znowu zwiać z podkulonym ogonem
no nic, trudno
nie ćwiczyłam niestety, a było w planach
poranna waga : 58,6 wrrrrr
Najważniejsza w naszym klubie to szczerość :P :P :P :P :P
A nie da się jakoś ograniczyć tego chlebusia, bo faktycznie troszkę go sporo :wink: :wink:
Buziaczki :) :)
jak się nie da? jakie nie da? musi , Kasia, musi się dać!!!
Izuś, a moim zdaniem nie jest tak źle. Zidentyfikowałaś przynajmniej wroga. Wiesz z czym masz walczyć, a to już połowa sukcesu.
I wielkie brawa za nieokłamywanie siebie :D
Skoro czytasz "Francuzki..." to wiem, że dasz radę z tym chlebem.
Niegłupia ta książka, prawda?
A "Francuzki nie tyją" czytałaś?
pozdrawiam i przesyłam trochę antychlebowych fluidów :wink: :wink:
No pewnie, że się uda :!: :!: :!: :D :D :D :D :D :D :D
Emilko - wroga mam w chlebie i w czekoladzie. ale z tym drugim jakoś sobie radzę teraz - powiedziałam, że dość tego i się trzymam. z chlebem gorzej mi idzie, ale spróbuję jutro zjeść go tylko na śniadanie. 2 kromki mają razem 50 gram - to chyba nie jest tak dużo
bez chleba nie daję rady - próbowałam nie jeść od rana i zwykle wieczorem jak prosię obżeram się ... chlebem. aż się wierzyć nie chce ile potrafię tego zjeść...
"Francuzki..." czytałam, czytuję i szukam inspiracji; przepisy trochę nie dla mnie (cebula! pory!!! - jak ludzie mogą to jeść?!) za to opisy i wnioski - bardzo dla mnie
rozdział o czekoladzie i chlebie powinnam czytać codziennie :wink: najlepiej rano i wieczorem :wink:
okłamywanie siebie już przerabiałam - nie sprawdza się
Kasiu - nie ma innej opcji! :D :D :D
Meteorku, ja pieczywo jem tylko na śniadanie :P (wczoraj zrobiłam wyjątek, pierwszy raz od bardzo dawna zjadłam kromkę chleba o 18.00)
Zjadam ok. 70 g pieczywa, razowca albo żytniego albo pełnoziarnistego tostowego :wink:
Pieczywo, czyli węgle są idealne na śniadanie właśnie, później już niekoniecznie :wink:
Dobranoc :) :)
Iza, pomysł z jedzeniem chleba tylk na śniadanie jest całkiem całkiem. U mnie się sprawdził. Jeszcze dodatkowo przerzuciłam sie na chrupki, a to już nie tak kusi.
O chlebie kupionym mężowi zapomninam zupełnie. Nie było łatwo, ale da się.
Z "Francuzek..." starałm się wmówić sobie, że dam radę przeżyć półotra dnia na zupie z poró. Pory kupiłam tydzień temu i tak sobie leżą. Ale za to udało mi się dietetycznie zmobilizować przez to. No bo jak miałąm do bywory zupę z porów i ew. rozgotowane pory, albo normalne, ale rozsądne jedzenie, to raczej łątwo decyzję podjać.
Trzymam kciuki!
Wpadam do chlebożerczyni z buziakami :D
ja też lubię chleb, więc wcale go nie jem, bo przestać nie mogę :?
dzisiejszy dzień dał mi nieźle w kość...
wyszłam rano i wróciłam pół godziny temu :shock: w ogóle nie byłam głodna, a w sumie tylko śniadanie, jogurt i jabłko
ale szkolenie fajne, ciekawe i przydatne
Emilko, dla mnie zupa z porów to by była kara! ja nie jadam porów, cebuli, szczypiorku i takich tam zielsk - nie przełknę tego, nie ma mowy...
za to zrobiłam latem zupę "Mimoza" ale średnio mi smakowało :?
chleb zwany tu tekturą owszem, lubię - ale najbardziej Graham Wasy, a ten akurat ma tyle prawie kalorii co zwykły żytni z ziarnami
i tak mam szczęście, że nie lubię ciepłych bułeczek... :wink:
Waszko - "chlebożerczyni" mnie rozbawiła :D :D :D mam tak samo z czekoladą jak ty z chlebem, nigdy w zyciu nie udało mi się zjeść np. 2 kostek, jak zaczynam to idę na całość (dosłownie)
zeznanie dzisiejsze jest trochę dziwne, ale cóż - i tak lepiej niż wczoraj :D :
Ś: dwie kromki chleba 120,00 + ser pleśniowy light 130,00
2Ś: jabłko 100,00 + Jogobella light 90,00
O: kaszanka 400,00 + ogórki kiszone 10,00
i tym sposobem mam tylko 850 kcal... pewnie coś jeszcze zjem, może mandarynkę
kalorie policzyłam z ciekawości, dawno tego nie robiłam, a powinnam
jutro mam więcej czasu to może coś sobie upichcę dietetycznego
waga rano : 58,8 !!! (to ten chleb nieszczęsny :evil: )
:D no widzisz - ja mam czekoladę w lodówce 10 dni i jem po ciutku. Jak mój Rysio jej nie namierzy, bo zjada ile jest :D
a chleb, makaron i niektóre ciasta jem, dopóki są
no właśnie :oops: ja tak kocham czekoladę :oops: bez wzajemności chyba :wink:
zjadłam jeszcze:
K: 3 kromki wasa light z dzemem jabłkowym - pewnie około 150,00
czyli razem: prawie 1000 kcal :D
dobranoc
Dobranoc :P :P :P :P
dziś nie bardzo mam się czym chwalić, ale napiszę :
Ś: 2 bardzo cienkie kromeczki z chudą szynką
2Ś: 3 paszteciki z kapustą i grzybami (małe były)
O: galaretka z nóżek + papryka czerwona
P: bardzo cieniutki kawałek babki (byłam u rodziców :? )
K: makaron z cukrem i cynamonem (tak ze dwie łyzki)
chleba malutko, ale za to na koniec pół tabliczki czekolady :twisted: wygrała ze mną małpa jedna :twisted: :twisted: :twisted: mężu wracaj już!!!
dziś taki dialog :
ja: mamo nie chcę tej babki, odchudzam się
Tato: daj jej większy kawałek bo nam się zmarnuje dziewczyna
Mama: no właśnie, bo tato sie martwi , że znowu schudniesz...
waga z rana: 58,4
Iza, a do jakiej wagi chcesz dojść, bo nie pamiętam, czy pisałaś? :roll:
nie pisałam a tickerek mi zabrali jak mnie nie było :cry:
ale tak mniej więcej 54 by było ok, chociaz najbardziej bym chciała pozbyć się centymetrów z pupy i ud (bardziej niż kilogramów w sumie)
wiem co mi Kasia napisze: ROWEREK!!!
:lol: :lol: :lol: :lol:
Tak, tak!
ROWEREK :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Przejrzałaś mnie na wylot :lol: :lol:
..... eeee, to nie dużo masz do zgubienia :wink: :wink: :lol: :lol: :lol:
Meteorku, a gdzie Ty się zapodziałaś? :wink:
Miłej soboty życzę :) :)
Iza, właśnie gdzie się podziewasz?
Wracaj i raportuj.
Mo chyba że mąż wrócił :twisted: :wink:
nie zniknęłam tylko od wczoraj nie trzymam żadnej diety......................buuuuuuuuuu
do kitu to wszystko, mam zamiar się pozbierać, coś jest ze mną nie tak chyba
nie można nadchodzącą @ usprawiedliwiać wszystkiego
co z tego że dziś poćwiczyłam pół godziny na rowerku, skoro po zejściu z niego się obżarłam jak prosiak?
nic nie komentujcie bo ja to wszystko wiem - w ten sposób nigdy nie schudnę
byle do jutra
ps. nie napiszę dziś nic więcej, poczytam tylko i idę spać, bo inaczej dalej będę jeść.
... no to rzeczywiście lepiej idź spać :roll: :wink: .....
Jutro też jest dzień :wink: :wink:
Iza, jak ja Cię doskonale rozumiem.
Niestety za bardzo poradzić nie mogę, bo sama sobie nie radzę
uściskuję tylko i trzymam kciuki
dzisiaj już było lepiej (chyba) ale kalorii nie liczyłam..... czekoladę już miałam w rękach, juz prawie w paszczy.. i poszłam do dzieci i im oddałam......................... :shock: sama siebie nie poznaję, normalnie :wink:
i był rowerek , 30 minut (wiem, że przy Kasi to niezbyt wiele, ale od czegoś trzeba zacząć)
i smarowanie było 2 razy i peeling kawowy
zbieram się w sobie :roll: :roll: :roll:
waga rono : 58,4 (mimo autentycznego obżarstwa 2 dniowego i @ )
Meteorku, nie ma co się porównywać :wink: każda z nas ma inne potrzeby, inne możliwości a 30 minut rowerka to bardzo ładny wynik :D :D
Jestem pod wrażeniem tej czekolady a raczej tego, że jej nie zjadłaś :) BRAWO!!! BRAWO!!!
A propos tych roladek, to rodzaj sera nie ma znaczenia, ale nie powinien mieć dziur :wink: i trzeba go włożyć do bardzo gorącej wody, tak żeby zmiękł również w środku, bo jak nie zmięknie wewnątrz, to będzie go trudno rozwałkować i popęka w trakcie wałkowania :wink:
Spokojnej nocki życzę :D :D
Kasia, z tą czekoladą to też tak było, ze ja po prostu wiedziałam co będzie jak ją schowam do szafki :wink: dziewczyny trochę dziwnie patrzyły bo to było pół tabliczki a ja normalnie nie daje im czekolady w takich ilościach (max 2 kostki) - a tu nagle powiedziałam , że mają zjeść do końca :shock: i dobrze
dzięki za info z tym serem, może trzeba by też kupić płaski kawałek sera
spróbuję na pewno, a jako farsz to chyba można też np. szynkę posiekaną , albo np. paprykę i coś jeszcze (kolor fajny żeby był) pomyślę
Farsz można sobie urozmaicić i dać, co się chce właściwie, tylko w oryginalnym przepisie jest podany (i tak zrobiła moja mama), jako baza farszu, ostry serek topiony, bo on to wszystko zespala :)
Iza, ja z moją ochota na zcekoladę poradziłam sobie tak, ze po prostu nie kupuję.
No poza gorzką 90%. A tej dużo zjeść sie nie da.
Pewnie sytaucja jets inna jak się ma dzieci, ale im też nie zaszkodzi jak ni zjedzą.
Dużo sił na dziś :D
Buziaki zostawiam na nowy dzień i tydzień :P :P :P
zapisałam się w ramach mobilizacji na "bodyspace" - taka bieżnia pod ciśnieniem, kupiłam cały karnet .... mam znajomą, która twierdzi, że to bardzo skuteczne, zobaczymy, na pewno nie zaszkodzi spróbować
dzisiaj idę pierwszy raz, i tak co drugi dzień, a w pozostałe dni rower w domu
zaraz lecę z Adą do szkoły muzycznej , potem ortodonta, potem angielski i jak ona będzie na lekcji to ja na ćwiczenia pojadę; poniedziałki mam straszne.........
dzisiaj moja Zuza po raz pierwszy wzięła "mundurek" do szkoły, ciekawe czy założy :roll:
do tej pory najpierw dostała za mały, potem czekała na wymianę, nastepnie wrzuciła go do kosza na pranie na samiutkie dno nie informując mnie o tym i w końcu go dostrzegłam i naszykowałam
dzisiaj rano starannie go złożyła i chowa do torby i...
Tatuś: po co to składasz?
Zuzia: do szkoły to zabieram
Tatuś: to ubierz go może?
Zuzia: no co ty, przecież ja nie zamierzam w TYM chodzić!!!
teraz tylko czekam aż mnie wychowawczyni wezwie ... będzie śmiesznie, bo trudno znaleźć większego przeciwnika mundurków ode mnie
dziś rano waga nadal 58,4
czekolady w domu nie mam, chleb juz dzisiaj jadłam (2 kromeczki), będzie dobrze :wink:
Emilko, ta 90% średnio mi smakuje :? ale może to jest sposób na mnie? kto wie...
Kasiu, dzięki
Wcale mi nie przykro, że na tarczy wróciłaś :twisted: Egoistka ze mnie podła :twisted:
Książki o które pisałaś to
"Żona podróżnika w czasie" - popłakałam się , chociaż nie płaczę przy książkach od wielu lat.
"Miłość Peonii" - super, bo z zupełnie innej bajki niż to co czytałam do tej pory, więc kompletnie nie miałam pojęcia co się wydarzy. Od początku do końca ! Rewelacja, chociaż tytuł przykwaśny :?
Widzę, że dzisiaj obie "kiblujemy" na zajęciach dodatkowych. Ja tam na balet idę :lol: Wezmę ze sobą książkę, ale będę czytać w szatni, bo w samochodzie jednak zimno...i ciemno :wink:
Buziam strasznie
Ps. Cieszę się, że Cię widzę :D