Czekamy!
Wersja do druku
Czekamy!
Buziaczki meteorku - poprawiłam suwaczek :D:D
i powiesiłam relację z długiego weekendu z działkowymi zdjęciami
witam
dawno mnie tu nie było...
efekt? ...58.1 :shock: dziś rano
będzie 60?...
wiedziałam, czułam, że jest źle, ale nie, że aż tak :cry: :cry: :cry:
pomierzyłam się dziś:
biodra: 99 cm :oops: dążę wytrwale do setki, a było już 93 :cry:
talia: 69 cm było 64 :cry:
udo prawe: 57, lewe: 54,5 - nie wiem ile było, ale mniej na pewno - czuję po spodniach
szkoda słów...
tak bładzę po różnych wątkach i czytam sobie różne historie odchudzania i jestem przerażona coraz bardziej
mam wrażenie, że wszyscy tyją albo co najwyżej stoją w miejscu
oczywiście są chlubne wyjątki, ale raczej na xxl-kach niz tu
tak więc od dziś - nie od jutra!!! - 1000 kcal i ruch
a teraz pora na zmianę tickerka :oops: :cry:
patrzę na ten pasek i płakac mi się chce
wcale mnie to nie mobilizuje
kolejne ważenie i pomiary za tydzień, bo u mnie jest tak, że po 1-2 dniach ścisłej diety spada mi kilogram
i wtedy myśle sobie, że odchudzanie jest łatwe
i przerywam diete, bo przeciez zawsze mogę do niej wrócić - bo to takie łatwe
spróbuję więc wytrwać tydzień - bez ważenia i bez oszukiwania
Meteorku!
Nie poddawaj się. A wątek Mirielki, albo Deevore czytałaś?
Jeśli nie to szczerze polecam.
Trzeymaj się i pomyśl co naprawdę chcesz.
czytałam, czytałam
i co z tego?
to są te wyjątki właśnie, tzn. Devoree
i jeszcze hybris, Triskell i... no własnie... nie wiem kto jeszcze :cry:
dzięki Emilko - mimo wszystko
a chcę wyglądać tak jak we wrześniu 2005 - czyli sczupło
Hi Meteorku, nosek do góry, jeśli dziś zaczniesz, to za tydzień będzie o wiele ładniejszy suwaczek. Dietkowania nie można obarczać poczuciem winy, bo to nic dobrego nie wróży, uśmiechnij się i zacznij od pogonego wtorku. Buziolce! :wink:
Meteorku, cieszę się, że wróciłaś. Choć wolałabym usłyszeć, że triumfalnie, że nic się nie zmieniło. Niestety, ja również jestem dowodem na to, że wszystcy stoją w miejscu lub tyją. Ale nie poddaję się. Mam nadzieję, że w końcu. Że w końcu zejdę poniżej tych magicznych 64,4 i niżej.
jak tak dalej pójdzie to 60 zobaczę jeszcze w tym tygodniu :cry:
chociaż nie - zważę się przecież za tydzień dopiero...
to też jest złe założenie, wiecie? właśnie pół godziny temu się o tym przekonałam
no bo skoro ważenie dopiero za 7 dni to przecież jak dzisiaj zjem kawał kiełbasy (-) z sałatką zieloną i pomidorkiem (+) oraz poprawię solidnym kawałkiem sernika (---) to za tydzień już śladu po tym obżarstwie nie będzie
takie myślenie mi się włączyło, eh
więc co? zważę się jutro? też do bani bo tylko się znowu zdołuję
kalorii już dziś nie policzę bo sernika profilaktycznie nie zważyłam (duży kawałek był)
to znowu prowadzi do myślenia, że skoro dziś już dzień na straty to mogę wszystko...
jestem juz zmęczona
Zosiu - wierzę, że Ty właśnie masz szanse - jesteś wytrwała i konsekwentna w dietowaniu, a jeśli zaczniesz ćwiczyć to kto wie co będzie
Belluś - ja poczucie winy mam od bardzo dawna i niestety nie umiem się od niego uwolnić
... po tym serniku jest mi niedobrze, ale to chyba prosta droga do bulimii
To wszystko jest w naszych głowach, niestety. Dopóki nie zaczniesz myśleć o dietkowaniu, jako sposobie na życie, będzie Ci bardzo trudno, zmobilizujesz się, lecz znów na kilka dni, a potem jeden grzeszek, drugi, trzeci i ... spirala wraca.
to napisałaś ty, Bello - co prawda do Anikas - ale to o mnie