-
Czas na opanowanie
Cześć,
Chyba dobrze będzie jak się na początek przedstawię. Mam na imię Magda, 23 lata i jestem z Warszawy. Do tego 160 cm wzrostu i 72 kg. Mięśni posiadam niewiele bo moja jedyna wieczorna rozrywka to komputer i zero ruchu przy nim.
Od jakiegoś czasu dość niechlujnie odnoszę się do tego co jem. Zapuszczam się coraz bardziej, nie dbam o siebie. Nie jest dobrze. Postanowiłam zacząć tu pisać, może patrząc na to że innym się udaje i ja uwierzę w swoje siły.
Nie chcę wyznaczać sobie na początek nierealnych celów. Tak jak napisałam wyżej, dziś rano ważyłam 72 kg. Pierwszy etap wyznaczam sobie do końca października i chciałabym schudnąć te dwa brzydkie kilogramy.
Zaczęłam od zdrowszego śniadania niż zazwyczaj: 2 kromki wasy, jedna z dwoma plasterkami salami, jedna z plasterkiem sera żółtego light; do tego sałatka z dużego pomidora i odrobiny cebuli; do picia zwykła czarna herbata bez cukru a potem będzie jeszcze slim figura (1). Kalorii razem 200.
Muszę pomyśleć nad tym co zjem potem, wychodzę z domu i jeśli mam unikać kupowania szybkiego jedzenia na mieście albo drożdżówek w biegu to powinnam zabrać coś ze sobą. Pomysłu póki co nie mam, wieczorem napiszę, co zjadłam.
I jeszcze raz witam i pozdrawiam cieplutko wszystkie odchudzaczki :)))
-
Witaj imienniczko!!
Fajnie, ze zalozylas wlasny watek. Takie pisanie i czytanie o zmaganiach innych dziewczyn bardzo, bardzo pomaga. Powodzenia w pierwszym dniu dietki :wink:
Pozdrawiam.
-
Dzięki za miłe słowa mocca88! Mam nadzieję że dam radę bo już mam dość patrzenia na siebie w takim stanie.. Właśnie wcinam drugie śniadanie, jabłko, i popijam kubusiem. Kalorii będzie aż 270, ale za to samo zdrowie ;-)
-
a jakies cwiczenia? planujesz cos?
-
hej Mifka :)
witaj cieplutko - ja tez jestem na forum od niedawna i od niedawna walcze ze zbednymi kilogramami...pomalu, pomalu, ale musze cos z tym zrobic...w tej chwili przechodze lekka zalamke, ale nie dam sie....jestem na kopenhaskiej i piszac szczerze najchetniej bym ja przerwala w tym momencie...jakies efekty wydaja mi sie za male, ale motywuja mnie Dziewczyny z forum...bo jak tu napisac, ze odpuscilam...no i domownicy...glownie Mama, bo Tatko ma ta moja diete...no wlasnie... no i w kalendarzu mam rozpisany jadlopspis do nastepnego poniedzialku i to tez jest mobilizujace...
Tobie na poczatek proponuje zaczac zwracac jednak uwage na te (cholerne :evil: ) kalorie...chociaz moj byly narzeczony twierdzil, ze w nie nie wierzy, bo skoro ich nie widac to nie istnieja :wink: popieram zamiane pieczywka na dietetyczne, moze jakas grahameczka raz w tygodniu czy chlebek razowy...sprobuj nie przekraczac poltora tysiaca...1300 kcal na poczatek i zobaczyc jak Ci idzie...
ja po kopenhaskiej mam wlasnie zamiar tak sie pilnowac...jesc praktycznie wszystko, ale miescic sie w dziennym limicie....
POWODZENIA SKARBIE :)
-
cześć mifka
jesli dobrze pamiętam to znamy sie sprzed 4 lat. Bardzo mi miło, że nie tylko ja wróciłam na tarczy (wiem, że dla Ciebie mniej miło). Życzę wytrwałości i efektów
pozdrawiam cieplutko
c.
-
Ponieważ jest 23 a ja siedzę i ślinka mi cieknie i czuję wszędzie zapach jedzenia to pomyślałam że się czymś zajmę i napiszę tu znów parę słów.
Dzień pod względem jedzeniowym minął ok. Po tym co jadłam wcześniej doszła jeszcze gruszka (100 kcal), tymbark fit (100 kcal) i kanapka z małej bułeczki (200 kcal). A po powrocie do domu (niestety po 21, ale tylko w poniedziałki docieram tak późno) dwie kromki pumpernikla cienko posmarowane masłem (120 kcal) i gorąca herbatka bo w autobusie barrrdzo zmarzłam!
Razem daje to imponujący wynik 990 kcal. A zaraz, jak tylko zrobię co trzeba na angielski, udam się do łóżka, i nic mnie już nie skusi!
Więc pierwszy dzień zdecydowanie na plus :))
Dziękuję wam za odwiedziny w moim wątku - limecia - co do ćwiczeń to na razie pod tym względem jest u mnie nieciekawie. Chodzę tylko raz w tygodniu na siłownię - 15 minut rozgrzewki, godzina różnych ćwiczeń i 15 minut rozciągania potem. W domu mam steper, może go w końcu wyciągnę i rozruszam, dziś już nie mam siły... Myślałam o aerobiku ale chwilowo nie mogę sobie na to pozwolić finansowo więc muszę się zadowolić tym co mam za friko :(
sylwiolek - jak się poprzednio odchudzałam to też zaczynałam od kopenhaskiej, ale nie za dobrze się na niej czułam.. no i nie jest wygodna jeśli się dużo czasu spędza poza domem :( po pięciu dniach ją porzuciłam, jak mi się zakręciło w głowie przy jeździe na rowerze.. dlatego teraz staram się kontrolować jedzenie i jeść to co lubię byle w rozsądnych ilościach.
carolll - a Ciebie bardzo dobrze pamiętam i potwierdzam że nie jest miło wracać z nowym zbędnym balastem, ale najważniejsze że znów chcemy i znów możemy! Ja wtedy schudłam prawie 30 kg, mieściłam się już w normie dla mojego wzrostu... ale jojo zrobiło swoje, trzy lata minęły a 20 kilo przybyło :(( I teraz to dopiero ciężko jest czuć się dobrze i nie patrzeć z obrzydzeniem w lusterko za to że się straciło to na co się długo i ciężko pracowało... ale chyba taki już los tych które mają tu i ówdzie zbyt wiele tłuszczyku, że trzeba się ciągle kontrolować... Będzie dobrze :)))
Pozdrawiam was dobranocnie i do przeczytania!!!
-
hej Mifka Kochanie :)
poniewaz jest juz po 23ej mam nadzieje, ze juz sobie smacznie spuniasz i nie myslisz o zadnych smakolykach :)
w kazdym razie nalezy sie WIELKA POCHWALA za pierwszy dzien dietki - wzorowy :) tak trzymac, a na pewno "zrzucisz do celu" :D
ale przyznam szczerze, ze zasmucil mnie trszke ten Twoj efekt "jojo"...czy my babki tak mamy, ze cale zyie trzeba bedzie sie kontrolowac...i te wyrzeczenia...liczenie kalorii....och...
ale nie tracmy Nadziei...gubimy, gubimy...te nadprogramowe kiloski, prawda???
Wszystkiego NajMilszego na wtorek zycze :)
sylwiolek
-
Gratuluje pierwszego dnia dietki. Oby tak dalej:) A mam pytanie: na jakiej dietce zrzucilas te (imponujace) 30kg??
Trzymaj sie, pozdrawiam.
-
Witam drugiego dnia :) Na wadze mniej, jak to zazwyczaj na początku bywa - 71,5 kg :) Zawsze trochę lepiej wygląda.. Zjadłam dzisiaj już sporo mimo że jest dopiero 14 - ale to dlatego że od dziewięciu godzin jestem na nogach. Rano małe śniadanie, bo zazwyczaj nie jestem głodna: kromka chleba sojowego z wędliną i ogórkiem, do tego kawa z odrobiną mleka (bez cukru, oczywiście) - 120 kcal. Potem między zajęciami kanapka z pumpernikla, też 120 kcal. A po powrocie do domu talerz gorącego mleka, nie wiem co mnie naszło. Niestety w domu było tylko tłuste więc kalorii aż 240. Byłam też na solarium, w ramach poprawiania ogólnego wyglądu i samopoczucia :)
Z ruchu to tyle co spacer z domu do autobusu, z autobusu do tramwaju, z tramwaju do metra i z metra na wydział a potem w drugą stronę ;P Poza tym póki co wysiłek umysłowy oraz pilnowanie 1,5-rocznego siostrzeńca, co wcale lekkim zajęciem nie jest ;) Może się skuszę na stepper wieczorem o ile nie pójdę na imprezę na którą dostałam zaproszenie..
sylwiolek - udało mi się wczoraj już niczego nie jeść, jak zrobiłam się bardzo głodna to wypiłam trochę coli light i mi przeszło :) a jojo niestety prawie nikogo nie omija, teraz już będę o tym pamiętać.. a co do mojego pierwszego i drugiego dnia - to kalorycznie owszem, jest okej, ale nadal chyba jem za dużo chleba.. :/ muszę się stopniowo oduczyć..
mocca88 - wtedy też nie było lekko i to zrzucanie trwało całe 1,5 roku.. ale było warto; miałam silną motywację a zarazem wsparcie w postaci mojego chłopaka, do tego doszły te jakże miłe dla ucha okrzyki rzadziej widzianych znajomych 'ale schudłaś!'.. a jak? Właśnie liczyłam skrupulatnie kalorie, starałam się nie jeść białego pieczywa i słodyczy, nie jadłam po 19-20 i unikałam jedzenia na mieście. Wcale nie było tak trudno, najciężej się przestawić na początku a potem już jest z górki.. Na przykład teraz szlag mnie trafia na widok pączków, ciast, ciastek i ciasteczek!! Po drodze każdego dnia mijam cukiernię i piekarnię z których pachnie na kilometr moim ulubionym jedzeniem. Na ulicach też w centrum ciągle się natykm na jakieś drożdżówki, pączki i bajgle i ciężko mi się powstrzymać, zwłaszcza jak w brzuchu burczy.. Ale wmawiam sobie że za godzinę zjem sobie za tyle kalorii dużo więcej dobrych rzeczy i nie będę musiała mieć potem wyrzutów sumienia. I jakoś daję radę. Bo niestety mam tak, że jak zjem cokolwiek niewskazanego albo w zbyt dużych ilościach to giną gdzieś moje hamulce i wszystko zawalam więc wolę nie ryzykować :)
Jakoś to będzie, trzymam za was też mocno kciuki i dzielę się moją silną wolą bo dziś mam jej bardzo dużo i wystarczy co najmniej dla trzech a nie tylko dla mnie :))
-
Oj, coś dziś mi marnie wyszło to moje opanowywanie. Po ty co pisałam, zjadłam jeszcze obiad (pierogi z kapustą) i zagryzłam go niecałą princessą kokosową. Kalorii razem 510, niestety. Na kolację dwie mini kanapeczki i sałatka z mega pomidora :) 260 kcal.
Czyli razem 1250 kcal. I to by było nawet znośnie gdyby nie to że przed chwilą zjadłam paczkę groszków kakaowych. Nie wiem co mnie naszło, one mi od dawna nie smakują!!! Może to zbliżający się okres i w związku z tym większy apetyt na słodycze? Nie wiem, ale ostatecznie dzień zakończony tak sobie i lepiej żebym jutro się poprawiła bo inaczej zapał mi minie i dopiero będzie! :(
A jutro znów pobudka o 5 a potem wykłady... i wizyta na siłowni:) Spróbuję więcej kalorii spalić! Wieczorem otrzęsiny, na które powinnam iść, mimo że pierwszy rok to już nie ja ;) Tylko... będę się tam źle czuła, schowam się w kąt albo pójdę podpierać ściany... nie mam nawet się w co ubrać, dawno już sobie niczego nie kupiłam, bo cały czas odkładam to na 'aż schudnę', w końcu tyle moich dawnych fajnych ubrań na mnie czeka..... ech, nawet nie wiem co się zakłada teraz na takie imprezy :|
Nastrój mam generalnie nie bardzo i muszę się mocno pilnować teraz żeby nie wsunąć całej zawartości lodówki :shock:
-
Glowa do gory Skarbie :D zamiat myslec o lodowie zaparz sobie pyszna herbatke i wciagnij sie w forum :) tyyyyle watkow, ze ostatnie wieczory siedze przed kompem do 2giej, 3ciej nad ranem...i o przegryzaniu nie ma mowy...
3maj sie dzielnie Mifko :D
bo przeciez nie jestesmy misiakami o bardzo malych rozumkach ;)
http://home.elka.pw.edu.pl/~ljozwik/pict/pooh3.gif
-
hej mifko,
radzę ci kupić sobie coś fajnego do ubrania,
i nie żałuj pieniędzy (chociaż ja właściwie uwielbiam sie ubierać w sklepach z używaną odzieżą i wcale nie wydaję ogromnych pieniążków a kupuję super ciuchy)
ja też tak miałam
nic nie kupowałam bo czekałam......
aż wreszcie kupiłam i to nie mało
ale teraz bardzo sie cieszę jak rzeczy dosłownie ze mnie spadają
i wierz mi nie ma nic przyjemniejszego
pozdrawiam
c.
-
W końcu zrobiłam sobie i zjadłam śniadanie i mam o czym wam napisać ;) Na wadze dzisiaj mimo wczorajszych słodyczy 71,0 kg, więc powoli brnę w dół.
Przeglądając forum zmobilizowałam się do wykonania pomiarów mojego ciałka (może to zbyt pieszczotliwa nazwa jak na nie ;P) no i trochę się nimi podłamałam. Jest gorzej niż z wagą, niestety. Ale trochę mnie to skłoniło do myślenia o ćwiczeniach, muszę jednak uwzględnić ich nieco więcej w moim odchudzaniu jeśli nie chcę się zamienić w worek skóry, który dalej ze spodni będzie wypływał.
Efekty mierzenia:
talia: 89 cm
brzuch (w każdym razie ta najgrubsza część, pod talią i zarazem największa moja zmora...): 102 cm (!!!)
biodra: 109 cm
udo: 61 cm
łydka: 39 cm
Dość nieciekawie się to przedstawia, więc tym bardziej muszę coś z tym zrobić...
A na śniadanie była najpierw kawka z odrobiną mleka i słodzikiem, bo bez niego mi zupełnie nie smakowała (20 kcal) a potem dwie kromki wasy z serkiem topionym i wędliną, pomidor z cebulą, trochę ogórka (190 kcal).
Ciężki dzień dziś, nie poszłam na zajęcia, dopóki nie znajdę nowej pracy to mogę sobie na takie zupełnie wolne dni pozwalać...
sylwiolek - no wczoraj już dałam jakoś radę bez kolejnych wyskoków, ale było ciężko, oj bardzo... samopoczucie miałam fatalne i nie mogłam długo zasnąć.. dziś jest nieco lepiej, ale niestety też bez rewelacji, mam nadzieję jednak uniknąć słodyczy
carolll - chciałabym móc sobie nie żałować pieniędzy ale niestety póki nie pracuję to muszę oszczędzać, bo na koncie niewiele już zostało... też lubię sklepy z używaną odzieżą, chodzę tam dla przyjemności i z nadzieją że trafię na coś fajnego :) Ostatnio otworzyli mi pod nosem taki z markowymi ubraniami więc już w ogóle bajka... zazwyczaj kupuję tam sobie bluzki ale ostatnio zaszalałam i wcisnęłam się w jeansy River Island za całe 15 zł :D Dzisiaj też się wypuściłam z nadzieją znalezienia czegoś bardziej wyjściowego ale niestety sezon jest na kurtki, swetry i ciepłe ubranka więc nic nie znalazłam.. może się jeszcze przejdę w drugie ulubione miejsce, dobrze że mi przypomniałaś :]
A na koniec moje zdjęcie (no, połowy mojej twarzy, wiele to nie widać :P) z misiem znalezionym w lumpeksie, taki samotny tam był i smutny że nie mogłam go nie przygarnąć mimo że jest zielony i bardziej z żabą niż z misiem się kojarzy :D
http://static.flickr.com/24/54132699_039b83c740.jpg
Macham misiem na papa i idę porobić zdjęcia, toć to mi zawsze humor poprawia!!!
-
Mifka ja tez lubie takie polowania. Tylko ja chodze na Olimpie bo tam jest duzo wszystkiego. Ostatnio znalazlam super koszule hogo bossa za 15 zl. Byla extra tylko ze rozmiar s i sie nie wcisnelam :( Ale pelno tam takich perelek. Sweterki benettona i ralpha laurena. Ostatnio polowalam dwa weekendy pod rzad ;)
-
WItam dziewczyny,
widzę że poruszyłam dość ciekawy temat. Ja w piątek biorę urlop i przy okazji tego, ze będę w Śródmieściu robiła badania (okresowe) to zapoluję na cos fajnego w moich 2 ulubionych ciuchlandach. Będę miała duzo czasu, ja sama, mąż w pracy, dzieci w przedszkolu. Żyć nie umierać.
Mifka życzę mimo wszystko (tzn. twojego dość kiepskiego nastawienia) miłej zabawy.
c.
-
mifka misio moze byl samotny, ale chyba juz mu przeszlo...bo na tym zdjeciu to Ty masz zdecydowanie smutniejsza buzie niz on...usmiechnij sie Skarbie :)
-
Witam dnia czwartego mojej diety :)
Wczoraj po śniadaniu była jeszcze gruszka (100 kcal), 2 kromki wasy z dżemem (90 kcal) - okrutnie mi się chciało czegoś słodkiego i wydało mi się to dobrym wyjściem z takiej sytuacji :) A potem koło 16 obiad w postaci 2 jajek na miękko i małej bułeczki z ziarnami (280 kcal).
Razem wczoraj: 680 kcal ale do tego wieczorem doszło jeszcze jedno piwo i 2 drinki no i trochę ruchu i jednak mile spędzonego czasu aż do 4 nad ranem ;) Ciężko było niecałe dwie godziny później otworzyć oczy. Dobrze że nocowałam u brata i miałam bliżej na wydział więc jakoś dotarłam :)
Na wadze dzisiaj 70,3 kg. Śniadanie niedietetyczne, bo u brata (sam mi zrobił!!! :P) - trzy kanapki z białego chlebka niestety, z wędliną i pomidorkiem. I herbatka, bez cukru of kors. Kalorii nie wiem ile więc napiszę 400, mam nadzieję, że się za bardzo z prawdą nie minę. Teraz wcinam drugie śniadanie - danio + kromka pumpernikla, razem 280 kcal.
Trochę padam na pyszczek, a nie wiem czy nie czekają mnie dziś jeszcze zakupy.. spróbuję nie kłaść się spać w dzień tylko położyć się wcześniej wieczorem, zobaczymy co z tego wyjdzie... jutro najgorszy dzień, od 8 do 17 non stop ćwiczenia, więc trzeba być w miarę kontaktowym. A potem o 19 mam zaproszenie na babską piżamową imprezę halloweenową :) Oglądanie filmów, wcinanie czipsów, chrupków, popcornu, czekoladek, AAA! Waham się czy iść, bo zbyt długo pewno nie dam rady odmawiać... zobaczę jeszcze.
A wracając do kwestii ubrań to na imprezie było chyba wszystko co możliwe. Królowały dekolty po pępek, spódnice nie zasłaniające pośladków, koniecznie bez majtek pod spodem i buty na obcasach na których ja bym nie umiała ustać ;) Nie wiem czy tak marudzę, bo jestem już za stara i się nie znam, czy (oby) tylko mam zachowane poczucie smaku.. to ja już wolę być taka jaka jestem :)
limecia, carolll - a gdzie są te wasze ulubione sklepy? Bo ja to jestem podwarszawska tak naprawdę i w Warszawie nie mam pojęcia gdzie się wybrać, a czasem znajdzie się trochę czasu i chętnie bym poszperała... Doradzicie coś? :)
sylwiolek - na siłę mi uśmiechanie nie wychodzi, dobry humor ciągle gdzieś się przede mną chowa i tylko problemy w kółko dają o sobie znać.. nie bardzo wiem nawet jak odreagować :(
Za to dziś dostałam dobrą wiadomość, zdałam testy kwalifikacyjne na kurs epigrafiki Majów, więc od przyszłego tygodnia już całą parą uczę się hieroglifów... takie oderwanie od rzeczywistości, bardzo ciekawe i wciągające, mam nadzieję że to będzie wieczorami moja metoda na głoda :D
-
cześć
no więc super, że jednak poszłaś i się pobawiłaś. Tak trzymać.
A co do sklepów to ja też od 3 lat jestem podwarszawska ale w w-wie pracuję i łażę po sklepach oczywiście. I moje ulubione to taki spory niedaleko Mariotta, po tej samej stronie ale przed skrzyzowaniem z Chałbińskiego a drugi to prawie na przeciwko Poczty Głównej na Świętokrzyskiej.
Tam naprawdę można znaleźć coś superowego.Dla każdego
pozdrówka
c.
-
Jednak się zdrzemnęłam w dzień i teraz czasu brakuje, nie mam nawet chwili ani siły żeby teraz do Was pozaglądać i napisać parę słów... nadrobię to jutro (o ile nie będę imprezować) albo dopiero w weekend.
Jedzeniowo dziś tak sobie, jutro z rana powinien przyjść Pan Okres, więc apetyt mi dopisuje:
- kawałek kiełbasy na gorąco + 2 małe kromki chleba fitness + musztarda = 370 kcal
- mleko na gorąco = 200 kcal
- mała gruszka = 80 kcal
- kanapka z ziarnistej bułeczki, z polędwicą = 150 kcal
Razem, niestety, 1480 kcal.
A jutro pobudka po 5 i cały dzień poza domem... kolejna próba do wytrzymania :(
PS. I nastrój nadal do niczego :cry: Może jutro uda mi się zajrzeć do tego ciuchlandu na Świętokrzyskiej i jakoś humor poprawić...
-
Mifko moj sklep to nie sklep a bazar i tam jest pelno stoisk z takimi ciuchami. Jest na woli naprzeciwko basenow. W ten weekend sobie jednak odpuszcze, mam troche nauki ;)
-
Droga Miffko :!: Muszę Cię pochwalić, bo jestem nie pierwszy raz na diecie i wydawać by się mogło, że ja potrafię się już odchudzać, prawda :?: Ale im dłużej to robię, tym gorzej mi to wychodzi, A Ty świetnie sobie radzisz ;) ja mam nadzieję, że też będę sobie za jakiś czas mogła powiedzieć, że świetnie sobie radze, bo schudłam już 15kg ;) a najlepiej to 30kg :D, no ale, ale dorbnymi kroczkami dojdę wszędzie ;) potem postaram się pilnować i może jakoś to będzie ;) Tobie też życzę powodzenia :*
http://forum.dieta.pl/forum/viewtopi...=363473#363473
http://www.fototok.tkb.pl/pt/2/41/41411_3.jpg
-
Mifko Kochanie :P dietkujesz sobie calkiem, calkiem...nawet pochwalic troszke mozna...byle nie za duzo ;)
a to pismo Majow...jestem pod OOOOOgrOOOOmnym Wrazeniem :D NAPRAWDE :)
a na poprawe humoru...jesli nie lody w czekoladzie ;) (a wiadomo, ze nie...) to ja proponuje ruch - mi zawsze daje "kopa pozytywnej energii" i od razu swiat pieknieje :P
:!: POWODZENIA :!:
-
I jak idzie dietka? Mi tragicznie, mam juz chwile zwatpienia i mysle co tu zrobic zeby jesc i nie przytyc ;)
-
Coś ostatnio mało w domu bywałam i czasu nie było żeby napisać, więc teraz wyspowiadam się hurtem za trzy dni... niezbyt pozytywne pod względem dietowania ale no cóż, nikt nie obiecywał że będzie łatwo. A może jak napiszę teraz co wchłonęłam to jakoś się powstrzymam przed hurtową konsumpcją dzisiejszego wieczoru ;-)
Nie ważyłam się od czwartku więc dopiero jutro się dowiem jak bardzo przeskrobałam ;P
Piątek:
* jogobella light + 1 wasa = 100
* 2 kanapki z ciemnego chlebka i wędliny = 250
* rzodkiewki do kanapek = 20
* herbata z automatu (z cukrem bo się nie da bez :|) = 50
* czekolada z tego samego automatu = 100
a potem się spotkałam z moim lubym i....
* 1,5 kawałka pizzy = 500
* trochę sałatki cesar na spółkę = 250
Razem: 1270 kcal
Sobota:
* mała bułeczka, fruttis = 250
* princessa = 220
* 2 jajka na twardo z (hghm) majonezem, 2 kromki ciemnego chlebka = 460
a potem pojechałam do siostry...
* winogrona = 140
* pistacje = 320
* 2 kanapki = 300
* sok = 100
* markizy = 280
Dobrze że chipsów nie zjadłam ale i bez tego wynik mało zadowalający:
2070 kcal (brawo mifka, brawo!!!)
Niedziela:
* kanapka z bułeczki = 250
* sok = 100
* winogrona = 140
* markizy = 150
* trochę kurczaka z ryżem = 400
* duszone grzyby = 300
* galaretka owocowa = 180
* ptasie mleczko = 200
Bardzo dietetyczne to jedzenie, nie? :/ Dochodzi 19, w brzuchu mi burczy, a zjadłam dziś już 1720 bezużytecznych kcal :( Zjem teraz może jakiś jogurt na dobranoc i musi mi wystarczyć jeśli nie chcę skończyć tego miesiąca na plusie zamiast na zamierzonym minusie....
Dałam ciała, oj dałam. Ale się nie poddam. NIE :!:
AAnikAA - miło mi Ciebie powitać w moich skromnych progach :) Jak widać i mi nie cały czas wszystko wychodzi ale mam nadzieję że tym razem nie będzie to pretekst do zaprzestania diety bo tak to tylko tyję a nie chudnę... trzymam kciuki za to żeby Tobie się udało, w końcu razem zawsze łatwiej :))
sylwiolek - no chyba już mnie za dużo pochwaliłaś bo widać, jakie są efekty :P Nie no, żartuję, ale tak mam że jak ktoś przede mną postawi michę z pistacjami to jak ja mam ich do jasnej anielki nie zjeść?! Paznokcie sobie połamałam od otwierania, ale zjadłam co do okruszynki :| Muszę się nauczyć odmawiać albo jeść z umiarem a nie wszystko to co dają.... Ruch by mi się przydał, jestem strasznie zasiedziana i mam ochotę zaszywać się w domu i nigdzie nie ruszać, poza trasą pokój-lodówka i pokój-toaleta.. straszne to jest!
limecia - a Ty się nie poddawaj, w końcu ktoś musi dać radę pokazać że się da wytrzymać nawet w najtrudniejszych momentach, żeby inni mogli w to uwierzyć.. i w swoje siły!!! Mam nadzieję, że byłaś grzeczna? Zresztą i tak zaraz pójdę zajrzeć do Twojego wątku i wszystko wyjdzie na jaw :P
A i jeszcze coś mi się przypomniało - dostałam od siostry spodnie, bardzo fajne, Levi'sy, na które sama bym sobie raczej pozwolić nie mogła... tylko są oczywiście za małe! I tak dobrze, że mi na tyłek wchodzą, ale do zapięcia na brzuchu brakuje z 10 cm... zresztą jutro zrobię dokumentacyjne zdjęcie. Mój cel to się w nich zapiąć chociaż na święta.. ciekawe czy się uda :))) Szkoda żeby leżały w szafie i się starzały jak połowa mojej garderoby która na mnie się już nie mieści :(
-
No to obie mamy cos na sumieniu ;) Ja wlasnie zjadlam pomidora z cebulka, smazone bez tluszczu i mi dziwnie niedobrze. Do tego za duzo pieprzu wsypalam. Chyba mi sie odeche jedzenia do jutra. Bleh
-
Oj, limecia, to ja wczoraj bardziej przesadziłam - zjadłam na kolację trzy kromki białego chleba z serkiem almette i dżemem, szejmonmi :oops:
Za to dziś na wadze (nie dziwne) bez rewelacji - 70,4 kg. Na śniadanie wcinam czokapiki z mlekiem 2% prosto z lodówki, bo nic mi się robić nie chciało. I tak późno wstałam i muszę się spieszyć bo idę z młodą do kina.. Więc nic już przed wyjściem zjeść nie zdążę, potem będzie obiad (poza domem niestety ale postaram się utrzymać w ryzach) a do domu zajadę późnym wieczorem więc najlepiej jak niczego nie zjem już. No ale zobaczymy ;)
-
No i było tak jak przewidziałam - w kinie udało mi się wytrwać mimo zniewalającego zapachu popcornu (mam bzika na jego punkcie) oglądałam Gnijącą pannę młodą popijając ino wodę niegazowaną. Potem był obiad, poza domem ale domowy. I nie wypadało odmówić, więc zjadłam: kotleta mielonego (chyba ;) z ziemniakami i buraczkami. A na deser kawałek tortu bezowo-kawowego. I herbatka słodka chyba. Po powrocie do domu talerz gorącego mleka, coś za mną chodzi to mleko ostatnio. Może nie było dietetycznie, ale kalorycznie zbyt strasznie też nie. I tak byłam dzielna ;)
Kupiłam sobie szalik i teraz mnie dręczy bo drogi był. Ale naprawdę mi się podobał i ożywi mi trochę mój czarny image.. Nic to, może wyrzuty miną, oszczędzę na słodyczach ;P
Dobrej nocki!
-
Rano na wadze 69,8 kg, więc cel na październik osiągnięty :)
Zmierzyłam się też:
* talia: 82 cm (-7 cm????? niby wtedy byłam przed okresem, ale żeby aż tyle?? może coś źle zmierzyłam..)
* brzuch: 98 cm (-4 cm???? no no....)
* biodra: 105 cm (- 4 cm??!?!!? bo jeszcze uwierzę że mi tyle wszędzie ubyło!)
* udo: 60 cm (-1 cm)
* łydka: 38 cm (-1 cm)
Trochę uszło powietrza z mojego balonika, uff :)
To mnie motywuje do dalszego działania :) Dziś na śniadanie waniliowy danio i dwie kromki chlebka fitness (310 kcal)
-
Mifka gratulacje! Pierwszy etap zakonczony sukcesem, nastepne pewnie tez ;) Trzymam kciuki i zycze powodzenia. I prosze sie nie obiadac bo ja wszystko widze ;)
-
Dziękuję, limecia! Też mam nadzieję że ostatecznie skończę jako ładna, zgrabna i powabna dziewczyna, tylko marnie to widzę jeśli nie zabiorę się w końcu za ćwiczenia :!:
Przyszłam już teraz wyspowiadać się z dzisiejszego jedzenia bo sięgam po słodkości i boję się że skończę na jedzeniowym maratonie... Denerwuję się tym że weekend mi przeciekł przez palce, nawet nie odpoczęłam. Jutro znów pobudka o 5 i powrót do codzienności.. a ten tydzień na studiach dodatkowo dłuższy bo czeka mnie kolokwium w sobotę (GRRR!!). Siedzę smutna, martwię się drobnymi problemami (a to że zapomniałam podstemplować legitymacji, a to że muszę zdążyć przed innymi wpisać się na wcześniejszą godzinę kolokwium, a to że mój chłopak pojechał do rodziców i sprawia wrażenie jakby o mnie zapomniał...) i tak mi czas ucieka i ucieka. W kuchni kusi ciasto i ciasteczka a ja ze smutku zjadłabym ich całą tonę. RATUNKU!!!!!!! :(
Dziś po śniadaniu było jeszcze:
- zupa cebulowa z torebki = 45 kcal
- cielęcina+ziemniaki+ogórki kiszone = 290 kcal
- 3 markizy = 225 kcal
- i jeszcze 2 markizy = 150
Razem: 1020 kcal - a przydałaby się jeszcze jakaś kolacja... no nie wiem :(
Samotnie mi :cry:
-
hej!
mi też jakoś smutno i samotnie dzisiaj..............
mało zjadłam trochę ruchu ale jakoś mam kiepściutki humorek,nie wiem co się ze mna dzieje
najgorsze że ostatnio śnią mi się lodówki pełne ciast,słodkości, a nawet cukiernie :lol: :lol: :lol:
pocieszam sie ze to przejsciowy etap,na początku diety!
pozdrawiam serdecznie!
-
Mofka faceci tak czasem maja ale jak Ci cos nie pasuje to mow mu prosto z mostu bo aluzji tez nie rozumieja. Jak moj cos przeskrobie to od razu dostaje po glowie i znowu dziala jak w zegarku. A na wieksze klopoty to bardzo powazna rozmowa i nie mow jaki jest niedobry tylko jaka Ci to sprawia przykrosc. U mnie zawsze skutkuje. Ja dzis dzien niestety zakonczylam zle i nie wiem nawet ile zjadlam bo juz przestalam liczyc. Ale jutro bedzie godzinka cwiczenia i trzymanie diety to moze przejdzie. Zjem ze dwa punkty mniej a z cwiczen moge odjac 12 wiec moze wystarczy ;) bo naprawde sporo pochlonelam :( Dobra zmykam teraz. Trzymaj sie!
-
Mifka mialo byc oczywiscie. Straszne literowki robie :/
-
Ech, zjadłam jeszcze dwie markizy i wypiłam self-made szokoladę w postaci kubka gorącego mleka i rozpuszczonych w nim dwóch kostek gorzkiej czekolady... Znów zaczęłam zajadać smutki a miałam tego nie robić :( Wszystko dlatego że nie mam przyjaciół, z rodzicami kontakty dobre ale raczej niezbyt bliskie... i nie mam z kim porozmawiać. Duszę wszystko w sobie i efekt jest jaki jest. I tak dobrze że przystopowałam i do teraz wytrwałam na wodzie, ale to tylko dlatego że mi było tak słodko że aż niedobrze.
Późna godzina, spać nie mogę, jutro powinnam być przytomna ale marnie to widzę. Za namową limeci zdobyłam się na pogadanie z moim M. (nawet mi nie powiedział że wrócił, sama musiałam się domyślać no jak to tak...!!). Humor mi się nie poprawił, wręcz przeciwnie. Niczego nie wywalczyłam i nadal nie wiem co o tym myśleć. Źle mi okrutnie. Chyba obejrzę jakiś film jeszcze bo inaczej nie usnę. Obym znów nie trafiła na jakiś o miłości!
limecia, ja też jutro poćwiczę za te słodkości... mam programową siłownię ale zastanawiam się czy nie zaszaleć i nie pójść w końcu na aerobik wieczorem... jak się wyrobię wcześniej z nauką to chyba tak zrobię, może mi to samopoczucie poprawi :)
elefancika, też tak kiedyś miałam, kilka nocy pod rząd śniły mi się placki ziemniaczane :lol: Ale po jakimś czasie mija na szczęście, to pewno efekt zasypiania z burczącym brzuchem :)
-
Dziś na wadze 69,7 kg. Dobrze, że nie w górę. Teraz jem lekkie śniadanko (2 wasy z polędwicą, sałatka z dwóch pomidorów, szczypiorku i kapki cebuli - 200 kcal) a za godzinę wybywam na siłownię. Potem muszę jeszcze pojechać na wydział załatwić wszystko z tą nieszczęsną legitymacją. I będzie z górki, bo jutro nie ma testu z koszmarnych biznesowych słówek z angielskiego!! Więc mam mniej roboty, tylko prace domowe z jednego kursu internetowego.. cieszy mnie to niezmiernie :)
I zrobiłam sobie już lightowe jedzonko na po-powrocie-do-domu, nie skuszę się więc na nic szybkiego i bezwartościowego bo czeka na mnie coś pysznego, o!
Humor lepszy jak widać. Chyba zacznę chodzić spać o 23 i znikną moje wieczorne i nocne paranoje...
-
hej Mifko,
gratuluję zaliczenia pierwszego etapu dietki. Jest dobrze. I wymiary juz znacznie lepsze i samopoczucie pewnie też. Może faktycznie zacznij chodzić wcześniej spać. A juz na pewno przed 12.
pozdrawiam
c.
-
Ano, z tym snem to u mnie marnie... Dziś chyba o 22 wyłączę komputer to może do północy uda mi się znaleźć w łóżku i zasnąć. Już jestem wykąpana, włosy sobie schną, zrobiłam co do zrobienia miałam - może jakoś się uda dziś :)
Jedzeniowo dziś po śniadaniu było jeszcze tak:
- gruszka = 100
- 4 rzodkiewki ;) = 15
- mleko na gorąco = 200
- 2 markizy (GRR!) = 150
- 2 parówki drobiowe + 2 kromki chlebka fitness + musztarda = 285
- bułeczka z ziarnami + serek topiony light = 200
Razem: 1150 kcal
No i byłam dziś na siłowni, zawsze 1,5 h ruchu :) Na aerobik już nie poszłam ani na solarium ani nic bo pieniędzy dalej niet... za to spotkałam kolegę z mojej dawnej pracy i chyba spróbuję tam wrócić. Trudno, będę od 6 do 21 poza domem ale chociaż nie będę narzekać na brak pieniędzy. Może sobie wynajmę pokoik w Warszawie i zyskam 3h dziennie na dojazdach. Sama nie wiem.
I jeszcze coś - bierzecie może pigułki antykoncepcyjne? Jak tak to ma to jakiś wpływ na wasze odchudzanie? Ja brałam dwa lata Cilest, b. ciężko mi było się z nim odchudzać, jak tylko się przestawałam pilnować to tyłam. Poprosiłam ginekologa o coś lepszego, dał mi Nymphette bodajże albo jakoś podobnie, brałam pół roku i wtedy mi przybyło najwięcej kg.. teraz wróciłam do Cilestu ale waga mi spada w zasadzie tylko w te dni kiedy od niego odpoczywam... co o tym myślicie? Jutro mnie czeka wizyta o ginekologa i zastanawiam się czy by nie spróbować jakoś tego zmienić...
Kończę, bom zmęczona. Dobrej nocy, kobietki.
-
hej mifko, :lol:
ja po paru latach wróciłam do pigułek i poprosiłam lekarza o jakis najnowszej generacji, który nie zatrzymywałby wody w organizmie. I dał mi jasmine. Są ok. Na pewno na nich nie tyję. Ale są stosunkowo drogie. 40 pln jedno opakowanie.
Chociaż parę lat temu stosowałam cilest i też właściwie nie sądzę abym od nich jakoś specjalnie utyła. Moze to nie w tym tkwi proble tylko jednak w naszym jedzeniu...
pozdr.
c.
-
Helou!
carolll, te pigułki wszystkie drogie, niestety.. :( Cilest to też wydatek koło 35zł/miesiąc. A te poprzednie które brałam to były Novynette, przypomniało mi się dziś - niby nowszej generacji i mniej hormonów ale dużo gorzej się po nich czułam.. Dziś lekarz przepisał mi następne trzy paczuszki Cilestu ale.. nawet nie wiem czy będę miała po co je brać.... :| Ciężko jest ostatnio między mną i M. i nie wiem co z tego będzie.
Pewno w dużej mierze przez to nie mogę zasnąć i w kółko budzę się w nocy..
W dzień jakoś trwam ale ciągle sięgam po słodycze, niestety. Dziś znów zapolowałam na markizy, ale że ostatnia została to nie ruszyłam widocznie mi się za mało wydało (?) ;)
Dziś zjadłam:
* kawałek papryki, trochę chudego białego sera ze szczypiorkiem i rzodkiewką, chlebek fitness = 120 kcal (prawie połowy nie zjadłam..)
* jabłko = 100 kcal
* 1,5 pomarańczy = 80 kcal
* kilkanaście paluszków = 90 kcal
* orzeszki ziemne light = 200 kcal
* pół torebki brązowego ryżu, berlinka, trochę sosu słodko-kwaśnego = 330 kcal
* kinder kanapka = 115 kcal
* bułka z ziarnami dyni + serek topiony light = 150 kcal
Razem: 1185 kcal
Nie jest najlepiej ale i załamywać się nie mam czym. Jutro się zważę o ile będę tym razem rano pamiętała.
Bolą mnie wszystkie mięśnie po siłowni, a zwłaszcza te brzucha. Nie ma kto mnie przytulić i poprawić humoru... BUUUUUUU :(
Na pocieszenie zaczęłam się bawić starymi zdjęciami i znalazłam taki o to zachodzik słońca prosto z Paryża i z lepszych czaśów:
http://static.flickr.com/32/59422683_5a87b713e6.jpg
A w ogóle jeśli lubicie oglądać zdjęcia to moje są w dużych ilościach tutaj: http://flickr.com/photos/mivella.