-
Xenuś dobrze Cie rozumiem że nie masz głowy do diety.
Moja siostra też chciala uniewaznic małżeństwo, bo jej mąż ją oszukal co do swojej przeszlosci...i wiem ze to jest w kosciele katolickim mozliwe.Tylko u niej jest to juz latwiesze bo nie żyją razem, toczy sie sprawa o separacje.
Odnosnie Twojego męża, ......myśle ze powinnas przestac sie męczyc...no bo ile mozna tak zyc?...ale to musi byc przemyslana decyzja...musisz byc pewna co zrobisz ze soba i coreczka.....
zadnych pochopnych decyzji...
-
Xeniu :)
Przepraszam, długo się nie odzywałam, ale to nie tylko na tym wątku, w ogóle mnie nie było na forum - sesja, a potem jakoś tak mnie od kompa odpychało. Ale już jestem. :) Poza tym kiedy tylko byłam, to na bieżąco czytałam wątki, po prostu nie pisałam.
Co do Twojego męża.. wydaje mi się, że jednak decyzja o rozstaniu i rozwodzie byłaby najlepsza. Oczywiście, to wszystko nie jest takie sobie łatwe hop siup i już.. i trzeba też się zastanowić co potem, gdzieś z Wiką musicie się podziać i z czegoś żyć. Ale ja zawsze uważam, że jeśli się czegoś chce i potrzebuje, to da się zrobić. Trzeba chcieć i naprawdę się zaprzeć, znaleźć w sobie jak najwięcej sił i pokonać przeciwności.
Poza tym, moim zdaniem, nie wiem czy może być w takiej sytuacji coś gorszego, jak ciągnięcie wszystkiego w takim bezruchu i odsuwaniu w czasie decyzji - nie chodzi mi tu o żadną krytykę Ciebie, nic z tych rzeczy - po prostu, takie przeciąganie wszystkiego szkodzi chyba najbardziej Tobie samej - zastanawiasz się, ciągle rozważasz i cierpisz. Takie rozdarcie Ci nie służy..
Jedno jest pewne, będziesz potrzebowała bardzo wielu sił. I głównym ich źródłem musisz być Ty sama, bo to chyba oczywiste, że nie mąż, niestety.. Forum może pomóc i myślę, że dziewczyny będą Cię wspierać. Ale to Ty i Twoje zawzięcie jest tu najbardziej istotne.
I w sumie dlatego też uważam, że podjęcie na nowo diety mogłoby być, powiedzmy, dobrym pierwszym krokiem. Jasne, na początku cholernie ciężko.. Ale z czasem dostaje się takiego zastrzyku energii, bo wreszcie będziesz robiła coś tylko dla siebie, wreszcie coś zaczniesz zmieniać i czuć, że Twoje życie jest w Twoich rękach.. i będziesz miała znacznie więcej sił do innych spraw. Tak to widzę.
Do niczego Cię oczywiście nie zmuszam, zresztą nie mam do tego żadnych praw ani powodów :) może też być i tak, że walka z paroma rzeczami naraz, czyli kilogramami i małżeństwem będzie znacznie cięższa niż gdybyś starała się pozbywać problemów po kolei.. to zależy już od Ciebie, od Twojego charakteru i siły woli - ale w trudnych sytuacjach ta ostatnia naprawdę potrafi zaskoczyć..
Nie oglądaj się na nikogo, nie użalaj i nie szukaj wymówek. Po prostu zrób sobie podsumowanie tego jakie jest w tej chwili Twoje życie i obiektywnie zastanów, czy Ci się to podoba. I pomyśl, czy chcesz, żeby kolejne dni, tygodnie, miesiące, lata? tak wyglądały? Im szybciej zaczniemy zmieniać nasze życie na lepsze, tym lepiej dla nas samych :)
Trzymaj się i bądź dzielna!
Ściskam,
C.
-
Wpadłam aby zyczyć miłego dnia. Ponieważ dzisiaj nadrabiam zaległości na forum to nie będę się za bardzo rozpisywać, ale obiecuję że jutro wpadnę na dłużej.
Pozdrawiam!
-
Czesc wam Kobietki:) czujecie tą wiosne w powietrzu?:) bo mnie wczoraj dopadło :D
spotkałam kogoś przesympatycznego na swojej drodze i czuje sie niesamowicie dobrze z tego powodu...:)
nie chce zapeszać, ale chyba sie polubilismy:)
bylam dzis na silowni, chodze dwa razy w tygodniu...jak sie tak czlowiek zmęczy pożądnie to aż chce się żyć...i ile werwy i zapału do działania...polecam wysiłek:)
a kilogramiki lecą:)
paaaaa
-
Xenusia ! Co u Ciebie słychać, gdzie się podziewasz?
Pozdrawiam!
http://gify.nep.pl/gify/przyroda/slonce/2.gif
-
CZEśC BALBINKO KOCHANA WIDZE ,żE TYLKO TY COś PISZESZ :)
U MNIE NIC CIEKAWEGO WłASNIE MIJA DRUGI TYDZIEń JAK JESTEM MEGGGA PRZEZIęBIONA.
DZIęKU BOGU MOJE DZIECKO JEST JUż ZDROWE.
PRZYTYłAM ZNOWU TAK ,żE NIEMAM SIłY SIę RUSZAć.
NIE MAM SIłY DO DIETY ANI WSPARCIA ANIA SAMOZAPARCIA.
NIC MI SIę NIE CHCE TAK CZASAMI JUż MYśLE żE PO CO żYć?
WIEM WIEM MAM DZIECKO , MAMę SIOSTRę ALE TO NIE JEST WSZYSTKO TAKIE PROSTE.
WCZORAJ DOWIEDZIAłAM SIę OD LEKARZA ,żE OJCIEC MOJEGO DZIECKA MA SCHIZOFRENIE I JESTEM W SZOKU.
WCZORAJ SIEDZIAłAM I PłAKAłAM Pół NOCY ,żE MI SIę TRAFIłO TO WSZYSTKO AZ SZKODA GADAć.
MOżE WAM SIę UDą DOPIąC SWOJEGO CELU DO WAKACJI BO U MNIE TO NIE MA SZANS.
PRZEDTEM BARDZO CHIAłAM ZAJśC W CIążE Z DRUGIM DZIECKIEM A TERAZ PO TYM WSZYSTKIM CO SIę STAłO NIE MA MOWY.
DLACZEGO TYLKO BALBINKA I EWA CZAAMI PISZą GRZIE RESZTA , NIKT NIE CHCE SIę OCWALIć SWOIMI SUKCESAMI?
DOMYśLAM SIę żE NIKT NIE CHCE NIC PISAC PO MOICH WYWYODACH I ALE Z TEGO CO WIDZę JEST WąTEK CHęTNIE CZYTANY. :D
NO TO NA DZISIAJ STARCZY JA CODZIENNIE JESTEM NA NASZYM http://TKU WIęC JAK KTOS COś NAPISZE...TKO ANIA<br />
-
Aniu - ciężko mi czytać Twoje zwierzenia. Ale ja już swoje powiedziałam tonę postów temu. Nie masz innego wyjścia jak zadbać o siebie i o dziecko. JEŻELI jemu się polepszy - zawsze możecie się zejść z powrotem. Teraz zwiewaj ile sił w nogach :!: Bylebyś miała dokąd .. :( Im dłużej siedzisz i myślisz CO zrobić, tym dłużej nic się nie zmieni. Aż przyjdzie nieszczęście. Jeśli rzeczywiście CHCESZ tej rady - UCIEKAJ. Zajmij się separacją, działaniem - a odejdzie Ci chęć na zajadanie kłopotu. W działaniu człowiek nie myśli tak zażarcie o żarciu.
Proszę i każę - biorąc na siebie odpowiedzialność, za to co mówię. Z własnego doświadczenia.
U C I E K A J :!: :!: :!: :!: :!:
-
-
Witaj!!!!
Przeczytałam cały twój wątek i zupełnie Cię nie rozumiem. Jesteś silną kobietą. Tylko zobacz co ze sobą robisz. zaczęłąs bardzo ładnie. Dopisuje Ci humor, dietkujesz, piszesz posty, raz jest lepiej, raz gorzej ale piszesz. Kilka ostatnich stron, to właściwie ciągłe pretensje, "ja jestem codziennie, was nie ma więc po co będę pisać, dlaczego mnie opuściłyście". Ty je zwyczajnie wpędzasz w poczucie winy. One też mają swoje problemy, w domu, pracy, zły humor i czasem im się nic nie chce. Wchodzą na twój wątek i co widzą. Pretensje, co prawda ukryte, ale zawsze. Skoro wymagasz od innych, zacznij od siebie. Pisz, co cię boli, jak ci idzie dietkowanie, co w domu. A ona co jakiś czas z radością będę się pojawiały żeby zwyczajnie pogadać.
Mam wrażenie że postanowiłaś zwalić winę za swoje życie na innych. Ale to ty musisz podjąć decyzję o separacji, bądź rozwodzie. I to nie za jakiś czas, ale natychmiast. Schizofrenia to ciężka choroba. Twój mąż w jedenj chwili może zamienić się w szaleńca. I w takiej atmosferze chcesz wychowywać swoje dziecko? W strachu, poczuciu bezsensu. Z mamą, która jest ciąle zdenerwowana, w dołku i ojcem schizofrenikiem. Jesteś odpowiedzialna nie za niego, ale za swoje dziecko. I to dla niego powinnaś coś z tym zrobić. Jestem prawnikiem i moi klienci maja problemy czasem większe od twoich, ale ja mogę im tylko radzić, decyzja należy do nich. I zawsze modlę się, żeby podjęli ją zanim stanie się jakieś nieszczęście.
Identycznie jest z twoim odchudzeniem. Nie próbujesz schudnąć dlatego że tak będzie lepiej dla Xeni, ale dlatego że chcesz mieć kolejne dziecko (to nie taki znowu najgorszy powód :) ), dlatego że jesteś zła, bo ludzie oceniają cię tak jak widzą. Odchudzanie zaczyna się w mózgu, a dla niego to są głupie argumenty. Pogadaj sama z sobą i znajdź powody dla których chcesz schudnąć, ale takie tylko dla ciebie, dobre dla twojego ciała. Przekonaj swój mózg, że warto podjąc taki wysiłek, a dalej będzie z górki. Nie będzie łatwo, ale dasz radę.
Tylko pamiętaj jak schudniesz, to nie znaczy że będziesz szczęśliwa. Bo szczęscie to nie my sami, ale ludzie którzy nasz otaczają, kochają, wspierają. Jeśli twoja córcia będzie szczęśliwa, to i ty też będziesz, bez względu na to ile będziesz ważyła. A ona wchodzi w najruchliwszy wiek, nie boisz się, że przez to że nie możesz się ruszać kiedyś nie będziesz w stanie wystarczająco szybko zareagowac na niebezpieczeństwo jej grożące? Ja dla swojego dziecka w zeszłym roku wsiadłam na rower, poszłam pływać z nim w jeziorze. Pomimo wstydu. Bo dla niego zrobię wszystko. I dzięki niemu mimo 130 kg jestem w miarę sprawna, nie super, ale dają radę, nie trzeba mnie reanimować po godzinnym spacerze.
A zawdzięczam to tylko jemu.
Xeniu nie piszę tego wszystkiego żeby cię zdołować. Wręcz przeciwnie, chcę żebyś zaczęła walczyć i żebyś wygrała. Czasem solidny kop bardziej pomaga niż czułe głaskanie. Przynajmniej mnie. Mam przyjaciółkę, która średnio raz w miesiący w ten sposób ustawia mnie do pionu. I zawsze jej za to dziękuję.
Mam nadzieję, że nie obraziłaś się na mnie.
Pozdrawiam!!!!!
-
Xenusia!
Musisz zacząć walczyć i nie poddawać się. Pomyśl sobie, że musisz to zrobić przede wszystkim dla córeczki, oczywiście dla siebie też. Kłopoty na pewno niesłużą dietkowaniu, ale spróbuj się wziąść w garść. Każda z nas musi się zmagać z jakimiś problemami , jedene z większymi, inne z mniejszymi ale jednak.
Pozdrawiam Cię gorąco!