-
ZAJACZKA PIEKNEGO
DYNGUSA MOKREGO
MILOSCI WIECZNEJ
DROGI TYLKO MLECZNEJ
SWIAT W SZCZESCIE OWOCNYCH
ZYCZY......
KURCZACZEK WIELKANOCNY
-
Nadszedł dzień kiedy zaczynam kolejny etap diety....
Zaczynając 7 stycznia nie zdawałm sobie sprawy, że tak ciężko mi będzie.... i że po 10 kg mogę zacząć już nie dawać sobie rady...
Teraz już wiem, że dieta sama w sobie lekka nie jest...
Zaczynałam już wariować... ciągle myślałam o wadze... ciągle o tym mówiłam... patrzyłam mojemu mężowi cały czas w talerz... co je i czemu to a nie tamto... że niezdrowe itp... wariactwo...
Moja siostrzyczka uświadomiła mi fakt i jakoś do mnie dotarło, że stałam się maniaczką mojej diety... stałam się zakładnikiem...
Na święta zrobiłam sobie odpoczynek... od liczenia kcal... od patrzenia ciągle w talerze czyjeś i swój...
Nie przytyłam... nawet 100 gram jest mnie mniej...
Nie ćwiczyłam, jadłam niedużo lecz wszystko.. niczego sobie nie odmawiałam... kiedy czułam że mam dosyć przestawałam... no i sparwdziło się... 
Dzisiaj z wagą 67 zaczynam kolejny etap swojej diety... a raczej dążenie do właściwej wagi... zostało mi 13 kg... Dzisiaj włączam licznik, lecz napewno już nie pozwolę by dieta zawładnęła całym moim ja... bo to ja jestem górą..
-
Witaj Pyzunio!
Dawna mnie u Ciebie nie było , ale już nadrobiłam zaległości. Widzę, że tak jak ja postanowiłaś dzisiaj z pełną zaciętością zacząć nowy etap walki o swoje. Trzymam kciuki za pełny sukces!
Pozdrawiam gorąco
-
Pyzunia - madrze robisz. Dietą, jak wszystkim, można się zmęczyć, znużyć, można mieć dość. Sama w tej chwili to odczuwam. U mnie na szczęście sprawdza się taktyka odliczania dni na diecie ścisłej, ale ja tak odliczam od 4 miesięcy bez mała i... też mi już to zaczyna bokiem wychodzić. Ja niezmiennie powtórzę to, co przeczytałam u Devoree i co mnie olśniło - nie da się być całe życie na diecie. Trzeba znaleźć taki sposób jedzenia, który będzie smaczny, niemęczący, a jeszcze przy okazji pozwoli zgubić nadbagaż. Ja właśnie coś takiego mam zamiar wcielić w życie po aktualnej turze DC. Wprawdzie trudno jest choć na krok wycofać się z diety, kiedy wyznaje się niemal dietetyczną religię przez kilka miesięcy, ale trzeba. Bo w życiu trzeba umieć zachować umiar, we wszystkim.
Pyza, życzę Ci serdecznie, żeby następne 10 też sobie poszło precz, ale na spokojnie, niezauważalnie, bez Twojego wysiłku
Trzymaj się mocno i nie daj dietetycznemu szaleństwu.
p.s. dla mnie Twój suwaczek i tak jest oszałamiająco piękny
-
Witaj pyzuniu, wrocialm!
Zrobilam dokladnie to samo co Ty na swieta- odpusilam, nie przesadzajac.. Co prawda za mna dopiero 6 kg, ale metoda sie oplacila, kolejny kg polecial.. Byle nie jesc paskudztw zapychaczy.. I z umiarem..
I uwazam tez, ze lepiej jest sie za bardzo z dieta nie afiszowac i bron boze nie narzucac domownikom "bo zdrowe".. lepiej przy okazji zrobic pyszny dietetyczny obiadek i zachecic, a noz zasmakuje? Moj luby uwielbia parzona rybe z warzywami i sam juz ja szykuje czesto mimo, ze wczesniej na haslo gotowana rybka az sie trzasl..
Moze to i dluzej potrwa, ale bedzie "na dluzej".. Pozdrowienia od czekoladowego mini zajaczka w moim brzuchu..
-
Hej Pyzuniu
Gratuluję kolejnego kilosika
Cieszę się, że wyluzowalaś w święta , to ważne aby nie dać się zwariować !!!
Ja tez wyluzowałam, jeśli mogę tak powiedzieć hiiii hhhiiiiiiiiiiiii luzik ten kosztował mnie 2 kiloski up
Teraz już pełna mobilizacja
zaczynam znowu chudnąć
Buziaki H
-
cieszę się pyzuniu , że luz świąteczny przyniósł Ci efekty. Zostało nam prawie tyle samo do końca
-
Pyzia Mizia!
)))
dobrze,ze takie rozsadne cie refleksje naszly. Mozna zameczyc tym gadaniem! Wiadomo, cieszymy sie, to jest wazne dla nas, stramy sie i duzo nad tym pracujemy ale po co nam male tylki jak nikt sie z nami nie bedzie przyjaznil bo upierdliwe jestesmy?
Od niedawna nie wspominam juz nic nikomu o diecie tak na wszelki wypadek i w nagrode wczoraj kolezanka mnie spytala o diete! I zadawala pytania! Dopytywala! Upewniala sie! Powymadrzalam sie , naradzialam, naopowiadalam! Ah! ulzylo
a na koncu i tak ja tu do nas odeslalam jako do glownego skladnika diety !
sciskam chudzineczko!
-
Waga stoi.... a nawet poszła w górę przedwczoraj i od przedwczoraj spadła tyle samo ile poszła w górę...
Motywacja mi powoli siada i jak waga się nie ruszy to będę gryzła i kopała
bo nie rzucę się napewno na jedzonko... o co to to nie...
Od wtorku wróciłam do ćwiczeń - narazie aby przeskoczyć 20 minut raz na dwa dni stepu no i trechę rozciągania... codziennie brzuszki i przeciąganko... tańczę z córą na rękach po paręnaście minut dziennie... nawet przy gotowaniu włączam sobie muzykę... spacerki uprawiamy obie w tempie ślimaczym coprawda ale jednak... nie wiem co jest i zaparłam się żeby to przetrzymać, ale to trwa już miesiąc.... waga w górę i w dół ale cały czas w pobliżu 67...
Niech ktoś ją kopnie... bo moje kopanie nic nie daje 
Dzisiaj może wyjdę na rowerek... jak sobie pojeżdżę to jutro może troszkę w dół
Marzenia...
Dopisek: godzina 17:45... za nami (mną i niunią) otwarcie sezonu rowerowego...nawet nie poczułam że jeździłam te 40 minut.... za dobra kondycja
-
Przesuwam suwaczek o 0,3 w dół...
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki