-
Pisać nie mam o czym - wszystko się układa... z wpadek zaliczyłam wczoraj dwie łyżki kapuśniaku i plasterek gotowanej szynki po swojej kolacji, przy karmieniu córki - co dużego grzechu kalorycznego nie zrobiło... a dodało jeden wniosek, że muszę jeść kolację razem z nią i najlepiej to samo
już kiedyś próbowałam i szło dobrze - później jakoś zmieniło się coś no i było już gorzej z utrzymaniem swojego ostatniego posiłku.
Jako grzechu tego nie traktuję, bo co innego gdyby to była czekoladka czy jakiś cukierek, ale z kapuśniaczka mnóstwo zdrowia - a i szyneczka gotowana tłusta nie była a białeczka troszkę miała... 
Jutro ważenie i pomiarki i mam słodką cichutką nadzieję, że mimo iż nie czuję specjalnie po ubraniach coby mnie ubyło, to jednak będzie może troszeczkę mniej...
-
pyzka, kapusniaku nie zaluj- kapusta kiszona odchudza
wpadlam powiedziec pa, bede gdzies za miesiac.. nie porzucam dietki, porzucam komputerowanie tylko.. pokus bedzie sporo, ale postaram sie trzymac.. w koncu lato i jesc sie nie chce, prawdza..
nie che, nie chce, nie chce- jak powtorze jeszcze kilka razy, to moze rzeczywiscie sie nie bedzie chcialo..
w kazdym razie, buziaki i trzyymaj sie..
-
pyza nie smutkaj się - jakby każda z nas grzeszyła kapusniaczkiem to wszytskie byłybyśmy laski jak nie wiem co (hyyyy i tak jesteśmy laski tylko z paroma kiloskami więcej)... jak silan napisała kapusta odchudza, więc nie przejmuj się takim grzeszkiem 
trzymam kciukaski za pomiarki!!
-
Kapusta, nie kapusta, coś mi w tym tygodniu nie podpasowało - po porannym ważeniu zawód w oczach... tylko -0,4 kg... a przy takim ładnym dietkowaniu myślałam że coś się ruszy a tu nici... bęc...
Pewnie jutro na złość będzie lepiej... bo jutro też się zważę, tak dla pewności... suwaczek zmieniam na 65,7 bo się należy... i zaczynam się z tego cieszyć... bo jednak w dół a nie w górę....
Zaraz dokończy gotować się pyszny barszczyk ukraiński... doprawię go jogurtem... i dużą ilością pietruszki i kopru... a potem rowerek... niunię w siedzonko i mykamy na wieś... 18 km w jedną stronę, w większości przez las i pola..
-
Witaj Pyzuniu. Wagą sie zbytnio nie przejmuj wkońcu spada w dół . Bez pośpiechu pomalutku , pomalutku dojdziesz do wymarzonej wagi.
. Rowerek to bardzo dobra inicjatywa, ja mam jedynie stacjonarny a przyznam , że przydał by mi sie taki zwykły żeby urozmaicić swoje podróże , narazie jest tylko okno pokojowe.Pozdrawiam cieplutko
i życze powodzeni przy kolejnym ważeniu . Buźka:*:*:*
-
Hejka Pyzuniu
Bardzo ładnie Ci idzie
Sama przecież wiesz, że raz waga spada wolniej raz szybciej a i zastoi nie brakuje
Najważniejsze, że idzie nieustająco w prawą stronę a nie jak u niektórych prawdziwych grzeszników powoli w lewą
Musisz uzbroić sie w cierpliwość i przypomnij sobie stare ludowe hiiiiiiiiiiihiiiiiiiiiiiiiii przysłowie:
co nagle to po
Dzięki za odwiedziny i antyprasowalnicze zrozumienie
Buziaki H
-
pyza zawsze dobre i to 0,4 kg... jak ja przez miesiąc przy przykładnym dietkowaniu nie schudłam nawet 0,1 kg... no ale teraz idzie mi dobrze 
tez pojeździłabym sobie na rowerku, ale niestety choróbsko się jakies do mnie przyczepiło mi nie chce sobie pójść
pozdrawiam
-
Wskakuję dzisiaj rano na wagę... (odwyk działa bardzo kiepsko, ale to w końcu taki niewinny nałóg
nie będę na siłę z tym walczyła) a tu 64,9...
Schodzę i wchodzę... 64,9 - żartuje sobie ze mnie
jeszcze raz... 65,3 - no teraz jestem skłonna uwierzyć 
Wczoraj z rana trasa do 3Miasta i wieczorkiem powrót - w domku byłam na 21:30... i mimo tajskiego pysznego kurczaczka kokosowego (odsączonego na ręczniczku
), kilku kanapek - bo niespecjalnie miałam co innego wziąć na drogę a wałówka być musiała
, tony jabłek (no koło 300 g) waga pokazała 0,2 kg mniej niż we wtorek... aż dziwne
Nie podliczałam kcal wczorajszego dnia bo już śniadanko i kanapki na drogę dały koło 1300kcal... tajskie nawet nie wiem jak wycenić... a było naprawdę pyszniaste.... ech... 
A dzisiaj zjadłam dwie kulki lodów i napewno sobie nie będę ich żałowała... były pyszne i też zdrowe 
Wczoraj dostałam od koleżanki, z którą spotkałam się w Gdyni, płytkę ze zdjęciami z długiego weekendu czerwcowego 2005 i majowego 2006... Obejrzałam sobie swoje zdjątka i stwierdziłam, że teraz już się nie dziwię że stwierdziła, iż nie poznałaby mnie na ulicy... Nie widziałyśmy się dokładnie 11 miesięcy, a w moim przypadku różnica 14 kg to naprawdę spora różnica... jak się okazało po przyjrzeniu się zdjęciom.
Cieszę się tylko, że już tak nie wyglądam
-
Pyza przyjmnij moje gratulacje!!!Jak to czasem fajnie powrocic wstecz ,poogladac stare zdjecia i zobaczyc roznice w naszym wygladzie!
Ja sobie obiecalam zostawic na pamiatke jedna pare dzinsow ,zeby miec co powspominac kiedys
A co do kapusniaczku,to ja wlasnie dzieki niemu zrzucilam moje pierwsze kilogramy,naprawde dobrze odchudza!Jeszcze do niego powroce!!
Pyza ,Biedactwo az mi sie Ciebie szkoda zrobilo jak przeczytalam o tym gipsie w 5 tym miesiacu ciazy!
Kurcze,ale pech
Ja tez planuje jeszcze w tym roku z mezem Dzidziusia,ale poki co chce troche pozbyc sie sadelka
Sciskam! Rybka87
-
To bardzo miłe kiedy dawno nie widziani znajomi mówią nam, że schudliśmy. My oglądamy się w lustrze codziennie i ciężko nam zaobserwować zmianę 
Podziel się z nami swoimi przepisami - Dietkowa Książka Kucharska


[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki