witam
jestem recydywistką... tak to dobre określenie. Walczę ze sobą od 4 lat i za każdym razem jestem grubsza. Klasyczny efekt jojo. Na razie moja waga graniczna to 90kg, boję się co będzie, gdy ją kiedyś przekroczę. Moje wahania wagi w ciągu 2 miesięcy potrafią osiągnąć 12 kg. Dietę cud stosowałam tylko raz, na próżno. Podobno to się nazywa zespół kompulsywnego objadania się, bo niby nie przeciwdziałam moim napadom jedzenia, ale jak dla mnie to tylko psychologiczna papka.Oznacza moją słabość.Jem pod wpływem impulsu, złego samopoczucia, jedzenie jest moją obsesją, krzywdzę siebie, bo doprowadzam się do licznych depresji, nie akceptuję się. Próbowałam wymiotować, ale mój organizm tego nie potrafi. Jedyne co potrafi to doprowadzić do wybroczyn na twarzy z wysiłku i pękniętych naczynek w oku. Przysięgłam sobie, że nigdy tego nie zrobię już, ale jeśli będzie to silniejsze,, nie ręczę za siebie.

Czasami pracuję na basenie - jestem ratownikiem wopr, pływam od lat, staram się to robić 2-3 razy w tygodniu. Ale jak przychodzę na dyżur, to w większości skupiam się tylko na tym jak kobiety wyglądają, jak ich sylwetki, jak widzę grubszą osobę, to powstaje tylko pytanie w głowie - czy ja już wyglądam jak ona, jestem tak brzydka? Ale z drugiej strony w tej pracy sprawia mi radość obcowanie z ludźmi.

Nie nawiążę bliższego kontaktu z mężczyzną. Po prostu nie umiem, czuję się gruba, nie warta tego.

Muszę schudnąć, czuję się fatalnie jak moja mama jest szczuplejsza o 3 rozmiary.

Tylko nie mówcie, że do tego trzeba chcieć, bo ja naprawdę chcę, ale jak popadnę w "ciąg" to zachowuję się jak alkoholik na głodzie...

Teraz 2 tygodnie jem mało, ruszam się więcej, a waga nie drgnie... jak to dłużej potrwa to pewnie znowu nie wytrzymam.

mam
18 lat
172 cm
90 kg

A pięć lat temu przy wzroście 164 ważyłam 56kg... Ja chcę znowu być szczupła
Tak dłużej już nie może być, co ja powinnam zrobić? Chodziłam już do dietetyka, lekarza, a nawet psychologa, jestem odporna na wszystko...