Witaj !!
Nie martw się , mamy ładna pogodę.
Ja po moim weekendzie to lepiej żebym wogóle nie wchodziła na wage bo z wrażenia z niej spadnę . Dobrze , że nie bedę lecieć daleko :wink:
Pozdrawiam serdecznie :D Magda
Wersja do druku
Witaj !!
Nie martw się , mamy ładna pogodę.
Ja po moim weekendzie to lepiej żebym wogóle nie wchodziła na wage bo z wrażenia z niej spadnę . Dobrze , że nie bedę lecieć daleko :wink:
Pozdrawiam serdecznie :D Magda
Dorciu, odpowiedziałam Ci u siebie... na tyle, na ile potrafiłam, bo odpowiedzi to ja znam tylko dla siebie, u każdego to chyba wygląda inaczej.
Trzymaj się i niech ta wredna waga wreszcie ruszy! Za to jak już ruszy z kopyta, to tym większa będzie radość :) Wiesz, u mnie przez praktycznie cały okres odchudzania było tak, że przez 2 tygodnie waga bardzo ładnie (nawet niemalże za szybko) spadała, a potem przez 2 tygodnie wcale nie było tak różowo. Po kilku miesiącach już się do tego przyzwyczaiłam i przestałam tym martwić. Może i u Ciebie jakoś tak cyklicznie to przebiega?
Uściski :)
Pozdrawiam
widze, ze nie tylko ja mam "problem z wredna waga" hehhe moja juz od miesiaca pokazywla 98-99 kg i nie chciala sie ruszyc :( a tutaj dzisiaj sie waze i 97 :D hehe wiec moze w koncu poleci w dol :) oby...hhehe
Wiedziałam , że sie doczekam... Dziś waga pokazała 108 kg. Dwa tygodnie -dwa kilo , czyli zupełnie prawidłowo. Teraz pewnie będę czekać znów dość długo na jakiś ruch na wadze , ale wiem , że nie przerwę tego. Nie mogę. I to mnie trzyma w chwilach gorszych.
Pa!
w 2 tyg 2 kg czyli zdrowy kilogram tygodniowo - tylko tak trzymaj a do Bożego Narodzenia bedziesz juz niezłą laską;)
Witaj dorciu ciesze sie ze waga w koncu ruszyła pozdrawiam cie serdecznie Miłego dnia Ci zycze.
A ja pozdrawiam i czekam do piątku :wink: .Będę napewno!
Buziaki!
Oj gratuluję wagi! Ja złapałam lenia ale już się za siebie biorę. Znów. Wiem jednak na pewno, że się nigdy nie poddam, podobnie jak Ty :) A na Gwizdkę mam zamiar być najważniejszym wydarzeniem wieczoru (zaraz po Dzieciątku oczywiście), bo spodziewam się zaszokować wszystkie ciocio-babcie :) Dość o mnie.
2 kilo w 2 tygodnie-byle tak dalej!
Cześć Dorciu
W nawiązaniu do Twego pytania na wątku Triskell :
To ja jestem przykładem osoby , która będąc 1,5 kg od celu wpadła w jojo .
W ogóle moje schudnięcie było dla mnie doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju w całym życiu , bo źle się czułam ( psychicznie ) z powodu nadwagi , a potem otyłości , przez 27 lat . Gdy schudłam , poczułam się wolna , przeszłam z piekła do nieba , i jestem najmocniej przekonana , że wiem , jak jest w piekle , a jak w niebie , a nawet mogę to w konkretny sposób obrazowym językiem opisać .
Poza tym w trakcie odchudzania , oprócz poszerzenia wiedzy o fizjologii i żywieniu , nauczyłam się , jak mało zależy od okoliczności dokoła nas . Moim zdaniem 90 % mamy w swoich rękach . Ja tak miałam .
Z joja mam pewne korzyści , wiem co tracę .
Tu pomijam , co zyskuję a co tracę , bo byłoby bardzo długo .
Ale stąd treść mojego podpisu .
Sama się zastanawiam , jak skutecznie dokonać tego , by drugie pół życia być szczupłą , bo po minionych 27 latach wiem to świetnie i na pewno , że bez tego zadowolona z życia NIE BĘDĘ . NIE BYŁAM ANI JEDEN DZIEŃ PRZEZ 27 LAT WOLNA OD MYŚLI O TYM . Owszem miałam inne satysfakcje , ale zawsze przygaszone . Dla mnie szczupła sylwetka jest bardzo ważna .
Impuls do mojego skutecznego schudnięcia i tajemnica sukcesu są takie , że zobaczyłam coś dalszego za schudnięciem i to ten dalszy widok był celem , a schudnięcie było tylko początkowym etapem . To coś dalszego było bardzo ważne , bardzo piękne i bardzo wartościowe . Na końcu się przekonałam , że rzeczywistość przeszła moje wyobrażenia - do tego stopnia zmieniło się moje życie . Nie trochę , a w ogóle - inny poziom satysfakcji , inna jakość , inne myśli , samopoczucie , totalnie wszystko .
* Na razie jest tak , że gdy pozwolę sobie znów na brak kontroli ( = słodycze w liczbie mnogiej ) , to rusza lawina , natomiast gdy się od nich trzymam z daleka , to nie mam tych dołów psychicznych , jest naprawdę słonecznie .
* Innymi słowy trzeba wzmacniać w swoim myśleniu to co pozytywne , a to co negatywne wyciszać , odchodzić od tego , bardziej zapominać niż walczyć . I zaangażować się w nowe dziedziny .
* Drugą przyczyną joja , oprócz zaniedbania tego , by patrzeć we właściwym kierunku , było to , że moja nowa satysfakcja życiowa sama co dzień nie powstawała , lecz wymagała , bym co dzień od nowa wstała i się w tę stronę ruszyła , planowała , realizowała , kierowała . Natomiast zajadanie słodyczy jest dużo łatwiejsze , czas płynie sam , przyjemność bez wysiłku . Wtedy ja się daję kierować - czasowi , talerzowi , czekoladkom , naleśnikom . No i w tej pierwszej wersji jest mniej odpoczynku .
* Łatwiej płynąć z prądem , a utrzymywanie wagi to w przypadku nałogowców droga pod prąd .
Porównując 27 lat z jednym rokiem szczęścia ( 2004 ) - chcę mieć dalej takie życie jak w 2004 .
Jasne też jest , że wszyscy ludzie , którzy coś osiągnęli , kierować sobą nie dawali .
* Czytałam w książce Paul McKenna pt. "Możesz schudnąć" analizę autora zachowania szczupłych . M.in. napisał on , że szczupli w ciągu dnia myślą nie o jedzeniu , tylko o innych rzeczach , a jedzenie jest konieczną czynnością dnia tak jak np. mycie . Ja i większość innych na forum tak nie mamy , może za pewien czas możemy zmienić nawyki , wyjść z nałogu . Wtedy nie będziemy już się poruszać pod prąd . Będziemy należeć do SZCZUPŁYCH . A dopóki będę musiała utrzymywać moje jedzenie w dyscyplinie , gdy już będę szczupła , to będę się zaliczać do ODCHUDZONYCH GRUBASKÓW .
* Dużo pomoże mi zredukowanie stresów a uda mi się to gdy nie będę brała sobie na głowę tyle spraw , jak to obecnie jest . Nie będę wtedy ich zajadała . Już jest lepiej , bo nie mam takiej wielkiej presji czasu .
* No i poszukam sposobu na przyjemne spędzanie czasu wolnego , więcej satysfakcji , która zrównoważy te mozoły chodzenia pod prąd .
Myślę dla porównania o Hannie Gronkiewicz-Waltz. Osiągnęła dużo , ale na pewno nie ma dużo wolnego czasu na przyjemności , ani dziś , ani wtedy , gdy się uczyła lub kolejne szczeble przechodziła . Chyba też ma problem z jedzeniem i ze stresem .
Dorciu , jeśli tylko zdecydujesz się na tę trudniejszą drogę , to będzie niebiańsko .
Pozdrawiam :)