-
Kasiu wpadam z pozdrowieniami i zyczyc Ci miłego dnia i tygodnia.
Przeczytałam Twoje rozmyślenia i rozważania.. bardzo mądrze piszesz, na pewno do tych słów jeszcze wrócę..
sama też przecież smutki topię w czekoladzie....
trzymaj się Kasiu.
Niech energia do diety Ci wraca :) nam obu :) buziaczki
-
Miłego weekendu Daniku :D :D :D :!:
http://blog.tenbit.pl/i/blog/upload/.../qmpelki/6.gif
"Rzeczy zmieniają się wokół nas, zmieniają się także i ludzie, którzy zniżają się do poziomu rzeczy, ale nie zmieniają się przyjaciele, co udowadnia, że przyjaźń to coś boskiego i nieśmiertelnego"
-
Wpadam życzyć Ci miłego weekendu :)
-
Kasiu pozdrawiam weekendowo :) miłego dnia :D
-
-
Powoli powoli - wolniej dalej zajdziesz :D
Ja znow wracam do dietki - raczej zmieniam swoje zyciowe zywienie - inaczej sie nei da :D
Podaje garfielda na lepszy humor
http://smola.kuzniki.net/graphics/garfield12.gif
-
-
Wrocilam, ale bez dobrych wiesci. Czemu mnie nie bylo tak dlugo?? A bo najpierw bylam zmeczona po pracy a w weekend wzielam sie za porzadki, ale ten najwazniejszy powod to chyba taki, ze nie dietkuje. Jem co popadnie, kupuje slodycze a efekt tego taki, ze zamias spadku to jest wzrost o 1 kg. Na usprawiedliwienie moge podac to, ze wlasnie zaczela mi sie @. Mam nadzieje, ze po niej wszystko jakos wroci do normy. Dzisiaj nawet nie poszlam do pracy bo jestem raz rozbita, dwa obolala, trzy zalana. Nie widze jasnego swiatelka w tunelu mojego dietkowania. Czuje sie jakbym bladzila w mroku. Powtarzam sobie kazdego kolejnego dnia, ze to jest ten ostatni, ze pozniej to juz tylko przykladne dietkowanie, ale jeszcze nie mam sily. Ogladam magazyny ze szczuplymi dziewczynami i wiem, ze taka chce byc, wiem, ze potrafie taka byc, ale to chyba nie na tym polega, zeby zaczac mniej jesc i juz. Najpierw trzeba rozciac ten wezel gordyjski problemow, ktore sie spietrzyly nad moja glowa. Czyli to o czym pisalam wczesniej. Znalazlam bardzo fajny artykul w sierpniowej Pani o odkladaniu spraw na pozniej. Oto kilka fragmentow.
"Kolejny raz mowimy sobie: "Zaraz to zrobie", ale to "zaraz" jakos nigdy nie nadchodzi. Zamiast dzialac, wybieramy zwlekanie. Skutki nieustannego odraczania sa bardzo zlozone. Od emocjonalnych, takich jak: niezadowolenie z siebie, niepewnosc, swiadome wystawianie sie na frustracje i przykrosci, az do finansowych, kiedy zalegamy z oplatami, ratami czy ze zlozeniem zeznania podatkowego. Odkladanie obowiazkow to autosabotaz i nawykowe zachowanie. I jak z kazdym nalogiem, tak i z robieniem zaleglosci trzeba walczyc."
" Niezalatwione sprawy potrafia ciagnac sie za nami przez wiele lat czy nawet cale zycie. Nie pozwalaja w pelni zaangazowac sie w terazniejszosc. Zaleglosci, jak zle duchy, staja nam na drodze, przypominajac o swoim istnieniu."
"Coraz wiecej osob, prawie 25 procent populacji, nie potrafi natychmiast poradzic sobie z trudnymi sprawami. Zwlekanie wbrew pozorom, wcale nie charakteryzuje osob leniwych. Bardzo czesto dotyka ludzi zapracowanych i nadmiernie aktywnych. Milosnicy zwlekania sa zazwyczaj impulsywni. Majac do wyboru rzecz "niecierpiaca zwloki" i przyjemnosc, zawsze znajda powody, aby wybrac przyjemnosc. Cenia bardziej dzis niz jutro. Dlatego zyja w mysl niepisanej zasady: "Niech dzis bedzie przyjemnie, a od jutra odrabiam zaleglosci". Latwo sie rozpraszaja, ale tez wykazuja duza kreatywnosc w wynajdywaniu wymowek. Trudno im sie wziasc w garsc i zmotywowac do pracy."
" Zwlekaniem wyrzadzamy sobie duza krzywde. Proces przekladania tworzy neurotyczne bledne kolo. Odraczamy, bo chcemy odsunac od siebie wysilek i zastapic go czyms milszym. Ale przez to skazujemy sie na przykrosci. Czesto przytloczone nadmiarem zaleglych spraw do zalatwienia, wykrzykujemy, ze zaraz zwariujemy. Czujemy irytacje, lek, czesto agresje, nie umiemy sie skoncentrowac i mamy poczucie, ze nie kontrolujemy sytuacji. Zaleglosci nie pozwalaja nam doswiadczac przyjemnosci zwiazanych z dniem dzisiejszym. Podswiadomie kieruja nasza uwage ku przeszlosci."
" Psychologowie twierdza, ze przejawem zdrowia psychicznego jest stopien naszego zaangazowania w terazniejszosc z uwzglednieniem przyszlosci. Podjecie natychmiastowego dzialania, uporanie sie z niemilymi rzeczami we wlasciwym czasie jest podstawa dobrego samopoczucia."
"Z powodu odkladania przeszlosci, ktora ma nas wzmacniac, ukorzeniac, obdarowywac doswiadczeniami, staje sie zrodlem bezustannych wyrzutow sumienia. Zamiast pamietac to, co cenne i piekne, pamietamy to, co mialo sie dokonac, ale z jakiegos powodu ciagle czeka na realizacje. Odkladanie na pozniej nie tylko komplikuje zycie, zasmieca je i czyni nieznosnym. Chroniczne odkladanie nie broni nas przed bolem. Wprost przeciwnie, rozciaga go w czasie. W dodatku to, co bylo wczoraj uwierajacym kamyczkiem, po pewnym czasie moze okazac sie glazem, ktory naprawde trudno bedzie udzwignac."
"Na koniec dobrze jest uswiadomic sobie, ze wiekszosc z nas przesadza, wyobrazajac sobie, jak dlugo potrwa wykonanie nieprzyjemnej pracy, lub wyolbrzymia "cierpienia", jakie beda temu towarzyszyly. Tymczasem okazuje sie, ze wcale nie bylo az tak zle."
I jak Wam sie to podoba. Do mnie przemowilo i odkrylam w tym wiele prawd dotyczacych mnie. Mozna to porownac do tego co napisalam wczesniej. Czesto czuje, ze mam smietnik w glowie, tak na dobra sprawe to czuje to non stop i wiem, ze musze cos z tym zrobic. Pozalatwiac wszystkie zalegle sprawy, ktore pietrza sie na pulkach mojego mozgu, tak juz stloczone, ze nie sposob ich zapamietac a tym samym miec szanse na rozwiazanie je we wlasciwym momencie gdy okazja sie nadarza. Trzeba zrobic liste, o czym tez pisza w artykule, spraw do zalatwienia i ustalic ich hierarchie a nastepnie punkt po punkcie rozwiazywac wszystkie nagromadzone sprawy i tak az do konca listy a nowe sprawy rozwiazywac od reki. Wydaje sie proste gdy tak sie o tym pisze a jak przychodzi czas na realizacje to sprawa wydaje sie trudniejsza. Ale tylko my sami mozemy sobie dac szczescie. Nikt inny tego nie uczyni. Wiem po sobie bo mimo, ze mam wspanialego czlowieka u swego boku to jednak nawet on nie moze byc moim lekarstem na kazde zlo. Sa demony z ktorymi ja sama tylko moge sobie poradzic i moge sie tylko cieszyc, ze mam w nim takie wsparcie. Nie wyobrazam sobie byc samotna w swoich zmaganiach. Ach znowu sie rozpisuje, ale mam w glowie tyle przemyslen, tyle cennych rad i wiadomosci, ba nawet recepty na szczescie, ze trudno mi sie w tym wszystkim odnalezc. Czyli jeden wielki chaos. Trzeba sie zabrac do sprzatania.
-
Kasiu, a Ty jak zwykle dajesz mi do myślenia. Muszę sobie skopiować to, co napisałaś, poczytać na spokojnie i przeanalizować. Póki co - wyłapałam przede wszystkim ten pomysł z robieniem listy. Niby sobie czasem notowałam, co mam zrobić, ale najczęściej w kalendarzu, do którego rzadko zaglądam. Teraz muszę się zmobilizować i w widocznym miejscu powiesić sobie dwie listy, spraw krótko- i długoterminowych, no i działać. Inaczej jak zwykle będę miała wrażenie, że czas i życie przeciekają mi przez palce...
Zmartwiło mnie, że nie dietkujesz. Rozumiem, że są sprawy ważniejsze, którymi powinnaś się zająć, ale to nie znaczy, że masz odkładać dietę na później. To nawet nie chodzi o rygor, po prostu o zdrowy rozsądek. Jak to kupujesz słodycze?? Jak to jesz co popadnie?? Nawet jeśli źle się czujesz, słodycze nie pomogą, wprost przeciwnie. Kasiu, nie zmarnuj tego, co już osiągnęłaś!!! Jeśli nie chcesz się odchudzać, to tego nie rób, ale nie objadaj się, no i żadnych słodyczy!
Mam nadzieję, że weźmiesz się w garść i ogarniesz te wszystkie sprawy. Jestem z Tobą. Buziaczki i pisz koniecznie, co słychać!
-
Kasiu madre to,co napisałas :!: :!: :!:
Muszę pomyśleć.... :roll:
DOBRANOC Skarbie!!
http://img235.imageshack.us/img235/7...r201sb0zb4.gif