Wiem, zaczynam już poraz niewiadomo który i nigdy nie mogę skończyć. Ostatnio wzięłam się za siebie i schudłam 10 kg, ale to jest niczym kropla w morzu potrzeb... Jak już mówiłam, ale może nie wszyscy pamiętają, liczę sobie 17 wiosen, 175 cm wzrostu i 75 kg... eh 15 kg zbędnego balastu. Marzy mi się osiągnięcie 60 kg, bo w sumie jakoś niespecjalnie przypominam sobie kiedy widziałam 6 na przodzie... od zawsze byłam "wielką" dziewuszką i do tego przywykłam, choć teraz zaczeło mi to już na dobre przeszkadzać i chcę zacząć z tym walczyć.

Niestety, chciałabym się uporać ze zbędnym balastem do końca wakacji, a to może być dość trudne, niestety . Może i jestem niepoprawną marzycielką, albo kimś w tym rodzaju, ale chciałabym poczuć jak to jest, jak dziewczyna "przy kości" odbiera świadectwo :P widzi ją cała szkoła, a 1 września piękna i szczuplutka maszeruje na rozpoczęcie roku ^^ (no dobra:P przed 1 września, bo pod koniec sierpnia mam 18stke takiego fajnego kolegi ;P).

W "diecie" chciałabym się skupić na 1000 kcal i na ruchu, bo wiem, że "sport to zdrowie" jak mawia moja kochana soreczka od wfu. W sumie z WF-em od zawsze byłam "na bakier" i wymigiwałam się kiedy tylko się dało (zresztą wystarczy na mnie spojrzeć i wszystko jasne ;P). W sumie codziennie starałabym się poświęcić pół godziny na bieganie rano, godzinkę na aeroby i 2,5 godziny na jazdę na rowerze.

W sumie nie wiem tylko czy z aerobami się wyrobię codziennie po godzince, ale jak nie to najwyżej będą co dwa dni... Mam nadzieję, że wspomożecie mnie duchowo :* i postowo itd. i pomożecie mi osiągnąć cel :*

OD JUTRA ZACZYNAM... aż się boję o_O że znów się nie uda...

START -> 19.06.2006
KONIEC -> 28.06.2006
CZAS -> 10 tygodni...