-
Powodzenia :)
Zycze powodzenia w zmienianiu stylu zycia :) Ja swój zmienilem i kilogramy leca same w dół az nie moge w to uwiezyć :) Oby wszystkim szło tak łatwo :). A moja mamuśka startowala z podobnego BMI jak Twój i już schudla 20 kilogramów także powodzenia bo wszystko jest możliwe
Pozdrawiam Altek ! :)
-
Raz dwa raz dwa próba mikrofonu:)
Ciekawe jak forum będzie działać po tej przeprowadzce - podobno jest jeszcze gorzej :twisted:
Zaległości mam, że ho ho!
Dół mi powoli mija, a to dlatego,że dzisiaj mija 13-sty dzień mojej diety, czyli to już prawie dwa tygodnie. Zleciało potwornie szybko i jak tak dalej pójdzie, to masz rację Kardloz, że ani się obejrzę, a będzie fiu, fiu, szałowo :D . Dzięki za pocieszenie.
Hm, nie za bardzo mam o czym pisać...Dieta idzie dobrze, nie mam jeszcze kryzysu i czekam na niego uzbrojona psychicznie po pachy, a tu nic... Zdarzają się chwile, kiedy przemknie mi przez głowę jakaś zakazana myśl, ale nie ma ona żadnej siły przebicia. Bardzo ciekawa jestem, jak sobie z kryzysem poradzę z moim obecnym przygotowaniem. Taka ze mnie teraz wojowniczka, że odczuwam wręcz głód walki psychicznej z apetytem, starymi schematami i stylem jedzenia. A tu nic, na żarcie patrzę obojętnie :shock:
Mój nowy sposób spożywania posiłków przynosi efekty. Jem kulturalnie, przy stole ( żadnego jedzenia leżąc na kanapie z książką :roll: ), jedząc patrzę na to, co jem, smakuję, delektuję się ( albo i nie ), skupiam się na jedzeniu po prostu. Zaowocowało to ciekawymi dla mnie spostrzeżeniami. Gdy nie mam nic ciekawego do robienia oprócz jedzenia, zaczynam się zwyczajnie nudzić i niecierpliwić, kiedy wreszcie skończę jeść i wrócę do swoich przerwanych zajęć:!: Na śniadania w dodatku jadam pełnoziarnisty chleb Mestemacher, króry składa się z całych prawie ziaren sklejonych razową mąką, więc ciamkam go i ciamkam zanim te ziarna mi się w buzi zmielą i autentycznie mnie to nudzi! Ha! Więc jedzenie wcale nie musi być największą przyjemnością i najlepszym sposobem spędzania czasu. Przyzwyczaiłam się do tego, że jedzenie stanowiło tło, towarzyszyło mi praktycznie przy każdej czynności ( no może nie przy praniu :wink: ): czy się uczyłam czy pracowałam, czytałam, oglądałam, słuchałam, odpoczywałam, rozmawiałam – jednym słowem, jak tylko ręce miałam wolne.
Są też takie chwile, kiedy o jedzeniu zapominałam. Przy zwiedzaniu ciekawych miejsc, na wakacjach. Pamiętam do dzisiaj, jak biegałam po Krakowie od jednego muzeum do drugiego, a moja szczupła przyjaciółka biegła za mną tylko wołając z przerażeniem: “A obiad? Kiedy obiad!?”, a ja prawie zapomniałam, cóż znaczy to dziwne słowo “obiad” Ale to dawno było :wink:
Problem z pięcioma posiłkami nadal trwa. Jak jestem cały dzień w domu ( obecnie mam urlop ), to jest ok. Gorzej , jak gdzieś wychodzę, i to na dłużej niż 2,5 – 3 godziny. Albo jak wstanę późno. Cały czas nad tym pracuję.
Dorciu, to co napisała Devoree o neuro lingwistycznym programowaniu to święta prawda. Ja wcale nie jestem takim specem od konsekwencji. Ja tylko tak mówię, tak piszę i taki wymyśliłam nick i temat wątku - po to, żeby mnie programował na takie właśnie zachowanie. Gdy na przykład piszę, i codziennie czytam “będę jak skała”, to z tych napisanych wyrazów i czytanych na głos słów czerpię siłę, żeby taką być. Zaczynam w to wierzyć. Nie zawsze jest tak, że to , co o sobie mówimy, wynika z naszych czynów. Może być odwrotnie. Nasze czyny wynikają z tego, co o sobie mówimy. Mózg po prostu zaczyna wierzyć w to, co na siłę będziemy mu wmawiać. No więc mój jest bombardowany propagandą, że jestem silna, że się nie poddam, jestem dojrzała i wiarygodna, i umiem osiągać zamierzony cel. I mam nadzieję, że on to łyka :twisted:
I jeszcze jedno: jeżeli ja nie będę konsekwentna, nie mam prawa wymagać tej konsekwencji od innych. Między innymi od dzieci. A one uczą się zachowania od nas...
Magpru, jak ja lubię Twoje wewnętrzne monologi z żoładkiem i jedzeniem :D!Kiedyś czytałam twój post na 40-stkach i też mi się podobało, gdy obrazowo opisałaś, jak to ciasteczko kusi, by go zjeść a potem czyni spustoszenia w organizmie. :D I pięknie napisałaś, że słodycze to trucizna, która przybiera postać niewinną słodką i kuszącą !
Altek, dzięki za dobre słowo, gratuluję już zrzuconych kilogramów. Pogratuluj także swojej mamie ode mnie :).
Jest jeszcze parę rodzynków tutaj, musisz poszukać :wink:, Na przykład Kardloz.
Wrr, wrr, znowu znowu jest tak, żeb trzeba lecieć na górę strony, żeby przejść na następną :x
-
No masz ci los, Kefa, teraz to widzę, że przejrzałaś chyba całą moją przeszłość :wink:
aż tam mnie śledziłaś??? :wink: no cóz, ale to dzięi Tobie głównie mam wreszcie ten swój - naprawdę teraz skuteczny wątek :D
a te moje monologi, to.. taki mój sposób trochę na niejedzenie... czasem mąż się śmieje, jak leżę na kanapce wieczorem, jestem po (!) kolacji, a w brzuchu dalej burczy... wtedy gadam do niego - jeszcze? a czego? masz na pupie - proszę smacznego!!
ale się cieszę, że wychodzisz z dołka, trzymaj się dzielnie :D :lol:
-
Magpru, wcale nie śledzę, tylko przeczytałam przypadkiem. Ja sobie spaceruję po wszystkich podforach, nawet nastolatki podczytuję, jak też kwiat naszej młodzieży sobie radzi :wink:
A za to "chcesz jeść - masz na pupie" masz ode mnie medal :D :D
-
-
Kefo, ciesz sie ze kryzys jeszcze nie nadszedl, choc z doswiadczenia wiem ze przychodzi znienacka, gdy nie jestesmy na niego gotowe. :P
Dla mnie, dziekowac niebiosom, los tez jak na razie jest laskawy, dotykaja mnie tylko czasem jakies glupawki ale potrafie im zaradzic i precz odegnac.
Ciesze sie, ze przekonujesz sie ze zarcie nie stanowi istoty zycia, ze mozna zyc jedzac normalnie a i rozne czynnosci wykonywac bez ruszania buzia. To wazne uswiadomic to sobie na poczatku odchudzania, bedziesz duzo lepiej przygotowana do rozmowy z sama soba gdy juz nadejdzie TEN CZAS :twisted:
Pozdrawiam i zycze milego weekendu!
-
no to zaraz każę mężowi zrobić sobie półeczkę specjalnie na medale.. :wink: :wink:
a tak sobie pomyślałam, że ostatnio zaczęłam bardziej wesoło podchodzić do dietki - i to jest fajniejsze niż poważne liczenie i czekanie z trwogą, co też waga pokaże.. idzie mi dużo lżej.. jak sobie pogadam na głos do żołądka, to mnie samej humor się poprawia i biorę się potem za inne rzeczy niż jedzenie.. :lol: :lol: :lol:
-
Pomysł
magpru hehe świetny pomysł rozmowa z naszymi żoładkami, może nawet uda sie im coś wyperwsadować :wink:
Co do kryzysu jeśli takowy nadejdzie trzeba go zwalczyć :). Wiem że jest to sprawa mega ciężka no ale trzeba znaleźć sobie technike dla siebie skuteczna. Ja naprzykład wychodzę z domu do kogoś znajomego i zapominam o wilczym głodzie w natłoku nowych i ciekawych informacji lub pozytywnej energi, jeśli pogoda pozwoli to oczywiście wyjazd do lasu na rowerze. Nie wiem jak z arbuzem ale to co w tabelach kalorycznych widzialem to to że ma ich bardzo malo a jest też on bardzo syty ( przynajmniej dla mnie ) kiedyś mi sie zdarzało jak jeszcze nie byłem na diecie że jak zjadłem duża połówke arbuza to później cały dzień juz nie miałem na nic innego ochoty ale nie wiem czy to jest dobre rozwiązanie :) niech się wypowie ktoś doświadczony proszę ale wątpie żeby od arbuza była jaka kolwiek możliwość przytycia ;)
Pozdrawiam Altek! :)
-
Straszliwie mi się podoba ten Wasz wątek!!! Wiele fajnych rzeczy tu piszecie nie tylko o diecie, ale życiu z dietą :)
Pozdrawiam Was wszystkich!!!!
PS. Magpru - za chcesz jesc masz na pupie powinnas dostac naprawde medal :)
-
Dziś dzień ważenia, a ja znowu krótko: 101,4 --- czyli -2.1kg od zeszłej soboty.
Zdziwiłam się bardzo, bo wczoraj wieczorem wypiłam dwa piwa :oops: :oops: .
Ale na wagę źle nie wpłynęły :D
Lecę zmieniać suwaczek, żeby mi się w końcu te liczby rozdzieliły, i uciekam, papapa!