-
Kefa - wielkie dzięki za wsparcie - Mi teraz gdy jestem na diecie ciężko opanować napady głodu dlatego jak miałam zupkę z kapuścianej ugotowaną to wystarczyło ją zjeść i było po wszystkim dlatego może przez ten tydzień wytrzymałamale wierze że wszystkim nam uda się osiągnąć upragnioną wagę - BYLE W DÓŁ
Ty jestem: z 116 chcę mieć 64 - zaczynamy
36 lat – 164 cm wzrostu
Start 03.07.2006 – 116 kg – BMI 43,13 – otyłość (STRASZNA)
Planowana meta 03.09.2007 – 64 kg (oby – mniej też może być)
Ostatnie ważenie: 17.07.2006 – 115 kg
-
coś wiem o tych napadach głodu, czasami ssie tak ze hej wtedy wcinam marchewke, zawsze pomaga - pozdrawiam i zycze duzo silnej woli w walce z ssaniem, szczególnie tym wieczornym
-
Na napady głodu najlepiej zalać się....wodą :lol: :lol: :lol:
Milego dnia i jak najmniejszej ilości głodowych napadów :evil:
Buziolki H
-
Kefa, to co napisałaś o czytaniu przy książce, to dokładnie JA... i to mnie zgubiło zimą - wtedy zimno, najfajniej pod kocykiem na kanapce z książką i talerzem jedzenia.. ehh... :?
teraz na szczęście lato, szaleję na rowerze, to znaczy, że mało czytam, choć z trudem to przychodzi...ale co będzie potem..? :?
strraszny to nałóg.... musimy razem go zwalczyć i wykurzyć z naszego życia na dobre :wink:
-
z czytaniem, to większość z nas ma chyba problem :) ja nie umiem zjeść obiadu bez czytania :) a co do twojego stwierdzenia, że będziesz musiała "odstawić" i nastanie intelektualne pustynia :) to ja się z tym nie zgadzam - zobacz, ile to trzeba się nakombinować, żeby sobie usprawiedliwić kolejną porcję jedzenia :) to są szczyty kombinatorstwa - prawie jak kreatywna księgowość :)
-
Co do czytania przy jedzeniu czy też jedzeniu przy czytaniu to poniosłam klęskę na całej linii. :oops: :oops: Pożyczyłam od koleżanki książkę, którą musiałam szybko przeczytać, zaczęłam więc wczoraj wieczorem, a skończyłam przed chwilą. Efekt? Już o 16.00 wyczerpałam dzienny limit kaloryczny, i tak mocno naciągnięty. Wczoraj także z tego powodu zgrzeszyłam sorbetem gruszkowym, co prawda 0% tłuszczu, ale cukru dużo...I wiem doskonale, że gdybym nie czytała tym momencie, wcale bym sie nie skusiła na ten sorbet.
Ale wiecie co? Nawet jestem zadowolona z tych wynikłych problemów ( :wink: ), bo przekonuję się na własnej skórze, w jakich chwilach najboleśniej odczuwam brak jedzenia, wychodzą na światło dzienne wszystkie złe nawyki. Wiem zatem, czego muszę się nauczyć, jakie sytuacje są szczególnie niebezpieczne i jak sobie z nimi radzić.
Już od paru lat zauważam, że jem więcej, gdy siedzę sama w domu, świadomie odcinam się od świata ( mam skłonności introwertyczne, z którymi walczę ), nie gonią mnie ważne obowiązki tego dnia albo jest to spokojna praca umysłowo-biurkowa,, okopuję się książkami i jedzeniem - i zatapiam się w tym świecie.
A kiedy jedzenie staje się dla mnie obojętne i spełnia tylko funkcje podtrzymywania życia?: kiedy jestem wśród ludzi, spędzam dzień aktywnie, mam dużo umówionych spotkań, zajęć na mieście, gdy jestem zajęta aktualną pasją czy szaleństwem. Typowym przykładem takiego trybu życia jest urlop spędzany turystycznie, w górach, historycznych miastach, muzeach, zamkach... ( eh, rozmarzyłam się... :roll: ). Nie spędzę jednak przecież życia na wakacjach :wink: .
Aktualnie prowadzę wybitnie siedząco - czytający tryb życia, ponieważ, tu już muszę się przyznać, piszę pracę dyplomową (licencjacką). Wcale nie z pędu do wiedzy i wykształcenia, jeden dyplom już mam i osobiście mi to wystarcza, ale obfity polski rynek pracy, szczególnie w moim zawodzie, zmusił mnie do korekty moich kwalifikacji. Piszę więc tę cholerną pracę, za oknem lato i upał, ludzie na wakacjach, a ja ślęczę przy biurku albo wdycham kurz czytelni... I taka zgorzkniała się z tego powodu trochę robię :wink:
A takie czynności wcale nie dają mi zapomnieć o jedzeniu, oj nie. Ale dobrze, że jem pięć posiłków dziennie, więc aż cztery razy dziennie mogę się wymigać od tej szlachetnej roboty :twisted:
Wracając do nawyków "jedzeniowych", widzę jak na dłoni, że chcąc schudnąć i zachować sylwetkę, muszę prowadzić czynny, aktywny, towarzyski tryb życia. Jak mi to wyjdzie w praniu, zobaczymy. Obecnie pracuję w ogromnym dla mnie zbiorowisku ludzi, w pracy nigdy nie jestem sama ani z kilkoma osobami, zawsze jest to dziki tłum, więc po powrocie do domu marzę o ciszy, świętym spokoju, i samotności w czterech ścianach. I jak tu być lwem salonowym i duszą towarzystwa w takich warunkach? :wink: :twisted:
Może to się zmieni, bo mam pewne plany, ale o tym na razie ciiichoo, bo nie chcę zapeszyć.
Kardloz - obawiam się, że ja tej dziewiątki z przodu tak bardzo świętować nie będę, powody wyłuszczałam już wcześniej. Chociaż może, jak ją już zobaczę, to okaże się, że to tylko taka kokieteria była z mojej strony, i zwyczajnie zemdleję z radości :wink: Ale jak już mówiałam, prawdziwe świętowanie będzie przy 45% tłuszczu zmierzonych moją wagą. Będzie to bowiem znaczyło, że mieszczę sie w zwyczajnych ludzkich parametrach. :wink:
Peszymistin -"czytaj wtedy kiedy jesz, a nie jedz wtedy kiedy czytasz", to jest w moim przypadku masło maślane, czyli kij o identycznych końcach :lol: . Niestety skazana jestem, obawiam się, na inną zasadę: "nie jedz, kiedy czytasz, i nie czytaj, kiedy jesz" :(
(Chociaż życie tyle uroku wtedy traci :cry: :wink: ).
Ja też mam niezłą kolekcję Agaty, w obcym języku również, tylko angielskimi, i sięgam po nią, gdy mam już dość moich obecnych naukowych bre...tego, chciałam powiedzieć, ...treści. :wink:
Takija, Hindi, Kardloz - tak, każdy powinien znaleźć najlepsze dla siebie sposoby na opanowanie głodu, byle nie za bardzo kaloryczne :wink: . Na mnie osobiście najlepiej działa gorzka kawa z odrobiną mleka, nie musi być prawdziwa, może być Inka, albo zbożowa ziarnista, w moich stronach jest to Anatol. Czytałam (gdzieś kiedyś :wink: ), że gorzki smak hamuje napływ soków żołądkowych do żołądka, a wiadomo, że im więcej tychże soków, tym bardziej jesteśmy głodni. Na mnie działa także umiarkowany ruch fizyczny (też sprawdzone naukowo), wyjście z domu, poczytanie forum, przypominanie sobie podjętych postanowień jak mantrę ( albo litanię ). W ostateczności kroję sobie marchewkę i świeży ogórek na cienkie słupki, wkładam do szklanki, układam je tak jak paluszki ( bardzo ładnie wyglądają, tak pomarańczowo - zielono ), i chrupię.
Magpru - wiem, że znowu posądzisz mnie o szpiegostwo ( co może mieć pewne uzasadznienie, bo lubię książki detektywistyczne :twisted: ), ale wyczytałam, że byłaś kiedyś wegetarianką. To zupełnie jak ja. I że lubisz callanetics. To zupełnie jak ja. No i to nieszczęsne czytanie.
Zresztą, ja cały czas jestem bardzo prowegetariańska, broń Boże bez żadnych religijno-filozoficzno-światopoglądowych koneksji.
Annaise - hm, wydaje mi się, że ja właśnie chcę uniknąć takiego kombinatorstwa, i choć to na razie słabo mi wychodzi, nie zamierzam usprawiedliwiać nieplanowanego jedzenia czytaniem, kierując się niebezpieczeństem intelektualnej pustyni :wink:
A to porównanie z kreatywną księgowością nic mi nie mówi, bo ja z tą dziedziną mam tyle wspólnego, co na przykład z fizyką jądrową. :D
P.S. Muszę Cię w końcu odwiedzić na Twoim wątku.
-
Kefa nie zrażaj się porążką, spróbuj przy jedzeniu skoncentrowaś całą uwagą na jedzeniu- wszystkie zmysły-węch,smak ,wzrok...itd. by mózg otrzymał dużo bodźców i przyjął do wiadomości,że jedzenie się odbyło, może tak jest,że kiedy czytasz koncentruje się mózg na wyższej czynności i przegapia :lol: że już został nakarmiony :lol: :lol:
-
No to troszke zbyt ostrożnie podalem tą cyferke 9, jak mogłem głupi pomyślec że ta wynik może zadowolić taką ambitną kobitke. W takim razie się poprawiam iżycze conajmniej 7 z przodu - teraz moze być ?:)
-
to prawda, ze nic tak nie sprzyja chudnięciu jak aktywność i nie myślę tu tylko o cwiczeniach. Ja strasznie lubię taki stan, kiedy pracuję nad czymś, co bardzo mnie angażuje i zapominam o czasie o jedzeniu, o swiecie. Kurcze, ale zdarza mi się to coraz rzadziej, bo leń ze mnie straszny. Trzeba będzie nad soba popracować!!! Ale z drugiej strony, czy to nie ciekawe - podjełam decyzje o odchudzaniu, o przejściu na dietę, a w wyniku tego zmieniam całą siebie, ingeruję w najbardziej delikatne i wrażliwe sfery mnie samej. Oj ciężka to walka!!!!
-
nie mam w tej chwili dużo czasu, bo zaraz muszę iść do pracy, ale jak wrócę to z chćecią przeczytam Twój wątek... piszesz bardzo ciekawie;)