Czesć.
Nie jestem pierwszy raz na tym forum i nie pierwszy raz zaczynam sie odchudzać. Ale teraz coś dziwnego sie stalo i w końcu zebrałam się na odwagę żeby zacząć pisać. I zacząć wreszcie się leczyć z otyłości, a nie tylko udawać, że usiluje coś ze sobą zrobić.

Wszysto zaczęło się jakieś 4 dni temu. Stanęłam na wagę. 112kg
To mi otworzyło oczy. SZOK. Chwilowa rozpacz. Działanie.
Dziś już 110kg. (172cm wzrostu wiec i BMI wprost fatalne)

Zastanawiam się czy sobie poradzę. Czy wystarczy mi siły do tak długiej walki.
Może jest tutaj dziewczyna lub chlopak którzy zmagaja się z podobna ilością kilogramów i mogliby mi udzielić rad, przestrzec przed błędami.. Bardzo liczę na wasze wsparcie.

Moj plan jest taki:
1. Dieta MŻ. nie liczę kalorii (jeszcze mnie to nigdy nie doprowadzilo do niczego dobrego a tylko sie zawsze stresowalalm ze to juz limit wyczerpany a ja jestem strasznie glodna)
2. Nie jem slodyczy, nie slodze herbaty, nie pije slodkich gazowanych napojów
3. Jeżdżę na rowerku stacjonarnym (niestety nie postadam takiego normalnego). Na początku nie duzo, bo oczywiscie nie mam kondycji za grosz ale systematycznie zwiększam ilosć wykręconych kilometrów.

Jesli ktoś może mi coś jeszcze podpowiedzieć to b. proszę.

Jak narazie chcialabym schudnać jak najwięcej i jak najszybciej. we wrześniu lecę do UK.wiec sami rozumiecie.

Serdecznie was pozdrawiam.

wysepka. lat 22. [/url]