Nie wiem od czego zacząć...może najprościej, tyle wątków już przeczytałam, większość zaczyna się podobnie... Mam 20 lat, 166cm, 77kg. Kiedyś odchudzałam się -było mi o wiele łatwiej, zrzuciłam wagę z 70kg do 57kg. Potem ''jakoś" udało mi się dobić spowtorem do 70kg i tym razem nie przeraziłam się że znowu zaprzepaszczam to co osiągnełam, i tak jem, jem, odchudzam się przez jeden dzień, potem znowu i znowu. Nie umiem wytrwać na diecie. Nie potrafię opanować wieczornych myśli o jedzeniu. Znam wartości kaloryczne prawie wszystkich potraw, znam ćwiczenia, mam rowerek stacjonarny, chodzę na wf, i nic. Codziennie obiecuję sobie, że tym razem się uda. Co wakacje obiecuję sobie, że w następne nie będę wyglądała jak słoń i co gorsze- wiem, że moge to osiągnać a jednocześnie wszystko mi się wali. Zaczynam znowu, standardowo 1000kcal, regularny 3x w tygodniu ćwiczenia. Czy się uda, nie wiem, bez wsparcia nie dam rady. Czytam o tych wspaniałych kobietach, które pięknie pochudły, czytam i jem. Cóż za paradoks! Czasami myślę, że to nie ja, że jakaś inna osoba siedzi we mnie i je, a ta druga ją potem za to wszystko karze wyrzutami sumienia. Nie mogę już patrzeć na siebie i na to co SAMA z siebie zrobiłam. Nie będę dodawała, że rodzina też mi odkąd jestem nastolatką wypomina nadwagę, choć początkowo jako dziecko miałam niedowagę-zawsze było źle. Czyli można poweidzieć, że przeszłam sinusoidę od niedowagi do nadwagi. Ach, gdzież są te czasy kiedy jedzenie dla mnie było zaspokajaniem głodu a nie problemów.............

Proszę o wsparcie, będę się odwdzięczała zaglądając do Was, mam mało siły jak na początek toteż proszę o wszystkie rady i o krytykę jak będę robiła coś nie tak.

Pozdrawiam Was wszystkich ciepło.