Chyba porywam się z motyką na słońce...poraz kolejny zaczynając dietę. A o co chodzi? Coś mnie chyba ruszyło, w końcu przestałam się oszukiwać i spojrzałam w lustro, nie pokazało mi nic miłego, powiedziałabym raczej, że przerażającego, zobaczyłam w nim stu kilogramowego potwora z głupią miną, a gdy już przestałam o tym myśleć zobaczyłam zdjęcia z mojej osiemnastki. Stałam tam ja, a obok mnie moje dwie znajome, znów miałam głupią minę, ale gdy to oglądałam to serce podeszło mi do gardła, Boże przecież ja jestem szersza od nich dwóch razem….! Nie sądziłam, że mogłam się aż dak zpuścić, one wyglądały normalnie, a ja ledwo siebie poznawałam, lustro w moim domu kłamie, lustro w sklepie czy szyba wystawowa nie. Do tego upokażające przymiarki letnich ciuchów, kiedyś prawie luźnych, teraz za małych. A przecież miało być tak pięknie, miałam być szczupła i seksowna, tymczasem sama się siebie brzydzę, kiedy tylko widzę ludzi którzy na mnie patrzą od razu ogarniają mnie złe myśli
- Na pewno myślą, jaka jestem paskudna, pewnie wydaje im się śmieszna, i w tedy się zamykam. Gdyby nie przymus szkoły pewnie w ogóle bym nie wychodziła z domu. Czasem po prostu boję się stawić czoło światu, ludzią . Tyle już razy próbowałam stracić na wadze, bez skutku,został tylko brak wiary, że kolejna próba będzie sukcesem. Nie wiem co się zmieniło, dlaczego teraz miało by być inaczej, ale chcę żeby było, chcę się odmienić i pzobyć się kompleksów. Nie obiecuję sobie cudów, nie chcę się nad sobą użalać, nie mam zamaru popaść w depresję ani anoreksję. To jest moje życie, tylko w moich rękach, nie chcę go dalej marnować!
Z drugiej strony boję się o tym mówić głośno, bo znów zapeszę...
Zakładki