Witam was wszystkie i wszystkich walczących z nadmiarem kilogramów, w sumie po raz drugi. Tym razem postaram się bardziej rzetelnie wpisywać relację z mojej walki z sadełkiem , był sobie już mój pamiętniczek ale go bardzo, bardzo zaniedbałam Nie miałam też czasu aby was wszystkie powspierać w zmaganiach. EE tam, co ja będę pisać takie historyki, zacznijmy od nowa.
Dietkuę sobie od mniej więcej 01.02.2007r lub chwilę wcześniej, staram się tysiaczka ale nie zawsze dobijam, raczej często nie . Wkurzyłam się po prostu gdy okazało się, że nie wchodzę w spodnie narciarskie. Teraz już po 1,5 miesiąca wchodzę ale to i tak nic nie widać przy ogromie mego ciała. Trochę się boję, że jak nie będę tego 1000 jadła to rozwalę sobie metabolizm ale są diety i 600 więc może nie będzie tak źle Dobra coś konkretnego o mnie, mam 28 lat, 175 cm i........... 110 kg a było na początku 120 to efekt wszelkich diet i jojka co chyba większość z nas zna. Mam problemy z wytrwaniem w swoich postanowieniach chociaż ostatnio jest z tym lepiej-nie palę od 06.07.2006r. Teraz zawziełam się i już. W sumie dobrze się czuję na diecie, ćwiczę codzień 30 min na orbiterku i chodzę z psem a niedobór minerałów uzupełniam pluszem. Potrzebuję waszego wsparcia żeby znowu w połowie nie przestać dietkować bo już nie wiem co jeszcze może mnie zdopingować, chyba tylko wy i to forum Pozdrawiam wszystkich.