Będzie banalnie – taaa znowu banalnie...
Chce schudnąć – dla siebie, chcę oglądać swoje odbicie w lustrze bez poczucia wstydu...
Przyczyny mojej otyłości, a teraz już nadwagi można upatrywać w wielu sprawach – ogólnie geny (idąc po linii mojego ojca większość rodziny jest otyła, lub nawet bardzo otyła), złe nawyki wyniesione z domu, różnej maści problemy, utrata kogoś ważnego... mogę tak jeszcze długo – ale do cholery geny genami, problemy problemami, ale z powietrza nie wzięły się te wszystkie mozolnie kumulowane kilogramy (od dziecko mam spore problemy z wagą) – jadłam, bo to sprawiało mi przyjemność, gdy jadłam wszystko wokół szło na dalszy plan i tak dalej i dalej jadłam, jadłam...
I oto jakiś już czas temu weszłam na wagę, a tam magiczna cyfra 86kg... równo 2 lata wcześniej było 56!!!!!! Do teraz nie wiem gdzie podziały się te 2 lata i co się ze mną przez ten czas działo, wiem tylko, że działo się dużo i to dużo niedobrego!
Owe 86 zadziałało na mnie jak zimny prysznic, nagle zobaczyłam, że jestem otyła, wcześniej co najwyżej nie byłam idealna, a w tej jednej chwili stałam się otyła. Całe 86 kg przy wzroście 160cm
To był najwyższy czas by dokonać zmian, zbyt wiele mi już w życiu przez to wszystko uciekło między palcami – nie wprowadziłam konkretnej diety, raczej wyeliminowałam część produktów, postawiłam przede wszystkim na zdrowie (bo i ono zaczęło nawalać), na zdrowe produkty, bez liczenia kalorii (te zaczęłam liczyć od niedawna), choć szacunkowo było to jakieś 1200-1400kcal. Przy taki spożyciu chudnie się raczej wolno i mozolnie, ale jedak zdrowo i z mniejszym ryzykiem.... trwało to ładne kilka miesięcy (może z 10, może nawet rok) i dotarłam do granicy 71kg, schudłam 15 kilogramów.
Całkiem sporo, ale teraz chudnie się już znacznie trudniej niż wcześniej (z wiadomych powodów).
Potem nastąpił długi okres przestoju i powolne cofanie się wagi, znowu problemy i znowu zajadanie ich. Poza tym coś złego zaczęło się dziać z moim ciałem, właśnie w tym momencie przestoju na całym ciele zaczęły wychodzić mi rozstępy – brzuch, biust i ramiona.... i to bardzo bardzo... przy tak wolnym tempie spadku wagi i w okresie przestoju to wręcz niemożliwe, a jednak....!
Teraz podchodzę jeszcze raz do walki ze sobą, trochę się przez ten czas dowiedziałam i chcę postępować jeszcze mądrzej – dieta, ćwiczenia, balsamowanie i masaż, cały czas – niezmiennie (może właśnie tego wcześniej mi brakowało), bo powracając do samego tematu ćwiczeń – uprzednio ćwiczyłam jakieś pół godzinki dziennie, tzw. ćwiczenia kocykowe – nic szczególnego, trochę rozciągania, sporadycznie dłuższe spacery (no wąłsnie – wszystko od czasu do czasu, trochę bez ładu i składu)
W tej kwestii mam spore zaległości – bo ze sportem nie jestem za pan brat – wstydzę się tego, co stało się z moim ciałem, nie wyobrażam sobie, że mogłabym pójść na basen, czy biegać sąsiadom przed oknami domów... na fitness, tudzież inne takie w moim miejscu zamieszkania niestety nie ma szans.
Jak zwykle rozpisałam się aż zanadto.
Dochodząc do sedna – proszę nie piszcie mi „ooo ile ty już schudłaś, gratulacje, jak to zrobiłaś... itd... itp....” bo owszem schudłam, cieszę się z tego, ale było to jakiś czas temu, przez ostatnie kilka miesięcy żadnych postępów, lenistwo i niekonsekwencja. Zaczynam teraz nowy etap i do tego, by trwać w swoich postanowieniach potrzebuję właśnie Was Drogie Forumowiczki i waszej siły...
To miejsce moich spowiedzi z grzechów małych i tych... hm... jeszcze mniejszych. Jestem typem lubiącym konkurować i chętnie zaczęłabym się odchudzać z kimś o podobnych parametrach – wieku, wzroście i wadze
Póki co to na tyle mojego marudzenia
Zakładki