:wink: zatem Liebe podwójnie zabita!!! ja jej to samo zrobiłam na nowym wątku...
:P udanej niedzieli :P
Wersja do druku
:wink: zatem Liebe podwójnie zabita!!! ja jej to samo zrobiłam na nowym wątku...
:P udanej niedzieli :P
Heh.. no proszę, jak Liebe wpłynęła nawet na pożycie małżeńskie Jesi ;)
Zazdroszczę Ci straszliwie tego sadu! Uh!
Ja ostatnio pierwszy raz tego lata czereśnie wszamałam, ależ były pyyyyyyyszne..
Miłego wieczorka!
Buziaki, C.
Jesi Twój mąż to mnie zabije :lol:
sad..jami te czereśnie - u mnie już sie pokończyły :(:(
pozdrawiam i już się mnie bój bo jak zaczne tracic kg to Cie rpześcignę :P .. tak za rok :P
:D Bleeeeee , właściwie to nie mam co pisać :roll:
Mykam do Was, tam jest fajniej :D :D :D
Moje życie małżeńskie nie ucierpiało zbytnio :twisted:
MoNiko! Już się boję......bo wiem, że na pewno mnie przgonisz, skoro to sobie postanowiłaś, a ja przecież chyba planuje stać w miejscu, więc......................DO WALKI !!!!!
Jesi!!!
chciałabym doczekać tez takiej NUDY!!!
:wink: :wink: :wink:
Dzieńdoberek !!! :D :D :D :D :D :D :D :D :D
A mnie Dolinko nudzi ta nuda :wink: :lol: Takie bezproduktywne życie :P Niedługo sama zobaczysz, jak nudne i trudne jednocześnie jest życie bez odchudzania :? :lol: Może przesune sobie metę na 63 kg? To będzie i tak w środku tickerka pilnijącego :wink:
Ale, ale..... byłam wczoraj na rowerku. Nie mam teraz specjalnie czasu wieczorem, więc jeżdżę sprintem, ile sił w nogach i płucach. 18km, to najmniejsza trasa jaką robię. W zeszłym roku robiłam ją w godzinę, czasami 55min (z wiatrem :wink: )
A teraz.... wczoraj, pobiłam kolejny rekord! 46 minut !!! Prędkość 23,4km/godz. Niedługo będę skutery prześcigać :lol: :lol: :lol: Po prostej grzałam 27 na godzinę ! :shock: :lol:
Cześć Jesi!!!
pisząc o tej nudzie to mialam na myśli raczej taki spokój dietkowego sumienia!!! wypracowałaś sobie to i dzięki wielkemu zazngazowaniu jestes dziś wynagrodzona - wygląda na to ,że wyszłaś z diety..a nawyki dietkowo- ruchowe pozostały..a wiesz jak to jest -dobry nawyk to zaleta :P
a ja wstyd sie przyznać udaję dietkę , mam kłopot z logicznym uzasadnieniem sobie dalszego wysilku- wstyd mi przed sobą i przed Wami..ale zwyczajnie mi sie nie chce..a może nie wierzę, ze moge osiągnąc szczupła sylwetke , kiedyś juz o tym pisałam ,ze w swoim dorosłym życiu nie pamietam siebie szczupłej :shock:
i w ten sposób zasmiesilam Ci wąteczek :evil: :evil: :evil:
Bardzo sie cieszę z Twojego SUKCESU, a co do mety, nie wiem...a ile mierzysz Jesi?? i ile ważylaś przed prawie setą??? w jakiej wadze było Ci dobrze??? może idz tym śladem!!!
Hej hej :)
Zazdroszczę Ci tych prędkości. Ja moje 17km do pracy robię w ponad godzinę. Czasem schodzę do godziny, ale to z powrotem jak jadę już do domu - jest bardziej w dół, częściej z wiatrem, no i mam lepszą motywację do jazdy :lol: do domu, do obiadu, po pracy.. ;)
Wczoraj też nieźle pędziłam nad Rudawą, ciągle ponad 25km/h. Za to dzisiaj rano oczywiście ciągle pod wiatr, a duje tak, że męczyłam się przy 17km/h. Masakra :evil: .
Co do przesuwania mety - jeśli dobrze się czujesz w obecnej wadze, to nie warto jej zniżać dla zabicia dietowej nudy ;) . Może się zabierz np. za jakieś specjalistyczne diety do zbudowania mięśni i zgubienia tłuszczyku, czy coś ;) .
To tak półżartem.
Trzymaj się dzielnie swojej pięknej wagi i ćwicz równie ładnie, jak dotychczas :)
Buziaki, C.
Szybka jak błyskawica jesteś :D
:D :D :D witajcie dzisiaj !!!
Dolinko Droga! Pisząc o nudzie miałam dokładnie to samo na myśli co Ty, tylko przeciwnie :wink: :lol: :lol:
Nie mów mi kochana, że wyszłam z diety, bo jeszcze długa droga przede mną, a widzę, że ciągle, naprawdę niemal bez przerwy walczę z nałogiem jedzenia słodyczy :P
Mam 165cm wzrostu, a w najgorszym wagowym momencie mojego życia miałam 96kg. Przez całe mlode życie w szkole i potem (nie licząc ciąży) oscylowałam międzi 63-65kg. Nie znam mniejszej mojej wagi i z taką czuję się najlepiej. Dlatego dopuszczam te 63kg, ale na pewno nie mniej. Dlatego mam ten tickerek pilnujący, gdybym wpadła w trans chudnięcia.
Cauche :D to tylko kwestia treningu - tempo i dystans przejechanej trasy. Zobaczysz, jakie osiągi Ty wkrótce zanotujesz. Sama się zdziwisz! Jak jechałam ostatnio na rowerze, to pomyślałam sobie o Tobie, że nie masz zbyt komfortowych możliwości co do jazdy, bo jedziesz pewnie przez miasto, a światła obowiązują wszystkich i co się rozpędzisz to musisz stawać - paskudnie :P Tak masz ????
Ja jak się puszczę w trasę, to 4km mam polną drogą, a potem asfaltem przez pola i lasy.........mogę już tylko wyprzedzać :wink: :lol:
Wracam do tematu mojego nałogu - jedzenie słodyczy :roll:
Bardzo sie pilnuję, nie jem pieczywa, za wyjąykiem WASY 3x na śniadanie. Tak sie staram bilansować kalorie, żeby mi zostało codziennie na cos słodkiego. Wiem, że to nie dobrze, ale jak sie wyposzczę, to................nawet panie Boże nie pomoże. Wiem, że to zdradliwe. Radzę sobie z tym, choć łatwo nie jest, bo wiecie..................najgorzej jest przestać w odpowiednim momencie. Zawsze chce sie więcej, niż się zjadło. Wczoraj np. zjadłam 3 hity - ciasteczka, a w pracy kupiłam sobie lody. I chyba nie miałam ich jeść, bo złamał mi się wafelek i cała jego zawartość wylądowała mi na bluzce (kawowe i czekoladowe :roll: ) sygnał z niebios------>NIE JEDZ !!! :roll: :lol: ZŻARŁAM :P
Na szczęście do końca dnia była już tylko godzina, więc spłukałam to jakoś w toalecie (tzn, nie w kibelku, tylko w umywalce :wink: ) , ale i tak czułam się jak świnka :twisted:
Tak, tak.....słodycze, to moja zmora, a jednocześnie ogromna przyjemność i wielki nałóg. Mogłabym (chyba :roll: ) odmówić sobie ich na zawsze, ale................czy tego chcę ????? Ja chcę być szczupła i chcę jesć słodycze - czemu u niektórych to sie nie wyklucza :?: :?: :?: :!: Ja muszę ciągle to kontrolować. Ciągle coś za coś. Albo batonik, albo mięsko. Albo lody, albo coś treściwego. Nie wolno mi wszystkiego razem, bo stracę to, co z takim trudem osiągnęłam.
Myślę, że teraz mieszczę się między 1500-2000kcal dziennie.
waga dzisiaj 65,5kg - zobaczę jutro, pojutrze - jak się nie zmieni, to popracuję nad wygonieniem tego kilograma....................a może jeszcze drugiego ??? Bo jednak łatwiej jest się odchudzać, niż trzymać wagę. Łatwiej mi postanowić i zaprzeć się, niż tak sobie po trochu odpuszczać i nie wiadomo, kiedy jest dobrze, a kiedy juz przesadzam.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających :D :D :D