Cześć

Od dawna się zbierałam do diety, czekałam na swój wiatr w żagle od miesięcy. Kilogramów przybywało, a ja głupia żarłam co popadło. Wstyd mi w pracy tego jak wyglądam. Pracuję w korporacji i zewsząd otaczają mnie zgrabne, wystrojone laski A ja chodzę jak kopciuszek i odkładam zakupy na "po diecie". Już taka jestem, nie potrafię o siebie dbać kiedy mam nadwagę. Wtedy liczy się dla mnie tylko jedzenie. Żałosne! Ale mam też inną cechę... Jak się uprę to potrafię, jak to się mówi, góry przenosić. Potrafię ciężko pracować i osiągać swoje cele choćby nie wiem co. To zamierzam zrobić teraz. Zamierzam się zawziąć i schudnąć! Będę ciężko pracować, ale dopnę swego! Chcę schudnąć do około 57,5kg, nie marzę o niczym więcej.

Mój plan jest ambitny. Jeśli go nie wykonam, trudno, nie zamierzam się sama ze sobą ścigać. Każde tempo chudnięcia jest dobre, ważne żeby kilogramy spadały. Jednak ambitny plan pozwoli mi wyobrazić sobie koniec, dojrzeć takie światełko w tunelu. Wygląda on tak:

obecna waga - 79,8

1 cel - 69,9 - do 18 lutego
2 cel - 64,9 - do 16 marca
3 cel - 62 - do 5 kwietnia
4 cel - 57,5 - do 1 maja

START - 25 stycznia

Liczę na Wasze wsparcie i doping. Bądźcie ze mną!

Pozdrawiam,
Anulka