-
Kolejny grubasek walczy.
W prowadzeniu dzienników to ja jakoś nigdy nie byłam specjalnie dobra, więc dłuższy wstęp sobie podarujemy. Mam na imię Nika, jestem nałogowym leniuchem, a do lodówki zaglądam gdy muszę odreagować stresy. Nie ma też co ukrywać, że w żadne pozytywne miejsce mnie ten stan rzeczy jeszcze nie zaprowadził. Ważę sobie 84 kilogramy. Większość dnia spędzam z tyłkiem przyklejonym do krzesła/łóżka/kanapy, a ślepkami do komputera. Waga zamiast lecieć w dół, wędruje w górę, a mnie ogarnia coraz większa obojętność co do tego co się dzieje z moim ciałem. Od pierwszego marca postanowiłam zatem, wziąć sprawy w własne ręce i coś wreszcie z sobą zrobić. Nie jest to ani pierwsze, ani trzecie podejście, w głębi duszy wątpię też by miało być ostatnie. Co nie zmienia faktu, że rozpoczęłam bitwę z samą sobą i planuję wygrać, jeśli już niekoniecznie samą wojnę, to przynajmniej kilka następnych walk. Cel? 64kg. Kolejny cel? Dotrwać. Nadrzędny cel? Nie nabawić się przy tym bulimii bądź anoreksji, do czego gdy się zagalopuję mam niestety skłonności.
Z czasem zobaczymy gdzie mnie ta cała zabawa zaprowadzi. Przeszkód na drodze co nie miara. Praca po 13 godzin dziennie. Brak czasu na cokolwiek. Zmęczenie. Nieregularność posiłków. I przede wszystkim moje własne opory...
Zaczęłam biego-marszować. 5 razy w tygodniu po 30min. Na razie nie wiele,ale tylko na tyle mi póki co starcza sił. Jak przestanie w kółko padać to przesiadam się z autobusu na rower. Czas zacząć zdrowo pedałować.
Najbardziej przygnębiające jest chyba jednak to, że zwykle gdy się "odchudzam" towarzyszy mi mój ulubiony słomiany zapał. Teraz nawet jego nie mam. Wszystko to jakoś tak od niechcenia robię.
I tylko w ramach podsumowania. Od końca grudnia schudłam 4kg. Więc jakiś postęp na koncie już jest. Bierzemy się do roboty, czas zgubić zimowe sadełko.
-
WItaj,
trzymam mocno kciuki. Powodzonka
-
Witaj seeminglyinnocent !
Grunt, to fakt, że poczęłaś coś ze sobą robić. Albo po prostu, że decyzja zapadła. Koniec! Odchudzamy się z głową, myślimy o sobie pozytywnie, dbamy o ciało, duszę, codzienne radości - dieta nie może być straszną katorgą, ja na takiej kiedyś schudłam - i miałam dość wszystkiego, wiec zaczęłam znów jeść.
Trzymam kciuki za Ciebie i ściskam!
-
Cześć. Ja też jestem tu "nowa". Życzę powodzenia i wytrwałości(!). A najtrudniej zawsze jest zacząć. Potem jak się ruszy i zobaczy efekty to zazwyczaj jest z górki. Pozdrawiam i trzymam kciuki.
-
Czesc!
Smutny ten twoj post - brak w nim jakiejkolwiek energii, optymizmu, nie mowiac juz o nadziei na lepsze jutro. Wiem, jak nadwaga potrafi byc upierdliwa i jak potrafi czlowiekowi schrzanic zycie. Tyle by sie chcialo robic, a nie mozna, bo ludzie/bo nie da rady/bo ciuchy sa za male ... I spojrzenia innych, i gadanie, ze cos musisz ze soba zrobic.. Wkurza toto czasem jak jasna cholera.
Ale nie zyjesz dla innych, tylko dla siebie. I skoro juz jestes na tym swiecie, to czemu nie czerpac z niego radosci? Jesli to przez nadwage masz jakas taka - ja wiem ? - zyciowa depresje, to im szybciej sie zabierzesz za to, by o siebie dbac, tym lepsze bedzie twoje samopoczucie. Nikt nie schudnie za ciebie, dlatego nie trac cierpliwosci i nie zaniedbuj sie. Masz czas - nikt cie nie goni, schudniesz w swoim tempie. Najgorsze co moglabys zrobic, to sie poddac i zostawic wage sama sobie. A ty zaslugujesz na to zeby byc szczesliwa i zdrowa. Wiecej usmiechu.
Ile masz lat? Ile masz wzrostu?
Jaka dietke planujesz zastosowac?
Buziaki!
-
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki