Witam wszystkich,
Nie ukrywam, że jak większość z Was już tu byłam. Poniosłam porażkę i oczywiście ocknęłam się z 20kg więcej. Później jakoś tak samo przyszło, że trzeba zacząć od nowa i, że może nareszcie się uda. Dziś z całego serca w to wierzę, że jak najbardziej jest to możliwe.
A teraz o mnie. Już nie pamiętam ile tak naprawdę warzyłam, ale po odszukaniu moich postów wynika, że max było to 119kg. Gdzieś po drodze musiałam coś zrzucić bo najlepiej pamiętam siebie jak warzyłam 110kg. Wtedy w głowie zakiełkował pomysł aby coś z tym zrobić. Na początku przestałam jeść słodycze i kolację. Straciłam kilka kilo i warzyłam 107. Potem były święta, przyjazd rodziców, ale i sporo ruchu więc waga się utrzymała. Kolejny miesiąc i 3kg mniej bez specjalnej diety, nadal kolacja max o 19, słodycze do minimum, ale normalne jedzenie. Następny etap, waga 104,5kg - nowa ja, nowe pomysły, nowa siła!!!!!!!!!!! 3,4 lub 5 posiłków w zależności, o której wstanę i jak się ogarnę. Staram się do wszystkiego dodawać warzywa, soki owocowe (grejpfrut) prawie codziennie, ciemne pieczywo (ale i tak rzadko), mało tłuszczu, jogurty zamiast śmietany, mąka orkiszowa, ksylitol (jak potrzeba), biały ser, 0 głodzenia, dużo wody, ale przede wszystkim ruch. Codziennie coś staram się robić. Najbardziej lubię jeździć na rowerze, ok. godzina + - 17km. Jak nie mam jak pojeździć, ćwiczę w domu.. Nie szukam wymówek, że byłam 12 godzin w pracy, ruszam tyłek z kanapy i staram się coś (choć minimum) porobić. I tak po miesiącu 8kg mniej. Dziś waga pokazała 96,2kg. Moją wymarzoną wagą jest 70kg bo wtedy fajnie wyglądałam, ale narazie chcę zobaczyć 8 z przodu. Dalej będę działać, choć nie ukrywam, że droga jest wyboista, przynajmniej raz dziennie dopada mnie zwątpienie, ale potem przypominam sobie co chcę osiągnąć. Teraz walczę o ósemkę bo niedługo czeka mnie wizyta u długo niewidzianych znajomych. Chcę w końcu usłyszeć..... schudłaś?
Zakładki