-
nie widze istotnej roznicy...hmmm... poza cena oczywoscie... sprobuj z ta rynienka..... po takim tricu jakos nigdy nikt mi nie narzekal ze kurak za suchy :wink: ..parujaca pod wplywem temperatury woda wchlonie sie w kuraka po prostu to tak proste i blache jak sposob namiekka wolowinke :wink: ( moge zainteresowanym zdradzic)
-
Hi Moominek, z wędzonych rybek spotakałam ostatnio tylko szprotki, ale tych nawet mój kot nie chce jeść. :cry: Też mi brakuje rybek, tym bardziej, że ostatnio przyrządzam same kapcie. :cry: Muszę zrobić tego pstraga emkerki, bo łazi za mną non stop. Może jutro podjadę i coś złowię w hipermarkecie. :? Zresztą lodówka już pusta. I znowu wraca mi chęć na serek żółty. :lol: Serdecznie pozdrawiam.
-
Witaj mominku!
Dziewczyny rozpisały się u ciebie o rybkach i narobiły mi strasznego smaka :lol:
Jeśli chodzi o książeczki to dobry wybór, ale i tak z pewnością spotkasz się z pewnymi czasami nawet dużymi różnicami. Ostatnio bardzo mnie zaskoczyła kaloryczność wędlin, kiełbaska to coś ponad 200 w 100 g, a szyneczka wieprzowa prawie 400, tak jest w mojej książeczce. Ja sądziłam że jest raczej odwrotnie. No ale w końcu kiełbaska kiełbasce nierówna, szyneczka szyneczce też :lol: Przecież producenci różne składniki dodają i mogą być ogromne różnice w składzie a za tym i kaloryczości.
Wychodzi więc na to że to nasze liczenie może mieć czasami spore odchylenia :lol: od rzeczywistości...
Hmmm....tak się ropisałam o kaloriach, ale jakoś ostatnio wszystko przekładam na kalorie, a pomyśleć że n początku odchudzania zakładałam MZ bo myślałam że nie dam rady liczyć...
Udanego tygodnia Moominku... :D
-
Tydzień jest rzeczywiście udany - moja waga pokazuje, że pod koniec sierpnia/na początku września powinnam ważyć 3, a może nawet (ale to jeszcze szaaa, żeby nie zapeszyć) 4 kilogramy mniej. Znalazłam starą spódnicę, która choć luźna, zimą strasznie obciskała w brzuszku i nie mogłam jej nosić, teraz z owego brzuszka spada... I jak tu się nie cieszyć :)
Ostatnio milczałam, było spore zamieszanie w domu, wyprawy do miasta, wyjazdy, lekarz, ale wszystko jest już załatwione i wreszcie mam czas, żeby nie tylko przejrzeć pobieżnie forum, co do tej pory robiłam, ale by z należytą uwagą przeczytać wszystkie wątki i popisać.
Wczoraj zjadłam zaledwie 1013 kcal:
:arrow: śniadanie - omlet z 2 jaj na cebulce, czosnku, pomidorach i piersi kurczaka z rożna - razem 292 kcal
:arrow: drugie śniadanie - grapefruit i brzoskwinia - 129 kcal
:arrow: obiad - makaron spaghetti, sos warzywny, odrobina sera Corregio - 352 kcal
:arrow: kolacja - twaróg "Piatnica", wędzona makrela - 240 kcal.
Piszę zaledwie, ponieważ nie chcę schodzić poniżej 1100, a im bliżej 1200, tym lepiej. Ale wczoraj miałam za mało czasu, żeby spokojnie usiąść i zjeść, nie mówiąc już o przyrządzeniu czegoś sensownego - niemal łapałam jedzenie w biegu. Mogłam dobić wieczorem surówką, i tak jem mało warzyw, ale byłam zmęczona, nie miałam ochoty niczego robić, nawet nie byłam głodna...
Dzisiaj na obiad mam ... pstrąga :) Tak, tak, wreszcie wypróbuję przepis emkr. Wczoraj kupiłam, umyłam, doprawiłam i wrzuciłam do lodówki, wspaniale pachnie koprem i czosnkiem, a że lubimy dużo tych przypraw, nie żałowałam i szczodrze obsypałam rybkę ze wszystkich stron. Co prawda pasują mi do niej ziemniaki i mizeria, ale trudno, ziemniaków nie zjem, za to skuszę się na mizerię z jogurtem naturalnym. Pstrąga upiekę w rękawie, tak samo robię z mięsem i zawsze wychodzi mi soczyste, kruche, pachnące wszystkimi przyprawami, mam nadzieję, że z rybką będzie podobnie :)
Książki z tabelami kalorycznymi nie tylko już zamówione, ale nawet wysłane, ha, jak dobrze pójdzie powinnam dostać je jutro lub w piątek. Kupiłam obie, ponieważ trudno było mi wybrać, która jest lepsza, a tak obie będą się uzpełniać, mam tylko nadzieję, że nie okaże się, że między nimi są duże różnice. Załamałabym się :?
Margolka na którymś wątku napisała, że spacery wpływają dobrze na metabolizm. Poczułam się rozgrzeszona i usprawiedliwiona z własnego lenistwa, a właściwie to z żadnego lenistwa, przecież to o wiele lepszy wybór, to nie lenistwo zwyciężyło, a zdrowy rozsądek ;) W każdym bądź razie spacerujemy codziennie, w dość szybkim tempie, okolica naprawdę śliczna, powietrze pachnie lasami, wystarczy przejść kawałek, a wychodzi się z osiedla na dzikie pola, pagórki, lasy - zwykłe ćwiczenia, machanie nogą na dywanie w dusznym pokoju nie mają porównania... Mam nadzieję, że takie spacery nakręcą moją przemianę materii osłabioną odchudzaniem oraz - przede wszystkim - chorobą, zaś do ćwiczeń wrócę na jesień, wtedy rzadziej będę wychodzić z domu, jakoś nie lubię się sama włóczyć. A może namówię rodziców na kupna psa :)?
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zmykam sprawdzić, co sie u was dzieje. Zajrzę wieczorem, mam nadzieję, żeby pochwalić się pstrągiem, a nie pożalić na moje umiejętności kulinarne ;)
-
Hi Moominek, daj znac jak juz zapoznasz sie z ksiazkami, ktora polecasz, to zaraz ja zamowie. Rybenka z pewnoscia wyjdzie Ci smakowita, ze palce lizac. Ja pstraga zrobie na weekend, aby tez troszke rodzinke dopiescic. :wink: Pomysl z psem jest bardzo dobry, zwlaszcza jak bedzie duzy, to moze za bodyguarda robic. :wink: Pozdrowionka.
-
Ryba wyszła wspaniała, miękka, krucha i soczysta, pachniała koperkiem i czosnkiem, po prostu rozpływała w ustach, idealny pomysł na rozpieszczenie rodzinki, bella, na pewno będzie im smakować. Nieco zmodyfikowałam przepis emkr, nie miałam w domu żadnej przyprawy, a vegety nie lubię, więc zgniotłam kilka ząbków czosnku, wysmarowałam porządnie pstrąga ze wszystkich stron, włożyłam też sporo do brzuszka, posoliłam, posypałam koprem i zostawiłam prawie na dobę w lodówce. Dzisiaj wyjęłam, włożyłam trochę masła, zapakowałam w rękaw i do piekarnika na ok. 35-40 min w temp 170-180 C. Masło niestety wyciekło, podsmażyła się na nim jedna połówka, którą oczywiście oddałam, sama zjadłam tę z wierzchu - także była smaczna. Być może masło sprawdzi się lepiej w przypadku szczelnego owinięcia folią aluminiową, ale i tak ryba smakowała nieziemsko, polecam :)
Jestem bardzo szczęśliwa, że znalazłam w szafie tę starą spódnicę, myślałam, że wyrzuciłam ją w przypływie frustracji, że taka duża, a taka ciasna. Ostatnio miałam dość czarne myśli, jeśli chodzi o mój brzuszek, miałam wrażenie, że w ogóle w nim nie chudnę, a właściwie im więcej chudnę, tym on bardziej sterczy. Na szczęście włożenie owej spódnicy wprawiło mnie w doskonały nastrój - w zimie nie mogłam jej nosić, kiedy siadałam, niemal mnie dusiła, a teraz swobodnie spada z brzucha prawie na biodra. Dobrze jest mieć w domu tego rodzaju ubrania do przymierzenia, po nich bardziej niż po wadze widać, jak ładnie chudniemy :D
Dzisiaj znowu miałam problemy z dojściem do 1200 kcal, chyba muszę wrócić do planowania posiłków z wyprzedzeniem, dość to męczące, nieco frustrujące, a nawet psujące przyjemność z jedzenia, ale obawiam się, że nie mam innego wyjścia, jeśli nie chcę dojadać późnym wieczorem (19.30), żeby dobić do limitu.
:arrow: 3 "kromki" grahamki z fetą i pomidorem - 270 kcal
:arrow: migdały i orzechy laskowe - 185 kcal
:arrow: bułka z makiem, połowa kawy - 340 kcal
:arrow: pstrąg z mizerią - 151 kcal
:arrow: orzechy- 200 kcal
Razem to 1146 kcal. Na targ pojedziemy dopiero jutro, kupię sporo owoców, żeby wystarczyło do soboty - mogłabym je podjadać zamiast orzechów. Kupię też warzywa, niech leżą w domu, poza tym w końcu mam ochotę spróbować leczo, zrobię na dwa dni, a ponieważ u mnie w domu jadało się je z chlebem lub ryżem, ugotuję ryż i będę miała sycący i kaloryczny obiad :)
-
Hi Moominek. Mój brzuch właśnie postanowił mi sterczeć. Katuję go ćwiczeniami, a ta cholera za nic nie chce się zmniejszyć. Mąż mówi, że to pewnie dlatego, że z bioderek i pupci zleciałam, to wizualnie brzuch stał się większy. :wink: Bardzo się ucieszyłam, kiedy stwierdził, że zleciałam z tych miejsc, o mało z krzesła nie zleciałam, bo tak mnie ucieszył ten komplement. Wniosek: przygląda się bacznie moim kształtom, choć się do tego nie przyznaje. :P :P :P Od dziś będę się starać jeszcze bardziej. :P :P :P Mam na oku jedną sukienkę w szafie do przymierzenia, ale poczekam z tym jeszcze do poniedziałku, bardzo jestem ciekawa, czy będzie już lepiej na mnie leżała. Czekanie doda smaczku. :wink:
-
Dzisiaj kolejny owocowy dzień, nie z planu, ale z konieczności. Powietrze niemal stoi, upał koszmarny, na ulicach pustki, a człowiek marzy o zimie lub przynajmniej o chłodnej jesieni... I jak tu jeść? Ano nie można, więc po normalnym śniadaniu wyciągnęłam moją połówkę na szybkie zakupy, nie na bazar, bo za daleko i wyprawa ta groziłaby co najmniej udarem, ale do osiedlowego warzywniaka po śliwki, arbuza, jabłka i bób, którymi opychałam się przez cały dzień. Przy okazji miałaś rację emkr, to BYŁY ŚLIWKI ;) Na szczęście tylko czyszczą mi jelita, bez żadnego bolącego brzuszka, a jedynym utrudnieniem jest zapewnienie non stop wolnej łazienki :)
:arrow: śniadanie - grahamka z serem białym i niskosłodzonym dżemem - 336 kcal
:arrow: śliwki - 172 kcal
:arrow: arbuz i odrobina słonecznika - 257 kcal
:arrow: bób - 144 kcal
:arrow: śliwki - 170 kcal
Razem 1078. Moje kochanie ma ochotę na lody, a ponieważ jedzenie w pojedynkę to połowa przyjemności, próbuje mnie namówić. W normalnych okolicznościach nie wahałabym się, Big Milk Algidy dorzuciłby mi 90 kcal, ale przyznam się, że nieco obawiam się połączenia śliwek z także podejrzanym dla mnie mlecznym przysmakiem :) Zastanowię się jeszcze...
Teraz szykujemy się na spacer, dochodzi 21, wreszcie się nieco ochłodziło, chyba nawet zerwał się lekki wiatr - mam wrażenie, że widziałam poruszający się liść :) Ale generalnie jest parno, ciężko i nieprzyjemnie, a podobno najgorsze i tak jeszcze przed nami :?
Właśnie sięgam po trzecią butelkę...
-
Witaj Moomin!
ja też miała dzień owocowo-warzywny dzisiaj bo na mieso ani nic bardziej kalorycznego nie mam ochoty. Jeszcze tylko chłodnik czeka w lodówce :) Bedzie na kolacje :)
A zrobiłam wersje eksperymentalną - tj pomidorowy chłodnik (ciekawe czy zasmakuje mojemu mężowi)
Moomin co do połączenia śliwek z mlekiem/jogurtem czy lodami - rzeczywiście może to być mieszanka wybuchowa ;) No chyba że to ma być efekt zamierzony :lol: :lol: :lol:
Oj te sliweczki ;) dobrze że się już pojawiły, dzieki polączeniu ich (ok 0,5 kg dziennie) i jogurtu z otrębami - przestałam mieć problemy z wizytami w łazience :)
Pozdrawiam
-
Witaj moominku!
Jestem kolejną osobą która ostatnio korzysta z dobrodziejstwa chwili tj. śliwek :)
Normalnie je uwielbiam...
Dziś oczywiście zjadłam je na podwieczorek, a że sporo mi kalorii zostało do 1000 zjadłam jeszcze mleczne lody i wypiłam mleko kawowe. U mnie połączenie mleko + śliwki nie kończy się na szczęście sensacjami... Jak na razie :lol:
A za mlecznymi jedzonkami to ostatnio też mnie nosi. Nie pamiętam kiedy ostanio piłam tyle mleka, kefirków i maślanek. Tylko jakoś odrzuca mnie od jogurtów słodkich, nigdy za nimi nie przepadałam, a naturalny to tylko do sałatek...
Pozdrawiam