Zamieszczone przez Triskell
Bellusiu, jak ja lubię czytać te Twoje mądre, długie posty. :)
Naprawdę spotkałaś się z opiniami, że Twoje dzieciaczki są "zbyt pewne siebie" i że "zbyt dużo" w nich ekspresji? :shock: Przecież wielu ludziom ludziom tak bardzo tych właśnie cech brakuje, że zaobserwowanie ich u kogoś to taki miły powiew świeżości. Pewność siebie, ta taka pozytywna, będąca nie zadufaniem w sobie ale zdrowym przekonaniem o własnej wartości i własnych możliwościach (postawa typu "Da się, nie ma rzeczy niemożliwych") to bardzo fajna sprawa, bo jeśli my w siebie wierzymy, to i innym łatwiej w nas wierzyć. Zbyt dużo znam osób, które innym, a przede wszystkim sobie, komplikują życie swoimi kompleksami, które wolą nie spróbować czegoś, bo może się nie udać, które nie lubią siebie. A brak tej drugiej cechy: ekspresji, wyrażania i komunikowania swoich uczuć, to przecież główne źródło nieporozumień i konfliktów pomiędzy ludźmi. Ile związków udałoby się ocalić, ile sytuacji naprawić dopóki jeszcze są do naprawienia, gdyby ludzie rozmawiali ze sobą, mówili sobie o swoich uczuciach, potrafili je wyrazić i ubrać w słowa, a nie zamykali się w swojej skorupce, sądząc, że otoczenie się domyśli (i potem wpędzając innych w poczucie winy, bo jednak się nie domyślili). Ja uważam, że obie te cechy są bardzo zdrowe i łatwiej Twoim dzieciaczkom z nimi będzie w życiu. :)
Mocno Cię ściskam :)