Piszę ten post jako ostrzeżenie, doświadczenie, nie wiem sam jak to nazwać...

Najpierw krótka historia :
Mam 17 lat, do tej pory byłem w miarę wesołym nastolatkiem. Od dziecka byłem tłusty. W 3 klasie gimnazjum (czyli niespełna rok, bo 10 miesięcy) przytyłem 20 kg. Pojawiły się wszędzie rozstępy ale praktycznie do końca je usunąłem. Dojrzałem i zacząłem się w końcu odchudzać. Na dzień dzisiejszy schudłem ze 120 kg do 92, czyli 28 kg.

To co zobaczyłem kilkadziesiąt minut temu w lustrze zmieniło moje życie na zawsze... Nigdy nie odzyskam humoru, dobrego nastroju, a moja samoocena, zamiast rozsnąć bo chudne, zmalała do 0. Chodzi o zwisającą skórę. Dopiero to dostrzegłem... Skóra nie do końca skurczyła się. Widać już pierwsze oznaki. Teraz każdy kilogram będzie znaczył więcej.

Dbałem o skórę jak mogłem. Ćwiczenia, witminy A, E, D, balsam ujędrniający, zimne i naprzemienne prysznice. Byłem świadomy tego, więc robiłem wszystko co mogło zapobieć. Ostatecznie wszystko zawiodło.

Teraz będę/już wyglądam gorzej niż przed odchudzaniem.

Dlatego zastanówcie się czy dieta jest konieczna. Fakt, jest super. Coraz mniejsze ciuchy, coraz mniej na wadze, kondycja jak nigdy, zero wysiłku przy jakiejkolwiek pracy, lepszy sen... I co z tego? Tyle miesiecy wyrzeczeń poszło na marne. A jestem tak młody, że skóra powinna idealnie się zwężać wraz z objętością tkanki tłuszczowej. Dlatego nie chce mówić nie odchudzajcie się, tylko zaapelować o ostrożność, uważne obserwację ciała i najmocniejsze dbanie o nie jakie to tylko możliwe. Życzę Wam, jak największych sukcesów w odchudzaniu i ładnej skóry po nim.

Trudno będzie żyć takim, skoro żyjemy w społeczeństwie które oczekuje ideałow.