spróbuję z tym mlekiem - jeszcze nigdy tak nie zabielałam - mam nadzieję, że mój żołądek to zniesie :)
Wersja do druku
spróbuję z tym mlekiem - jeszcze nigdy tak nie zabielałam - mam nadzieję, że mój żołądek to zniesie :)
Hej!!!
A ja prawie żadnej zupy nie zaprawiam. Chyba jedynie jarzynową.
To nawyk wyniesiony z domu :D
Podoba mi się to dodawanie warzyw do wszystkiego.
Moja mama uważa, że posiłak bez warzywka to żaden posiłek. No i od kiedy pamiętam męczyła nas tą zieleniną :) Teraz to jej jestem wdzięczna ale w młodości nie raz wyklinałam te szpinaki, rzepy i inne marchewki.
Pozdrawiam
witaj yastka - gratuluje za dużych spodni :) a jak to twoje ulubione to zawsze można zwezić i nadal będziesz mogła w nich chodzić :)
a jesli chodzi o zabielanie jogurtem to ja wlewam trochę zupy do kubeczka i stopniowo dolewam po trochę jogurtu mieszając, żeby się nie zważył właśnie :)
Proszę, oto przepis...
Fachowo to są chyba zrazy, moja Mama na to mówi "rolady", tradycyjnie jedzone są
z kluskami śląskimi i czerwoną kapustą (dla mnie właśnie kupienie takiej kapustki w słoiczku było inspiracją do rolad).
Bierzemy tyle plastrów mięsa wołowego, ile chcemy rolad, czyli minimum 2-3 na
osobę. Najlepiej kupić takie już od razu bardzo cienkie, a jeśli nie, to
roztłukujemy tłuczkiem do mięsa. Każdy kawałek po jednej stronie solimy,
pieprzymy, smarujemy musztardą, następnie kładziemy na niego kawałek boczku i
trochę posiekanego kiszonego ogórka. Można też dodać (opcjonalnie) posiekane
grzybki lub cebulę. Zwijamy, końcówki "zamykamy" wykałaczkami, całość albo
przebijamy wykałaczką/patyczkiem do szaszłyka, albo owijamy nicią, żeby się nie
rozwinęła. Na rozgrzanej patelni podsmażamy na małej ilości tłuszczu (lub tak
jak ja bez), tak żeby mięso na zewnątrz całe zmieniło kolor. Następnie
przekładamy do garnka, zalewamy sosem (może być myśliwski, grzybowy, itp, ja
użyłam trochę grzybowego z kartonika, do tego dodałam wody, przecieru
pomidorowego, rozmarynu, soli, pieprzu, ziół prowansalskich... wielka
improwizacja) i dusimy przez ok. półtorej godziny.
Przed zjedzeniem usuwamy patyczki/nici ;-P.
Mój mąż był zachwycony, a ja nie mogłam uwierzyć, że mi to wyszło :-).
Mam nadzieję, że znajdziesz taki boczek. Jak nie, to może daj mniejszy kawałeczek, nie wiem. Wiesz, z jednej strony troche tu dietetycznych produktów jest, ale np. pod względem nabiału Polska bije Stany na głowę. Jak mi się tu marzy chudy twaróg!!! Macie też pyszne odtłuszczone kefiry, w tym te smakowe typu truskawkowy. Tu tego nie ma, widziałam kefir w 1 sklepie ze zdrową żywnością i był tylko zwykły, miał dużo kalorii. No i polskie warzywa też są smaczniejsze, zwłaszcza pomidory.
mmm...pyszny przepis! dzięki Triss! Spróbuję zrobić takie zraziki w następnym tygodniu bo dziś jadę juz na święto zmarłych do rodziców i tam czeka mnie ogromna walka z pokusami. No może nie u mnie w domu ale u rodziny, którą odwiedzimy na pewno będą ciasta i inne smakołyki. Wiem jednak że dam radę. Już raz mi się udało. Slodkości już mnie ne ruszają...mam do nich wręcz jakiś taki wstręt - to samo miałam i mam wobec papierosów kiedy je już rzuciłam. Ten typ tak ma :) Jak coś rzuca to na maksa i zaczyna tego nienawidzieć...Wolę już jakieś mięsko zjeść. O tak. Jestem bardzo mięskożerna i dzień bez mięsa zdarza mi się rzadko, no chyba że jem rybkę - też lubię.
Wczoraj miałam imprezę - udało mi się nie wypić alkoholu - powiem Wam że to najtrudniejsze dla mnie jest - zabawa bez choćby 1 drinka czy wódeczki, ale wiem jakie są skutki alkoholu i jak bardzo potrafi on utuczyć brzuszek...dlatego postanowiłam na razie zrobić próbę następującą: 2 imprezy bezalkoholowe, trzecia z małą ilością pitą bardzo powoli. Może po jakimś czasie uda mi się zupełnie z tego zrezygnować? Jak wam idzie odstawienie drinków, wódeczki, piwa?
Ja zupełnie nie odstawiłam, ale ponieważ piję rzadko i do tego jem mniej, 1 mały (120 ml) kieliszek wina wystarcza mi tam, gdzie kiedyś wypiłabym 2 większe :). Piwa nie lubię za bardzo, więc z tym nie mam problemu.
no mnie też niby wolno pić 1 kieliszek wina tygodniowo, ale ja wina jakos nie specjalnie lubię...wolę whisky albo wódkę czystą...u mnie alkohol nie wzmagał nigdy apetytu, no ale on sam jest zgubny. Aż trudno w to uwierzyć że zamienia się w tłuszcz!
Ja akurat wino bardzo lubię. Niestety lubię też bardzo słodkie alkohole, takie jak miód pitny czy likiery wszelakie. A to ma kalorii aż piszczy!
Uściski, Yastko, i trochę tutejszej jesieni dla Ciebie:
http://i29.photobucket.com/albums/c2...utumn/79e2.jpg
Śliczną jesień tam macie :)
ale i w Polsce nie morzemy narzekać na brak złotej jesieni...no ale już listopad i teraz bliżej nam już do tej szarei i słotnej.
Weekend świąteczny za mną. Nie było łatwo trzymać się diety, głównie ze względu na zamieszanie świąteczne i brak regulanrego odżywiania. Oczywiście nie popełniłam żadnych grzeszkow. Żadnych łakoci, żadnych tłustych mięs, objadania się itd, ale wiem że przez te dziwne pory jedzenia moglam coś namieszać z mojej przemianie...narazie się nie ważę - muszę najpierw sprawić sobie wagę elektroniczną bo ta zwykła którą mam jest niedokładna i kłamie na moją niekorzyść :)
mam okres i nie mam siły na dywanowce, ale moja dietetyczka poleciła mi proste a bardzo ponoć skuteczne ćwiczenie na talię - 2 minuty dziennie i talia osy gotowa :)
oto i ćwiczenie ala taniec brzucha:
stajemy w lekkim rozkroku na lekko ugietych nogach, usztywniamy ramiona, głowa do góry i rozpoczynamy kręcenie bioderkami - szerokie koła raz w lewo raz w prawo. ramiona cały czas nieruchomo. To naprawdę wygląda sexy ala taniec brzucha :) a jak potym fajnie mięśnie czuć. Także w udach!
a na zwiski na przedramionach, tzw. modlitwa, czyli składamy przed sobą dłonie jak do modlitwy, łokcie są na wysokości ramion i ściskamy mocno dłonie. łatwe, i można ćwiczyć przed tv.
Lepiej mi idzie dietkowanie w warszawie i dlatego od dziś znowu ścisła dieta, mało jedzenia ale tak do 6 posiłków i znowu idę dziś na aerobik. Brakowało mi tego. Chociaż u rodziców moje psy też mnie nieźle przegoniły po polach :)
No no, Yastko, chyba niewiele osób na tym forum może się poszczycić tak ładnie trzymaną w świąteczny weekend dietą, jak Ty :-) Gratulacje!!! :-) To "oczywiscie nie popełniłam żadnych grzeszków" zabrzmiało naprawdę imponująco :-). Ja w pewnym sensie cieszę się, że w ten ostatni weekend byłam z dala od Polski, bo tam moja silna wola zdana byłaby na takie pokuszenie, że nie wiem, czy takie "oczywiście" mogłabym napisać. Jeszcze raz gratuluję i jestem pewna, że waga Ci się za tą niezłomność odwdzięczy :-)
Dzięki za ćwiczenia, nowa inspiracja ćwiczeniowa zawsze mile widziana :-)
U nas też przez ostatnie dni pada, pada i pada, zrobiło sie ciemno i ponuro, tak sądzę, że na to uchwycenie jesiennych kolorów wybrałam ostatni możliwy moment :-)
Ściskam :-)
Gratuluję pięknego dietkowania
Witaj serdecznie.. widze walczysz dzielnie, nie dlugo mnie przegonisz i zostawisz daleko w tyle... ale to i dobrze.. :)
Masz super silna wole co do cwiczen w domku.. ja poza fitness jakos nie moge sie zmobilizowac..no poza rowerkiem stacjonarnym od czasu do czasu..
Pytalas Trini o ocet jablkowy, ja tez za Trini przykladem pilam go.. ale tez odstawilam, moj zoladeczek po jakims czasie wyraznie sie zbuntowal i strasznie bolal, wolalam odstawic...
Zycze dalszych sukcesow.. a jak bedziesz mnie przeganiac .. to poklep przyjaznie po pleckach :)
ech, oby mi tylko siły starczyło na kolejne tygodnie walki z tłuszczykiem...jesień napawa mnie takim jakimś depresyjnym nastrojem...i najlepsza pewnie na to byłaby czekolada :twisted: ale nie, nie, nie dam się :)
kupiłam dziś Cellastar w aptece internetowej - po naprawdę rewelacyjnej cenie - połowę taniej niż normalnie - moja kolezanka kończy już drugą paczkę i jest zachwycona efektami. Czytalam tez recenzje tego leku w sieci i są bardzo pozytywne wiec skusiłam się. mam co prawda jeszcze trochę do wykorzystania z paczki Cellu Vita, a potem rzucam się z nadzieja na kolejny specyfik. mam naprawdę zaawansowany cellu. i wiem że długo będe z nim walczyć, a kremy i smarowidła dają efekt tylko wtedy kiedy sie ich używa. No i zostaje mi jeszcze masowanie w kąpieli takim specjalnym czymś z wypustkami :) ... a jak wam idzie walka z pomarańczką na udach i pupie?
u mnie jest już mało widoczny po olejkowaniu
a czego używasz? Jak dlugo? Codziennie? i czy foliujesz się po olejkowaniu? :)
olejkuję się dwarazy w tygodniu - używam balsamu plus olejki eteryczne plus folia - dokłądny opis znajdziesz na wątku Margolki- cel ładne ciało
Ja na szczęście celulitu nie mam, mam za to troszeczkę rozstępów na udach, no ale tego się zupełnie nie uda usunąć inaczej, niż operacyjnie, więc chyba będę musiała polubić. Peeling kawowy uwielbiam, ale olejkowania jeszcze nie stosowałam, bo tutaj jedyne olejki do ciała, które widziałam, były potwornie drogie. Ale ponieważ pewien przyjazny Moominek zaoferował się przysłać mi olejki z Polski, więc pewnie niedługo i ja dołączę do grona olejkowiczów :)
agnimi dziękuję za polecenie wątku margolki :) zaczytałam się w nim i wczoraj po pracy pobiegłam do apteki i zakupiłam peeling z Lirene + serum antycellu, oraz z niedrogiej serii Bielendy: peeling czekoladowo-cynamonowy z kawą (mniam :) ) olejek, żel termoregulujący (nieźle daje czadu a nogi i brzuch całe czerwone) i balsam. Wiem, że może za dużo tego wszystkiego, ale co tam, za calą torbę specyfików zapłaciłam 100 PLN więc nie tak dużo - a ja wierzę polskim kosmetykom. Oby tylko starczyło mi zapału do smarowania. Zwłaszcza wieczorem, kiedy człowiek jest już mocno padnięty, cięzko to przychodzi - no ale pocieszam sie że to że chodzę na TBC też uchroni mnie przed obwisłą skórą.
Dziś z rana kolejny miły akcent - płaszczyk, który był na mnie za ciasny - jest nieco za luźny :) Mój mężczyzna od razu to zauważył i spytal czemu noszę za duże ubrania, nie stać mnie na lepiej dopasowane :D - no narazie jeszcze nie zamierzam zmieniać garderoby bo moje odchudzanie dopiero się rozkręca i liczę na znacznie większe ubytki tu i ówdzie! Ale wiecie co - wreszcie widze, że tym razem naprawdę chudnę i czuję się cudownie!
Buziaki! Słoneczne jak dzisiejszy poranek w Warszawie :)
No to Yastko ostro się wzięłaś za siebie :D
A po tym olejkowaniu skóra jest aksamitna prawda?
Ależ mi smaka na te olejki robicie :)
Yastko, gratuluję za dużego płaszczyka. I masz rację, ciuchów na razie jeszcze nowych nie kupuj, bo przecież świetnie Ci idzie i na pewno jeszcze dużo schudniesz :) A jak już będziesz wymieniać garderobę i nie będziesz miała co zrobić z tymi starymi ciuchami, to polecam drugi link w mojej sygnaturce :)
olejek rewelacja! i jak pachnie! polecam : seria Fitness Bielendy - brązowe opakowania.
jak uda mi sie skompletować olejki polecane przez margolkę to spróbuję się zafoliować :) to dopiero będzie widok hehehe. No ale narazie wklepywanie i masowanie- udało mi się odszukać taką plastikową myjkę z wypustkami do masowania - ale powiem wam że ten cellu to jednak boli jak się po nim tak pokręci tą masowaczką - no ale poboli, poboli i przestanie :)
Triss - za duże ciuchy oddam pewnie koleżance z pracy, która jakoś nie chce się odchudzać...teraz jak patrzę na nią z boku - nie, żebym śmiała kogokolwiek oceniać czy krytykować - to jednak wiem, co do tej pory ja sama sobie robiłam - te ciasteczka, czekolady, czekoladki na biurku, makarony zamawiane z restauracji, cola w puszce...brr...dopiero odchudzając się wiem ile taka puszka coli czy czekolada może nas poszerzyć...momentami wyczuwam też u niej lekką nutkę poirytowania w związku z tym że ja chudnę...i nie przeszkadza jej to pałaszować batonika marsa tak ewidentnie żebym to widziała i widziała jej przyjemność jaką z tego ma. No cóż. Ja pałaszuję namiętnie MarWitki - czyli baby carrots - tak słodkie aż zatyka i nie da się zjesc więcej niż 4-5.
ech...szkoda mimo wszystko że w Polsce tak słabo lansuje się zrowe jedzenie i sposoby odchudzania.
Aha! Udało mi sie zmobilizować ludzi z pracy i od poniedziałku będziemy grac w siatkówkę! Firma wynajmie nam salę i opłaci trenera. No więc moje drogie już teraz na nic nie będę miała czasu ale cieszę się na ten wysiłek fizyczny i nie mogę doczekać powrotu mojej licealnej formy sportowej!:)
mało tu u mnie odwiedzających..no ale mój staż na forum tez niezbyt długi :(
na początek miłe wieści - pani od aerobiku pochwaliła mnie za widoczną utratę wagi i co raz lepszą kondycję. Nie chwaląc się, jestem w grupie tzw. "zaawansowaną" :) naprawde coraz bardziej lubię te zajęcia
a ze złych wieści: mam okres i fatalnie go znoszę..i mam ogromną ochotę na coś słodkiego...Ech. Nie wolno! a kysz diabełku! :evil: :evil:
Yastko fajnie że juz ludzie zauważają , ze chudniesz mnie to bardzo motywowało,
pytałaś o pomysły na obiad, sama też nie bardzo mam, jutro chyba zrobię kurczaka z warzywami. Ostatnio dodałam seler naciowy i bardzo mi to smakowało
agnimi, dokładnie - jakbym dostała skrzydeł po tym co usłyszałam. Parwie całą drogę do domu radośnie podbiegałam i podskakiwałam - jak dziecko jakieś :)
mnie coś kusi na jakąś zapiekankę? może warzywa z mięskiem jakieś pod light-owym beszamelem z jajka i jogurtu? hmm..przepatrzę przepisy na tej stronce którą ostatnio polecałaś
witaj yastko :) wiesz tyle jest postów zaprzyjaxnionych, ze zcasem trudno zajrzeć wszedzie tam gdzie by się chciało :) a taki widok zafoliwoanej duzej kobiety jak my to musi być zabawna rzecz :) a ja lubię zapiekac z jogurtem z duża ilością przypraw i do tegho trochę żółtego sera (light w wersji odchudzeniowej :P) wymeiszanego :) a i cytryna do tego i gałka muszkatowałowa - mnaim :P albo z pomidorowym sosem - też mniam :)
ja też lubie zapiekanki, we wtorek robiłam selera, brokuła , cebulkę i czosnek, trochę szynki zalane rosołkiem z kostki żeby się dusiło i to pod sosem z jogurtu i sera, oczywiście dużo przypraw
no to plan obiadowy już jest :) ciekawe co na to mój mężczyzna hihi. najwyżej zamówi sobie pizzę.
witaj flakonko :) cieszę się że do mnie zajrzałaś
te zapiekanki są bardzo dobre - lubemu też powinno smakowac :)
no i po weekendzie...
jak zwykle wytrącił mnie on nieco z rytmu odchudzania...
po pierwsze w piątek na imprezie nie mogłam sobie odmówić 3 drinków. Słaba jestem jeśli chodzi o ten temat właśnie. Oparłam się slodkościom i tortowi urodzinowemu koleżanki ale te drinki ...no cóż. Nobody's perfect. W sobotę jakoś mało wogóle zjadłam...Dzień gdzieś mi uciekł...no ale niestety - kolejna impreza - wróciła moja koleżanka z Londynu i wyciągnęla mnie i inne kobitki do klubu na babskie tańce. No i kolejne 3 drinki ....
Niedziela też w sumie nie przejedzona...wręcz rzekłabym - za mało znajdłam, ale wieczorem znowu impreza, z dawno nie widzianymi znajomymi i 4 kieliszki wina...Podsumowując - weekend alkoholowy. Zła jestem na siebie. Strasznie. Mam nadzieję, że nie odbije się to jakoś znacząco na mojej wadze, bo w sumie jedzeniowo nie zgrzeszyłam, ale kto wie...Ważyć będę się woeczorem, więc będę wiedziała czarno na białym co i jak.
Dziś po pracy pierwszy trening w siatkówkę. mam nadzieję, że mocno się zmęczę i wypalę z siebie resztki weekendu...
mam za sobą pierwsze foliowanie. Fajna sprawa tylko leżąc strasznie się nudziłam, więc następne zrobię sobie po prostu na noc i taka zapakowana pójdę spać :)
a ja na olejkowanie włączam sobie jakiś ciekawy film, albo czytam jakąś fajną ksiązkę i mam dwie przyjemności w jednym,
strasznie źle sypiam ostatnio - i dziś znowu pół nocy się przewracałam i nie mogłam usnąć...głowa mnie teraz boli i oczy same się zamykają a przede mną 5 godzin pracy jeszcze.
Wczoraj za to odbył się w mojej firmie pierwszy trening siatkarski. Śmiesznie było. Trener naprawdę wykazał się dużą dawką cierpliwości ale też nieźle nas przegonił. Efekt tego taki, że mam zakwasy w udach i obolałe nadgarstki. Ale już nie mogę doczekać się następnego spotkania. Dziś za to TBC i może jakieś dywanowce o ile nie będe za mocno przemęczona po ćwiczeniach w grupie.
Jestem uzależniona od pestek z dyni. Kurcze, lubię takie podpieczone mocno w piekarniku. Wczoraj przed TV zjadłam prawie cały kubek...ma to trochę kalorii ale przecież nie można odmawiać sobie takiej sezonowej przyjemności :)
No to mecz był ostry. Ale po takiej dawce ćwiczeń to kilogramki polecą
agnimi, dzieki za rewizytkę :)
siatkówka zawsze była moją pasją - najbardziej w czasach liceum...ale po długiej przerwie to tak jakbym od nowa uczyła się grać. Ale warto było! Wieczorem padłam zmęczona bardziej niż po TBC :)
znalazłam
witam
pozdrawiam
co to jest TBC?
Wpadłam aby się przywitać :wink:
I pozdrowić :D
Yastko, no i co ta waga pokazała? Aha, i zauważyłam, że planowałaś ważyć się wieczorem, dlaczego to tak, z jedzonkiem w jelitach, zamiast rano?
Gratuluję dużej ilości ruchu i zasłużonych komplementów, które usłyszałaś :) Też wiem, jak to bardzo uskrzydla. A jeśli chodzi o koleżankę, to... no cóż, może jednak sama w końcu dojrzeje do myśli o odchudzaniu, zmotywowana Twoim pozytywnym przykładem? Będziesz wtedy mogła sporo jej pomóc swoim doświadczeniem :)
Mocno ściskam i kolejną odrobinkę jesieni zostawiam :)
http://i29.photobucket.com/albums/c2...utumn/52e3.jpg
Hej dziewczyny :)
Dziękuję za odwiedzinki :)
Julietta - TBC to rodzaj fitnessu - Total Body Conditioning - ćwiczenia o mniejszej intensywności ale nastawione na trening konkretnych partii mięśni: ręce, nogi, brzuszek - tempo mniej intensywne ale stałe przez 45 min wpływa korzystnie na spalanie tkanki tłuszczowej. I wbrew pozorom mniej intensywne ćwiczenia bardziej męczą bo trzeba robić więcej powtórzeń...wczoraj całe 45min cwiczyłyśmy na wzmocnienie mięśni ramion i ud...ledwo dziś chodzę :)
Triss - ciągle nie mam czasu kupić sobie wagi elektronicznej - do tej pory ważyłam się u dietetyczki. Mam w domu zwykłą wagę - ale jej nie wierzę bo raczej zaniża ;) wczoraj rano pokazała mi równe 100 ale nie wierzę że już tyle mi spadło. Myślę że jest ok. 105-106. A warzyć będę się rano - wieczorem wazyłam się własnie u dietetyczki. A poza tym śmieszna sytuacja - bo raz się u nie ważyłam i z przerażeniem stwierdziłam że schudłam za mało - ale po zdjęciu swetra (wełnianego) było juz ok :) Sweter wazyl cały kilogram!
A dziś taka wstrętna jesień u nas za oknem..dzięki Triss za odrobinkę ciepła i kolorku z dalekiego kraju :)
Yastko napisałam post i poszedł nie wiadomo gdzie
Ja podobnie jak ty lubię TBC, przede wszystkim dlatego że sią na nim nie skacze, aż do zadyszki, a ćwiczy dość mocno. Dzisiaj też czuję , że mam mięśnie
Uff..wpadam szybciorem na krótką chwilkę na forum. Nie było mnie 4 dni. Spędziłam cudowny dłuuugi weekend w Krakowie. Troszkę nagrzeszyłam drinkowo ale nie jedzeniowo i aż sama się sobie dziwię. Za chwile wyskoczę z pracy do sklepu po wagę elektroniczną i wreszcie dokładnie będę wiedziała ile mnie ubywa bo jak narazie ważę się na dwóch wagach i każda podaje inną wagę.I to nie jest fajne. Ale walka trwa! Także z cellu. Kolejna porcja kosmetyków (polskich, niedrogich) zakupiona i wklepywana. Narazie uciekam. Wpadnę sama do siebie za godzinke pewnie.
a ja jutro z mężem jadę do Krakowa
kupiliśmy tam autko
i jedziemy odebrać
więc niestety o ryneczek nie zahaczymy
:cry: