http://www.silvitablanco.com.ar/la_c...lank_molly.gif
Sacharynko, pozdrawiam poświątecznie :D
u mnie jeszcze choinka błyszczy światełkami, szkoda że święta są takie krótkie...
chociaż jeden pozytyw dostrzegam, krócej trwa obżeranie :wink:
Wersja do druku
http://www.silvitablanco.com.ar/la_c...lank_molly.gif
Sacharynko, pozdrawiam poświątecznie :D
u mnie jeszcze choinka błyszczy światełkami, szkoda że święta są takie krótkie...
chociaż jeden pozytyw dostrzegam, krócej trwa obżeranie :wink:
Sacharynko, maila mam :) Fotki wysle jak podepne swoje konta pocztowe do outlooka bo tak nawet nie jestem w stanie sprawdzic co juz wyslalam, ze strony to jednak bedzie b. dlugo trwac :(
Ale co zrobić jak mi sie system wylozyl tuz przed swietami :(
Pozdrawiam poswiatecznie
Jutro wyjezdzam i wracam 1 stycznia :). Jade z 7 osobami, z ktorych jedna wie o moim odchudzaniu, wiec pewnie bedzie ciekawie. Mam nadzieje, ze uda mi sie jesc w miare zdrowo, chociaz ma wrazenie, ze bedziemy glownie zywic sie w pizzeriach... O alkoholu nawet nie wspomne, bo wiadomo, jak takie studenckie wyjazdy wygladaja :twisted:. Trzymajcie kciuki, zebym sie nie zlamala :).
Swieta minely spokojnie, rodzinnie i... dietkowo, tzn. na wadze jakis kilogram mniej (nie chcialabym szybko tego nadrobic). Dzis po raz pierwszy od 2 miesiecy zjadlam cos slodkiego - rzadek czekolady. Niby wiem, ze to tylko jakies 100 kcal i ze spokojnie moge sobie od czasu do czasu pozwolic, ale jakies wyrzuty sumienia mam... Ech, na mozg mi sie juz rzucilo ;).
Spedzilam dzis dzien probujac naprawic mojego iPoda, bo byl w stanie beznadziejnym. Poszukalam w internecie, ze mozna wyjac dysk twardy i nim potrzasnac, ale troche skomplikowane mi sie wydalo, gdzies znalazlam, ze trzeba go zrzucic z pewnej wysokosci na stol i o_O podzialalo. W sumie stwierdzilam, ze upadek nie jest go w stanie juz bardziej uszkodzic, a prosze naprawil sie, jak nim niezle trzasnelam (oby na dluzej).
Szczesliwego Nowego Roku! Zmykam spac, bo rano musze wstac.
Ja też jutro wyjeżdżam, wracam w poniedziałek :) Miłego wyjazdu w takim razie. Ja na forum przelotem. Cieszę się, że Ci się święta udały. Ja nie miałam silnej woli w ogóle ;) Trudno, święta raz w roku a wymówka dobra jak każda :)
http://www.bulcards.com/resources/ca...ew_year018.jpg
W Nowym 2007 Roku
życzę Ci
12 miesięcy zdrowia,
53 tygodni szczęścia,
8760 godzin wytrwałości,
525600 minut pogody ducha
i 31536000 sekund miłości.
Na wszystkie dni Nowego Roku życzę Ci wiary w sercu i światła w mroku, obyś jednym krokiem mijala przeszkody, byś czuł się silna i wiecznie młoda
http://www.kartki.bej.pl/kartki/mari..._czas_duza.jpg
Życzę Ci zabawy do białego rana, najlepszych piosenek, pysznego szampana! Choć nie jestem z Tobą w noworoczną noc, pamiętaj też o mnie przez następny rok!
http://www.szamotuly.pl/miasto/kartki/NowyRok1.jpg
Saccharine :) gdzie ty takie informacje znalazłaś :) w zasadzie to ja sama praktykuję podobne metody, gdy już wszystko inne zawodzi.. ;) i bardziej jest to związane z 'ukaraniem' sprzętu niż z próbą jego naprawy ;)Cytat:
Zamieszczone przez saccharine
Fajnie, że dobrze się bawiłaś podczas świąt.. życzę dużo szczęścia przez cały następny rok. :)
Rozwiazanie silowe czasem przynosza dobre efekty. Chociaz kiedys przypadkiem udalo mi sie rozwalic stacje dyskietek, a wcale mocno nie kopnelam...
Trzymaj sie tam na wyjezdzie :)
[size=18]Dużo uśmiechu, siły i wytrwałości
w dążeniu do celu, sukcesów
w pracy, tylko słonecznych dni,
przyjaźni, miłości i wielu buziaków
i aby ten rok uskrzydlił Cię...[/size]
Hej hej! Jesteś już? Jak było? Mam nadzieję, że świetnie i że nam coś poopowiadasz :)
Jestem, jestem. Wrocilam wczoraj, ale sie delikatnie mowiac nie nadawalam do uzytku ;). Wczorajszy sniadanioobiad zjadlam w McDo o_O na dworcu, bo ledwo zdazylismy na pociag. Podobno tluszcz pomaga w redukcji objawow kaca, nie da sie ukryc, ze srednie frytki dobrze zrobily mojemu steranemu alkoholem zoladkowi...
Gdansk bardzo mi sie podoba, lokalny partriotyzm mowi mi, ze Warszawa jest najfajniejszym miastem na swiecie, ale nie da sie ukryc, ze architektura Starowki i okolic w Gdansku jest niesamowita. Restauracje tez sa ok, chociaz nie da sie ukryc, ze malo dostosowane do wegetarian na diecie... Dietetycznie wiec nie bylo, staralam sie tylko zamawiac male porcje i nie zjadac do konca. Jadlam np. rewelacyjne szpinakowe tagiatelle z sosem pomidorowym i czarnymi oliwkami (w oryginale bylo z boczkiem, ale zamowilam bez), pycha! Wole nie myslec, ile kcal :). A wypite ilosci alkoholu lepiej przemilcze ;).
Co do naprawiania sprzetu przez rzucaniem nim, to tez sie dziwie. Ja ogolnie staram sie naprawiac rozne rzeczy sama (naprawilam juz sobie kiedys sama komorke), ale o takich metodach tez jeszcze nie slyszalam ;).
Dziekuje bardzo serdecznie wszystkim za zyczenia! Ciagle nie moge uwierzyc, ze juz kolejny rok za nami.
Ale piękne zdjęcie! Super!
A co do szaleństw, to kiedy jak nie w Sylwestra, czyż nie? :)
No no ladne zjecia, ale Oo co to co wyglada jak faja wodna?:>
Tak tesknie za jakims zarcionkiem w restauracji...
Sheesha = fajka wodna, zamowilismy sobie w klubie. Nie palilam jej od 2 miesiecy, a bardzo lubie (papierosow niecierpie, ale sheesha nie jest tak szkodliwa, o wiele lepiej smakuje i fajnie sie pali w dobrym towarzystwie).
W sobote zjezdza sie do mnie rodzina i musze wymyslic jakies przyjeciowe jedzenie, ktore ja moglabym zjesc, zeby nie gadali, ze nic nie jem (i tak beda gadac i grozic anoreksja, a u nich srednia wagowa to jakies 90 kg). Jak mama mi przedstawila swoje menu, to sie zalamalam - flaki, bigos, de volaille, zrazy z cebula, salatka jarzynowa z majonezem. Zaproponowalam, ze moze od razu Rennie im poda, to swierdzila, ze wodke sie postawi i nic im nie bedzie ;). Nie ma to jak polska impreza. Na razie wymyslilam talerz warzyw z hummusem do maczania, ale przydaloby sie cos bardziej konkretnego (jakas salatka czy cus). No nic, bede myslec.
Saccharine ....dziękuję za odwiedzinki....
A co Dirty Dancing ....to też go oglądałam....
To też mój sentymentalny film , wtedy się przypominają młodzieńcze miłości i wyskoki....i ich czar.....
Zobaczycz gdy będziesz nieco starsza też na niego inaczej spojrzysz . w twoim wieku patrzyszna niego przez pryzmat ironi ...., bo przecież życie nie jest idealne ... a mając trzydzieści naście lat popatrzysz przez pryzmat doświadczeń życiowych i tęsknisz za idealizacją świata młodzieńczego .....i tęsknisz podświadomie do tych szalonych bestroskich lat , gdy jedynym problemem była nauka.....,kończę bo jeszcze pomyślisz matrona się odezwała :wink:
PA...pa...
To ja jednak debil jestem. Myslalam, ze to Twoja kolezanka z tylu :oops: :D
Hej :)
Na zdjęciu wyglądasz bardzo ładnie i właściwie nawet gdybyś teraz już skończyła dietowanie, to byłoby super. No ale wiadomo, każda ma swój cel. Trzymam kciuki :)
A propos najazdu rodziny to współczuję - tym bardziej tego, że Ci tak mówią o tej anoreksji etc.. Zamiast pogratulować i się cieszyć Twoim sukcesem. I daj im dietowe jedzenie, raz im nie zaszkodzi :D
Pozdrawiam :)
C.
Wlasnie skonczylysmy z mama sprzatanie po rodzinnej imprezie. Ja trzymalam sie OK do 20 (szamalam salatke wlasnej produkcji, warzywa z sosem czosnkowym, ciemny chleb i mandarynki), a po 20 zjadlam 4 kawalki ciast. Ups! A mialam byc twarda jak kamien do 15 marca. Wychodzi mi, ze sukces mojego odchudzania polega na tym, ze gotuje sama dla siebie w akademiku i z reguly jem w samotnosci. Nie jestem jeszcze gotowa oprzec sie postawionej przede mna paterze ciast... Na uczelni takich pokus nie mam, po prostu nie mam nic pod reka, w lodowce same zdrowe rzeczy, no i nie da sie ukryc, mam tyle rzeczy do roboty, ze zapominam o glodzie i nie jem z nudow. Od srody sie znowu zacznie, w sumie nie mam sie z czego cieszyc, bo mi sie zaliczenia i egzaminy od razu sypia na glowe...
Kusy - ja z rozpedu ostatnio tez i Dirty Dancing 2 obejrzalam, bo tam mi sie uklady taneczne podobaja, takie latynoskie :). Nie martw sie matrona nie jestes, ale fajnie jest poczytac, co ma do powiedzenia osoba o te kilka lat starsza, bo mimo wszystko ja sie glownie obraca wsrod dwudziestolatkow (no poza rodzina ;)).
Martii - nie jestes debil, tylko ja takie dziwne zdjecia daje ;).
Cauchy - no nawet jezeli chcialabym zakonczyc odchudzanie teraz (a nie chce, chcialabym zejsc do BMI powiedzmy 22), to nawet nie umialabym tego zrobic. O wychodzeniu z diety to ja mam blade pojecie, jestem zaprogramowana tylko na odchudzanie i obzeranie sie... Bede sie wiec przynajmniej kilka miesiecy odchudzac, bo przeciez nie polegne na 4 kawalkach ciasta! A potem bede sie martwic, jak te nowa wage utrzymac. Nie bedzie juz 8 czy 7 na wadze (a mozliwosc ciazy wykluczam przez najblizsze kilka lat ;)).
O anoreksji nawet sie dzis nie nasluchalam, bo chyba wszyscy mnie widzieli jedzaca ciasto, a wczesniej sie glownie w kuchni chowalam i przynosilam potrawy. Zreszta musialam duzo o studiach i zyciu w USA opowiadac, wiec temat diety jakos sie przeslizgnal (poprosilam mame, zeby nie podsycala tego tematu i sie zgodzila).
Ok, ide spac, mam nadzieje, ze mi sie cos fajnego przysni :).
Ja Dirty Dancing obejrzałam dopiero rok temu, więc mi się nie kojarzy z wiekiem nastoletnim, ale trzeba przyznać, że co klasyka lat 80tych, to klasyka. :)
4 ciasta? No nic, trzeba wracać na studia. To ma zbawienny wpływ. A potem, jak to potrwa kilka miesięcy i wdrożysz się w tryb odchudzania, to i trzymanie wagi Ci wyjdzie.
No i szybko żegnajmy obie wredne siódemki. Coś czuję podskórnie, że pisana nam niższa waga :) BMI 22 będę miała około 57 kilo. A 20 przy 55. No i w tamte kierunki się udaję, a co będzie po drodze, zobaczymy. A nuż będę super-laską przy 65? Taaa, ale pomarzyć można.
Buziaki! Kiedy wylatujesz?
Zdjecia ładne
a te ciasta na imprezce - trudno, za to nie zjadłaś wielu innych rzeczy
więc i tak powód do zadowolenia jest
Pozdraiwma Cię
serdecznie
Kasia
Kto by sie ciachu oparl...? Wiem, ze ja nie... ;)
Pozdrawiam.
Ciacho miec czy ciachem byc... Widzialam taki tekst na forum ;). Hmm, u mnie ostatnio nie ciacho, a Ptasie Mleczko w mlecznej czekoladzie, bo dostalam w prezencie :oops:
Lece jutro, do akademika dotre w srodku nocy wg polskiego czasu, ale pewnie sie odezwe jak dotre i sie zwaze, zeby sie wyzalic :).
Mama obiecala, ze od jutra bierze sie za siebie (czytaj: bedzie sie odchudzac), i ja mam robic to samo, wspierac bedziemy sie przez skype.
Kasia - ooo, chyba jeszcze nie bylam u Ciebie nigdy na watku, wiec zaraz wpadne :).
Mialam isc spac, ale ogladalam "Teraz My", a teraz ma byc Kuba z Mucha i Kwasniewska (powtorka z wrzesnia, ale ja nigdy nie widzialam), wiec gapie sie w tv.
Pozdrawiam!
Fajnie wyszłaś na zdjęciach i jaki ty masz śliczny uśmiech :)
A co do Gdańska to moje drugie miasto (mój facet stamtąd pochodzi i tam mam też część rodziny). Generalnie starówka jest piękna, ale jak się zapuścić w inne okolice to już jest mniej ciekawie.. a zresztą, gdzie tak nie jest? :)
Widzę, że fajnie się bawiłaś w Polsce i strasznie Ci zazdroszczę tych 'wakacji'. Mnie na razie stać na króciutki wypad (limit dni urlopu :() a już się nie mogę doczekać. Dietkowo chyba też polegnę i z tych samych powodów - jak coś leży przede mną to ciężko mi się oprzeć. Eh.. ;)
Jak sobie radzisz z taką różnicą czasową? Ciężko jest się przestawić? Bo mi jest ciężko wskoczyć ponownie na tryb dzienny.. przeważnie podczas urlopu odpadam o 20:00 a wstaje o 4:00 eh..
Witaj
na razie na biezni na przemian chodze i truchtam, codziennie jednak staram sie co kilak minut, wrzucic szybsze tempo, ale jak nie mam siły ( a zadaje sobie sprawe ze na razie musze na siebie uważac) to po prostu całe " M jak Miłość" przechodzę
najważniejsze ze sie ruszam
pozdrawiam
Jakie fajne foteczki :D Kurcze ładna dziewczyna z Ciebie ;)
Co do Gdańska to hmm zdecydowanie wole Sopot :D Aczkolwiek zgodzić się musze , ze starówka jest śliczna :D
Fajne ,ze razem z mamą bedziecie się odchudzac , moja niby też chce , ale ona zawsze wybiera bardziej drastyczne metody niż ja i wcale nei słucha tego co do niej mówie , ze robi źle ;]
Pozdrawiam i czekam na wieści ze starcia z wagą ;)
No za te ciastka to krzyczę, ale niedużo. Nie daj się im więcej ;)
Mam nadzieję, że ważenie wyszło pomyślnie. A jak Ci się ten Wojewódzki podobał? Widziałam ten odcinek i w sumie.. obie te dziewczyny takie średnio mądre mi się wydają, aczkolwiek Mucha przynajmniej ma jakiś tam pomysł na siebie może..
Powodzenia z dietą i egzaminami.. :)
C.
Dotarlam szczesliwie juz kilka godzin temu :). U mnie na zegarku juz po 23, a ja ciagle sie trzymam, nie wiem, jakim cudem (cos naskrobie i lece spac, bo prawie doba na nogach).
Halwaya - to tak jak z Nowym Jorkiem, Manhattan jest super, ale np. na Bronx bym sie nie wypuscila, za duzo tv sie naogladalam :). Wakacje w Polsce byly super, niestety sie skonczyly i od jutra ciezka praca... Przestawienie sie na inny czas zajmuje mi ok. tygodnia, ale da sie przezyc. To jedyny czas, kiedy ogladam poranki, bo budze sie o 5 rano, i nie potrafie zasnac. Po tygodniu zas juz moge normalnie spac do poludnia :).
Kasia - super, ze masz bieznie w domu, bo mi najtrudniej zmobilizowac sie i wybrac na silownie. Ja ogladam tv glownie na lezaco, tez by mi sie taka bieznia przydala :).
Chybaty - moja mama cierpi niestety na slomiany zapal, ale mam nadzieje, ze w 2 nam sie uda :). W ogole smiesznie jest, bo mama potrafi zyc bez slodyczy, za to jej najwieksze przysmaki to kielbasa i boczek (podobno jej sie z dziecinstwem na wsi kojarza ;)), corke ma zas wegetarianke i slodyczoholiczke. Tyle tendencje do tycia obie mamy identyczna. Wazyc sie bede jutro rano i uaktualniac tracker, dzis tylko sie na szybko w ubraniu zwazylam, i przez ten miesiac na pewno kilka deko spadlo (byloby wiecej, gdyby nie te ostatnie dni w domu).
Cauchy - mozesz pokrzyczec, nie zaszkodzi :). Dzis za to dietkowo wyszlo ok. A Wojewodzkiego ogladam dlatego, ze tylko on jest takie rzeczy powiedziec wprost ("Ola polewa sobie, jak stary w Charkowie" - malo z fotela nie spadlam :)), a dziewczyny rzeczywiscie malo elokwentne byly. Pamietam, jak u Wojewodzkiego, goscil kiedys Max Kolonko, i Kuba wprost sie zapytal ile ten zarabial (chyba to bylo jakies 10 tys. dolarow miesiecznie, juz nie pamietam), wyciagnal z niego tez, ze wyrzucila go Warakomska. Wywiad byl cudowny :).
Jak dzis mi sie fajnie ulozylo, ze pociag byl od razu z lotniska, nie musialam czekac, przyszlam do akademika i dostalam e-maila, ze jest darmowa kawa w Starbucksie (a akurat kawy bardzo potrzebowalam, pardon, to co ja pilam to nie byla kawa, ale "Grande Sugarfree Cinnamon Dolce Latte with Soy Milk and no Whipped Cream" - uwielbiam to, jak pracownice kawiarni mowia to jednym tchem bez zajakniecia, mi zamowienie zajmuje kilka minut ;)). Ze Starbucksa udalam sie zas do jednynego porzadnego sklepu spozywczego w okolicy (do ktorego idzie sie 20 minut piechotka - przyjemny calkiem spacerek) i kupilam sobie sushi na kolacje (z brazowym ryzem! - nawet nie wiedzialam, ze takie sa) oraz zapasy na jutro i pojutrze, zeby nie umrzec z glodu. Same dietetyczne rzeczy, wiec bedzie dobrze.
Oj, juz padam. Dobranoc!
Sacharynko, witam po tej stronie Wielkiej Wody. Ja jeszcze się z różnica czasu nie przeprosiłam, śpię w jakichś dziwnych godzinach, z przerwami. tzn. idę spać wieczorem, a potem budzę się o 5.00 rano na kilka godzin... po czym koło 8.00 zasypiam znowu. No ale, jak napisałaś u mnie, w Twoim przypadku ta różnica jest jednak mniejsza (u mnie aż 9 godzin :shock: )
A 4 kawałki ciasta? Ach żebym to ja tylko 4 zjadła w Polsce! :roll:
Czy jak już dokopię się na nowo do tych zdjęć z Warszawy, to te na których obie jesteśmy mogę też w albumie na KP wkleić?
Mocno ściskam :)
:)
Masz rację, Wojewódzki przynajmniej mówi wprost. Ja lubię się pośmiać z jego tekstów nawiązujących do Kaczyńskich - ma odwagę, bo dzisiaj to nigdy nie wiadomo komu się nie spodobasz ;) zwłaszcza jako osoba medialna.
A przypomniało mi się, że na moim wątku pytałaś o wegetarianizm - nie, nie jestem wegetarianką, ale fakt faktem, jak już jestem na diecie ;) to niewiele jadam mięsa - nie wiem w sumie skąd się to bierze, może z jego kaloryczności - wolę się najeść ogromną ilością niskokalorycznych warzyw, niż garstką mięsa. A ostatnio rowerując przeglądałam książki o wegetarianizmie (moja siostra kiedyś dawno temu przez parę lat była wegetarianką, więc literatura w domu została) i nawet zaczynam się nad tym zastanawiać, ale nie wiem, czy umiałabym się pożegnać np z mlekiem i jajkami, rybkami? Ale z tego co widzę, Ty ryby jadasz. A mleko, jajka? Ciekawi mnie to. :)
To życzę pięknych poranków, póki jeszcze je oglądasz ;)
C.
witam
i pozdrawiam cieplutko, mam nadzieję że już doszłaś do siebie po świętach w domu :wink:
Zdjęcia są fajne.
pozdrawiam
Hej hej!
Oj przypomniały mi się moje wycieczki do Starbucksa w Londynie :) Zawsze brałam tę największą :) Kocham kawę.
Życzę łagodnego jet-lag :) Widzę, że jedzenie już jest, więc zaraz kolejne kilosy polecą :)
Powiem tyle: siedze, kuje i jem... Tzn. jadlam, bo dzis stwierdzilam, ze dosc tego i ucieklam na prawie caly dzien do biblioteki, zeby byc daleko od jedzenia. Nie mam zajec do 5 lutego, bo mamy teraz prace koncowe i egzaminy i w sumie troche brakuje mi tego "zalatania", bo ile mozna siedziec i sie uczyc... Jak widac humor mam sredni, ale staram sie nie zwariowac. Dzis rano waga pokazala 71.8 (oops - frytki byly), ale nie zmieniam suwaczka w nadziei, ze niedlugo wroci do 71.0. Na razie wychodzi mi postanowienie niekupowania slodyczy (mialam gdzies jakies resztki, ale juz ich nie ma), teraz musze sobie wbic do glowy nienawisc do frytek zapychajacych tetnice... Potrzebne mi sa 3 udane dni z rzedu (na razie zaliczam dzisiejszy, jeszcze sie nie skonczyl, ale jakos wiem, ze bedzie ok) i potem wejde w rutyne. Dzis bylo tak:
sniadanie: platki pelnoziarniste z mlekiem sojowym (duza porcja)
w bibliotece: 2 male jablka (wzielam ze soba "na przetrwanie")
obiad: makaron pelnoziarnisty z sosem pomidorowo-oliwkowym (mniam, uwielbiam robic sosy - wiem, ze kiepskie polaczenie oliwki+makaron, ale codziennie tego nie jem)
planuje jeszcze kolacje w okolicach 8: salata z tofu i pomidorem, i sosem musztardowo-miodowym
no i woda, ale ja jestem wodoholiczka, zawsze mam obok siebie butelke, oraz 1 herbata na razie - zielona z mango, potem planuje jeszcze rooibos chai.
Triskell - u mnie z racji tego, ze podroz byla rekordowo szybka (15 h 35 minut od wyjscia z jednego domu do dotarcia do drugiego) , i potem udalo mi sie wytrzymac do polnocy (czyli 6 rano polskiego czasu), jet lag mnie ominal :). Pierwszy raz mi sie zdarzylo. Mam nadzieje, ze Ty juz sie zaaklimatyzowalas. W ogole skoro jestes, to ja poprosze kopa, bo rozpedu potrzebuje :).
Mozesz wkleic zdjecia na KP, ja chyba nawet nie mam dostepu do tego albumu, musze sie zorientowac.
Cauchy - no ja mysle, ze Wojewodzki to sie nikomu w polskiej polityce nie podoba, i dobrze. Po pobycie w Polsce jestem strasznie zdegustowana politycznie, jakby byly teraz wybory, to nie mialabym na kogo glosowac (glosowalam na PO, ale mam juz dosc tego zamieszania Tusk-Rokita etc.).
A do wegetarianizmu, to ja za wegetrianke uwazam sie tak naprawde dopiero od 2.5 miesiaca, bo wtedy przestalam jesc ryby. Na razie jestem mi z tym dobrze, ale nie mowie, ze nigdy nie wroce. Nie umiem tego wytlumaczyc, ale jakos nie jedzac miesa czuje sie "czystsza", chyba wiaze sie to z masowa produkcja miesa, ktora mnie przeraza. Jajka, mleko czy nabial jem jezeli sa w czyms (glownie... ciasta i mleczna czekolada ;)), ale ogolnie jestem z tych, co uwazaja, ze mleko jest dla cielaczakow, nie ludzi. W ogole bycie wege w USA jest sto razy prostsze niz w Polsce, o wiele wiekszy wybor produktow i troche wiecej zrozumienia.
Qunia - doszlam do siebie i probuje sie wbic w tutejszy rytm. Milo sie u siebie widziec :).
Bianca - te kilosy to mi najpierw niestety musza przestac przybywac. Odskoczylas mi strasznie, teraz Cie bede miesiacami gonic ;). Ale mysle sobie, ze mi tez sie w koncu uda. A co do Starbucksa, to ja bywam sporadycznie, kiedy naprawde potrzebuje kofeiny i zamawiam raczej mala lub srednia latte (170 kcal, mam to posprawdzane ;)). Kiedys bywalam namietnie i zamawialam najwieksze, najbardziej kaloryczne Frappuccino z bita smietana (530 kcal - nie zartuje!), ale teraz jestem bardziej swiadoma ;).
Jestem pod wrażeniem, bo u mnie to zajęło ok 11h, tyle, że ja na podróż z i na lotnisko straciłam 4h.. ja może nie mam jet lagu :D ale ciężko mi jest się przestawić na tryb dziennyCytat:
Zamieszczone przez saccharine
Co do dietki, widzę, że wracasz na dobrą drogę i to się chwali :)
wstyd się przyznać, ale ja jeszcze nie jadłam sushi.. jakoś mnie nie ciągnie by spróbować.. a szkoda, bo nie lubię żyć w niewiedzy :)
Ja tylko na chwilke, bo wstalam wlasnie i musze sie uczyc. Waga postanowila mnie nagrodzic za dobre sprawowanie wczoraj i mi pokazala 70.6 kg Oo. Wiem, ze woda zeszla, ale i tak super zobaczyc w koncu mniej..
halwaya - ja z tych prawie 16 godzin, 10 spedzilam w samolocie ;). Sushi jest jednym z "acquired taste", tzn. musisz zjesc kilka razy, zeby zaczelo Ci naprawde smakowac, za 1. razem jest dziwne, slone i octne. Ja jem glownie sushi maki, czyli rolls (sa jeszcze inne rodzaje, ale te sa najpopularniejsze przynajmniej w USA). Ja zaczynalam od tych niesurowych (California Roll - z paluszkami krabowymi, wegorz - nigdy nie jest surowy, krewetki), potem jadlam namietnie z surowym lososiem i tunczykiem, a teraz jem same warzywne rolls. Sushi tutaj jest smiesznie tanie, w Polsce zas kosztuje niesamowite pieniadze i sie luksusowe wydaje, a tutaj to normalny lunch czy obiad (zdecydowanie zupa miso + sushi sa moim ulubionym jedzeniem).
O rany. Niedlugo bedzie 6 :shock:
I tez spadam sie uczyc.
Cześć Sacharynko. Zostawiam ślad :)
No właśnie to chciałam napisać. Że bycie wegetarianką w Ameryce musi być duużo prostsze. U nas nawet jak pojawia się jakiś nowy produkt, który jest świetny, to zaraz znika, nie wiedzieć czemu. A w Ameryce macie sto rodzajów wszystkiego :) Ech, u nas naród konserwatywny. Jak zna jeden rodzaj, to starczy :)
Sacch to Ty niedługo będziesz widzieć 6 na przodzie :) Gratulacje. Trzymaj się dzielnie!
A sushi chyba u nas nie dostaniesz w supermarkecie. Trzeba iść do restaurant i delektować się za grubą kasę :) Ale przynajmniej w dobrej restauracji masz pewność, że to prawdziwe sushi, surowe i z dziwnych ryb. No i właśnie takie mi nie smakuje. A jak mam się przyzwyczajać do tego smaku, to chyba mi się nie chce wysilać, bo to takie nic, małe i fuj :) No, to chyba widać, że nie lubię :)
Dobra, idę. Udało mi się wstać o 7, to nie mogę teraz do południa siedzieć na forum :)
Ucz sie, powodzenia :)
witaj
saccharine, nie martw się jeszcze troche i wszystko wróci już do normy.A kiedy waga spada chocby o te0.2 kg, to zawsze spada i miło się robi, ze ruszamy w odpowiednia stronke. ja też nie moge sie doczekac nastepnych utraconych gramów.
pozdrawiam serdecznie.
Ja dopiero jestem na etapie odkrywania kuchni orientalnej i w zasadzie muszę przyznać, że jest ciekawie.. zapewne na tradycyjnym japońskim jedzeniu schudłabym rekordowo :)
Powinnam sie uczyc, bo jutro o 9 rano mam pierwszy egzamin, ale na razie jeszcze sie relaksuje po ostatnich dniach ciezkich zaliczen. W nocy z poniedzialku na wtorek poszlam spac o ... 8 rano, bo programowalam, a potem wstalam o 10:30 i znowu caly dzien programowania (wczoraj o polnocy byl termin, jestem wsciekla, ale oddalam, to, co mialam, bo bylo mi wszystko jedno, siedzialam na tym tydzien). Dzis jestem wyprana calkowicie, a czeka mnie nauka do Financial Investements, musze nadrobic, to co kazali nam przeczytac w tym semestrze i powtorzyc wzory ;). We wtorek zas ostatni egzamin (z 4), wiec raczej mnie nie bedzie do tego czasu za dlugo na forum.
Wiecej niz polowa odchudzania juz za mna :). Zmieniam dzis tracker i mam w koncu te 6 z przodu! Co prawda 6 to juz mialam po swietach, ale z braku dokladnej wagi nie zmienialam trackera, a potem mi przybylo 2 kg w tydzien :oops:, na szczescie juz spadlo. Cieze sie, ze w miare szybko zareagowalam na ten wzrost wagi, mialam juz takie mysli, ze po co mi to odchudzanie, ale sie zreflektowalam. Ja chce wazyc 62 kg :). W niedziele w ciagu 10 min 2 osoby mi powiedzialy, ze swietnie schudlam. Moja ulubiona szefowa mi powiedziala, ze jestem teraz zupelnie inna kobieta :). Hmm, az musialam obejrzec moje zdjecia z wakacji, bo juz nie pamietam, jak wygladalam. Po prostu ciagle mam nadwage, ale zrobilam sobie porownanie, i rzeczywiscie jest lepiej, tzn. nie jestem juz tak otyla jak bylam. Jak bede miec chwile to wkleje te najgrubsze fotki i moze cos nowego , bo przyda mi sie bardziej obiektywna opinia, bo jak wiadomo, mam wypaczony obraz samej siebie przez lata naprzemiennego odchudzania sie i tycia (jak pierwszy raz sie odchudzalam, to mialam jakies 10 lat...). Kilka lat temu waga 67 kg to byl powod do placzu i rozpoczecia jakies radykalnego i krotkiego odchudzania (vide dieta kopenhaska 5 lat temu), a teraz 67 to raczej celem jest, no i odchudzam sie juz 4 miesiace. Szkoda, ze u mnie cwiczenia ostatnio leza, ale planuje zaczac wybrac w koncu na silownie po egzaminach, zapisac sie na Pilates od nowego semestru i kupic Thighmastera, zeby troche sie wysmuklic.
Martii, Bianca, Qunia, Halwaya - dziekuje bardzo za odwiedzenie mnie i prosze o trzymanie kciukow za sesje (bede trzymac za Martii i Biance, bo one tez niedlugo beda przez to przechodzic). A o sushi pisalam tak duzo, dlatego, ze sama bylam sceptyczna, a teraz jestem uzalezniona (na szczescie nie tyje sie od tego - porcja ma okolo 250 kcal), nawet to kupione w supermarkecie jest dobre, bo sushi nie da sie zrobic inaczej, jak recznie i tego samego dnia - musi byc bardzo swieze. Dla mnie USA to raj pod wzgledem zakupow zywnosciowych, ale np. wiem, ze moja mama stwierdzilaby, ze nie ma nic jadalnego - mialam tego probke w Edynburgu: jablka nie takie (nie moglam jej przekonac do moich ulubionych jablek Gala, bo w Polsce sa lepsze i koniec ;)), chleb nie ten, pomidory nie takie etc. etc. Nie wspominajac o tym, ze np. twarogu czy kapusty kiszonej ze swieca szukac (czytaj: mozna dostac w polskim sklepie, jezeli takowy jest w okolicy), wedliny i kielbasy sa zupelnie inne, wiec wielbiciele tradycyjnego polskiego jedzenia maja ciezko. Dla wielbicieli slodyczy zas to spelnienie wszystkich marzen, ale o tym cicho, bo ja wiem o tym az za dobrze ;).
Podrawiam!