-
Czyżby Vanity Fair? Mi się ten film średnio podobał, zła byłam, że wydałam pieniądze (wypożyczyłam kasetę). Chyba wiał nudą. A jak wrażenia, Cauchy?
Fajnie tak ćwiczyć z koleżanką? Ja nie lubię. Na tym polu jestem indywidualistką. :)
A to, że wszyscy zwracają uwagę na koleżanki... ech, przyzwyczaiłam się. Może kiedyś się to zmieni...
A co do schodów, to niedlugo zobaczysz, jakim migiem pokonujesz te 6 pięter. Widziałam po sobie. W pracy wchodziłam na drugie piętro. Na poczatku musiałam chwilę odpocząć zanim weszłam do biura, żeby nie zasapać się na śmierć na oczach innych, a potem: zero zmęczenia! Cud :)
-
Cauchy, bardzo mądra decyzja z tymi schodami. Jak Ci się źle będzie po nich chodzić, to pomyśl o mnie - bardzo bym chciała pochodzić sobie po schodach, ale tu w Olympii nie ma wysokich budynków. Już się kiedyś zastanawiałam u siebie na wątku, jak zareagowałaby ochrona domu towarowego, gdybym zaczęła wbiegać pod prąd po ruchomych schodach jadących w dół. :lol:
Rowerek widzę, że już jedną nogą, czy też raczej jednym kółkiem, jest u Ciebie. Miłego dalszego sprzątania. :D
Uściski :)
-
I ja popieram wchodzenie po schodach, świetnie ćwiczenie
systematyczne wchodzenie daje efekt
ja za to bo nie mam schodów wchodze i schodze ze stepu :lol:
-
Witam wtorkowo.
Dziś trochę smutniej.. wątek uczuciowy zakończony, nie z mojej decyzji.. ale w sumie to i dobrze, bo przez ostatnie dni była taka niepewność, a teraz przynajmniej wiem na czym stoję. Jak wczoraj usnęłam na filmie, tak potem się dowiedziałam i nie mogłam zasnąć do pierwszej.. Ale obiecałam sobie, że się przez to nie poddam, że musi mnie to wzmocnić i tyle.. Szkoda, że się zaangażowałam, no ale podchodzę teraz do tego zgodnie z moją nową ideologią - przez dłuższy czas byłam dzięki niemu szczęśliwa, wyjazd był świetny, więc cóż - w imię tego szczęścia warto teraz troszkę zapłacić, no trudno.
I takie podejście chyba jest całkiem dobre, bo nie jest mi aż tak źle jak przy ostatnim takim.. wydarzeniu.
Za to widać jak odreagowuję.. wstałam dziś o 7.30 i zabrałam się za sprzątanie pokoju - dogłębne.. zamieniłam łóżka miejscami, odkurzałam po dziesięć razy pod każdym, wyciągałam półki, przesuwałam, zamieniałam, podnosiłam, cuda.. druga szafa czeka już tylko na odkurzenie jej w środku i wrzucenie wieszaków. ABS też był. Jedzeniowo: galaretka, brzoskwinia i jabłka - razem 230kcal. A zaraz wracam do sprzątania - przynajmniej nie myślę o niczym innym. A wieczorem siłownia i mam nadzieję, że będę padać ze zmęczenia i szybko zasnę.
Wybaczcie, ale nie mam sił pisać więcej. Ale dietować nie przestanę, co to to nie. Trzymajcie się dzielnie i życzę wszystkim miłego dnia.
C.
-
No cóż, Cauchy, jak mawiają "Tego kwiatu na pół swiatu". A teraz, gdy już taka zgrabna laseczka z Ciebie, to Ty możesz w nich przebierać i na pewno znajdziesz kogoś wartościowego :-) . Podoba mi się Twoje podejście do tego wydarzenia i też jestem pewna, że wyjdziesz z tego silniejsza, mądrzejsza, bardziej doświadczona życiowo. :)
Uściski :)
-
Faktem jest, że to podejście działa, chociaż czasem trudniej je zachować jak przychodzą smutne myśli, ale co zrobić, takie jest życie i tyle.
Wczoraj sprzątałam przez cały dzień - od 7.30 do 17tej.. Jedzeniowo tak średnio, bo poza tym co pisałam był jeszcze tylko jeden duży posiłek dobijający do 1000kcal między 17tą i 18tą. A o 19tej siłownia. Wróciłam do domu i nawet nie czułam tego zmęczenia, a to przecież niemożliwe, żebym zmęczona nie była po takim dniu.. Znów miałam problemy z zaśnięciem, nawet puszczenie filmu nie pomogło, dzielnie obejrzałam do końca i nawet nie przymrużyłam oczu. Wreszcie usnęłam po pierwszej. Ble.
Niemal cały pokój posprzątany - szafy i łóżka, fotel i półka - które to dwie rzeczy będą zmieniały miejsce na rzecz rowerka - innymi słowy pokój na rowerek jest już przygotowany. Mama natomiast sama z siebie idzie już dzisiaj obejrzeć jakie rowerki są gdzieś-tam, więc naprawdę zaczyna to wyglądać bardzo realnie. A ja, jeśli będzie mi się chciało, pewnie coś tam jeszcze dzisiaj posprzątam, chociaż w sumie niewiele zostało. Heh. Windę nadal ignoruję i całkiem mi się to podoba.
Miałam się nie ważyć do kolejnego poniedziałku, ale oczywiście nie wytrzymałam - dzisiaj jest 72kg. Fajnie.
Powinnam iść na spacer, ale za zimno jest i nie mam najmniejszej ochoty.. może poskaczę na skakance w ramach rozgrzewki przed ABSem. Od wczoraj bolą mnie "boczki" - mięśnie skośne brzucha. Zaczęły mnie boleć chyba przez to, że od dwóch dni robię serie brzuszków dwa razy - w domu i na siłowni. Mam nadzieję, że szybko to rozćwiczę, bo nieprzyjemne to bardzo.
Muszę sobie ustalić jadłospis na dziś już teraz, bo jakoś komletnie brak pomysłów i pewnie zjadłabym wszystko jak leci bez ustalonego planu. Do rozplanowania 1000kcal, do zjedzenia hmmm: puszka groszku (150kcal), warzywa z mrożonki (150kcal), sałatka z pomidorów i ogórków (80kcal), tekturki grahamkowe (40kcal kromka), może jajka (90kcal), galaretka (100kcal), serek wiejski (120kcal). Hmm. Może pójdę kupić jabłka..
W takim razie tak:
:arrow: 10.00 - śniadanie: sałatka (80kcal), tekturki grahamkowe x3 (120kcal) - 200kcal
:arrow: 12.00 - drugie śniadanie: puszka groszku (150kcal), tekturka grahamkowa (40kcal) - 190kcal
:arrow: 14.00 - obiad: warzywa z mrożonki (150kcal), jajko sadzone (90kcal) - 240kcal
:arrow: 16.00 - podwieczorek: galaretka (100kcal), jakieś owoce za 100kcal - 200kcal
:arrow: po siłce - kolacja: serek wiejski (120kcal), tekturka (40kcal) - 160kcal
:arrow: razem: 990kcal
Może być.
Pranie się robi (przy tym sprzątaniu wyrzuciłam mnóstwo starych rzeczy i odkryłam, jak wiele mam ładnych ubrań w szafie - pozostaje tylko schudnąć, żeby w nie powłazić..), a ja tymczasem zajmę się jakimś filmem, skakanką, ABSem i kąpielą. W sam raz zleci czas do 10tej.
A po tym wszystkim mam obietnicę, nie wiem czy o tym pisałam - żadnych facetów do końca roku, a przynajmniej - do końca odchudzania. Nie będę sobie zaprzątać głowy takimi rzeczami, bo to prowokuje zbyt wiele myśli i dekoncentruje, a ja już i tak mam mnóstwo do zrobienia, na co mi takie zawirowania, ot co.
Życzę miłego dnia Wszystkim,
C.
-
Dobre podejście
a jak To będzie miało być to - to pojawi sie niespodziewanie
i lepiej po zakończeniu odchudzania :twisted: bo te wszystkie kolacyjnki potem :shock:
to na wadze sie odbijają
pozdrawiam
-
Ja bym przy filmie tym bardziej nie potrafiła zasnąć, podobnie zresztą jak przy muzyce. Za bardzo mnie one absorbują, zaczynam oglądać/słuchać i to mnie raczej rozbudza, niż usypia.
O rany, ale już blisko szóstki jesteś! :shock: Jeszcze teraz jak ten rowerek będziesz miała w domu, to tym bardziej szybko pójdzie. Pamiętam Cię z samego początku Twojego wątku, tą ponad stu kilową, ale już przez swój zapał i mega-motywację tak dobrze rokującą. :)
A wrzuciłabyś może wreszcie jakieś aktualne zdjęcia???
Zgadzam się z Kasią, ten właściwy facet znajdzie Cię wtedy, gdy czas i miejsce będą najlepsze, nie ma co tego planować, bo takie rzeczy z kalkulacją i planowaniem niewiele mają wspólnego (choć mam jedną koleżankę, która od czasu do czasu "postanawiała sobie", że chce się zakochać... i zakochiwała się! :shock: ).
Uściski i trzymaj się.
-
Tak tak faceci samych problemów nam przysparzają :lol: Od kiedy zaczęłam się spotykać z moim Guciem :) przestałam zwracać uwagę na to co jem :? i to mnie zgubiło.....zapominałam się coraz częściej...Dlatego Cauchy trzmaj się, bo Triskell powiedziała świętą rzecz: Takiego kwiatu pół światu!!!
A ja za twoją radą właśnie wciskam w siebie 2 herbatki( bo 4 na pewno nie wypiję :) ) i dzis pokutuje te wrocone 3 kg!!! Tak tak napchalam się za 3 kg!! masakra....ale szkoda byłoby zaprzepaścić tyle straconych kilogramów :oops: :cry: Muszę Cie Izuś gonić!!!
pozdrówka i buziaki!!!
-
No cóz, Cauchy, zanim przyjdzie prawdziwa miłość, muszą być po drodze takie nędzne resztki męskie, by potem ten ostatni na ich tle był... boski :D :D
i nie są to filozoficzne frazesy, ale przemyślenia z życia (mojego )wzięte :D :D
trzymaj się dzielnie i życzę już tego naj...przed nim się nie broń :wink: :wink: