Witam
Pierwszy raz piszę na tym forum, mimo że z Wami jestem już dwa lata... Tak tak, dwa lata podgladania i kibicowania Wam. Dlaczego piszę? Powód taki sam jaki ma wiekszośc z Was - nagrzeszyłam i chce odpokutować.
Do rzeczy...
Przy wzroscie 158 cm po długich walkach okupionych płaczem, litrami potu na rowerku i diecie (zdrowej - chude mieso, ryby, jajka, owoce i warzywka mniam) doszłam do wagi 53/54 kg. Uznałam, że nie jest idealnie (dąże do 49), ale moge już spokojnie pokazywać sie na ulicy itd... I trzymałam dość długo ten stan... Aż do ubiegłego tygodnia
Cały ten tydzien siedziałąm w domu (z powodu mrozów i choroby nie chodziłam do szkoły). Dopadł mnie dziki szał jedzenia, sama byłam przerażona :/ CHLEB!! SŁODYCZE!! no i... 60 kg dzis pokazała waga, moze waże kg mniej bo wazyłam sie po jedzeniu (sporym znowu) itd ale jednak jestem załamana Było tak dobrze... ;( Myslałam, że JOJO mnie nie dopadnie - naiwniaczka.
Od jutra biore sie za siebie, zmierze sie z sieta kopenhaska bo kiedys schudłam na niej ładnie a poza tym lubie chude mieso, brokuły, kocham szpinak! Właściwie wszystkie produkty z tej diety, oprócz tej paskudnej sałaty z oliwą i kawy, lubię. Poświece sie, to tylko 13 dni. Potem kontynuacja mojej zdrowej diety - chude mieso, kupa warzyw (mniam!!! ) i owoców, jajka (kocham potrawy z jajek, robie sobie pyszne omlety na patelni teflonce bez tłuszczu itd.), rybki. Wyrzekam sie słodyczy, już mi bokiem wychodzą po tym tygodniu!
Gorzkie wnioski: nie licze na cud, jo-jo to nie baba jaga, ono istnieje naprawde.
Tu sie zobowiązuję do ostrej pracy nad sobą, dieta + sport (mam rowerek stacjonarny i hula hop). Czy ktoś bedzie mnie wspierał?
Pozdrawiam! Szczególnie tych, którzy przebrnęli przez moje wypociny na tym forum...
Zakładki