Moja historia, zaczyna się banalnie. Poznałam chłopaka, zakochałam się w nim, byłam szczęśliwa. Od zawsze uśmiechnięta, przebojowa i szczera... Dlatego też, wyznałam mu, że go KOCHAM. Było dobrze, do czasu wakacji. On został w domu, ja wyjechałam z rodzicami. Byliśmy nad morzem. Tęskniłam, pisałam, kochałam... A on w tym czasie znalazł sobie dziewczyne. Pewnie by mnie oszukiwał, ale widziała ich, moja kuzynka. To od niej się wszystkiego dowiedziałam. Zresztą, zataiłam przed nim kiedy wracam i sama ich widziałam. Nie robiłam scen. Wystarczył mi widok jego twarzy. Wtedy wracając do domu nie umiałam płakać. Krwawiło moje serce, zawalił się mój świat. A że były wakacje, mogłam w szystko. Lecz to wszystko ograniczyło się do spania i jedzenia. Potem pomogli mi rodzice. Ale żal pozostał. Zaczęłam jeść.Teraz przy wzroście 180 - ważę 94 kg. I nie jest to wina, nikogo oprócz mnie. Sama do tego doprowadziłam. Teraz chce schudnąć i wierze, że mi się uda. Musi, bo robie to dla siebie... W końcu wieloryby (takie jak ja) powinny pozostać w zoo

Pozdrowienia dla wszytkich...