Otwieram szafe i dławie płacz, patrze w lustro i wybucham... tak jest w tej chwili...
Oh nie zacznę tego tak optymistycznie jakbym chciała, mam na myśli mojego odchudania... kiedys (rok wczesniej) wazyłam 54 kg przy wzroscie 164 dopuki nie zaczełam brac tabletek antykoncepcyjnych i do puki nie zmieniłam nawyków zywieniowych z bardzo dobrych na cos co mnie doprowadziło do takiego stanu w jakim znajduje sie teraz...
Miewam w tej chwili dni kiedy nie chce wychodzic z domu bo tak bardzo sie źle ze soba czuje w tej chwili waze 66 kg ale jeszcze 2 miesiace wczesniej wazyłam 70 kg schudłam bo nareszcie poszłam po rozum do głowy.
Mój chłopak jest zawodowym ochroniazem ma wysportowane pięknie umięśnione ciało i robi mi sie przykro bo mimo tego ze wiem ze mnie kocha to pamietam tez ze lubi zgrabne i smukłe ciało takie jakie miałam kiedyś...
Najgorzej jest kiedy jestem na zakupach z moim partnerem, poprostu płakać mi się chce i to dosłownie już z resztą nie raz zamykłam się w przymierzalni i płakałam bo bluzka która wybrałam była za mała. Z rozmiaru 36/38 wskoczyłam na rozmiar 44 to straszne, patrze przez okno i widze jak zbiera sie na burze... po burzy zawsze wychodzi słońce - mam nadzieje ze po mojej walce z nadwaga znowu będę mogła wskoczyć w rozmiar 36/38 i cieszyć się smukłą sylwetką...[/list]
Zakładki