-
Nie marnujcie sobie życia
Mam 21 lat. Studiuję psychologię, czyli robie, to, co kocham. Mam świetnego faceta, oddanych przyjaciół, wspaniałą rodzinę. Mam... wszystko co powinno dawać maksymalne szczęście. Ale nie jestem szczęśliwa.
Odchudzam się. Bo siebie nie lubię. Choć mówią, że nie potrzebuję diety, dieta stała się priorytetowym problemem w moim życiu. Liczę kalorie; kalorie to taka jednostka, w której wyrażają się wszystkie wymiary mojego życia - emocjonalny, poznawczy, interpersonalny... Tak, ta jednostka, której naukowej definicji do końca nie rozumiem (i nie chcę rozumieć), determinuje większość sfer mojego życia.
Jestem zła. Przede wszystkim na siebie - że się zachowuje w tak prostacki sposób, że nie mogę egzystować spokojnie jak inni, że najniższa w hierarhii potrzeb czynność fizjologiczna zdominowała moje życie. Jestem zła, bo nie jestem chudsza, jestem zła, bo schudłam i nie potrafię się tym cieszyć... I projektuję tę złość na cały świat, na ludzi których kocham - a to boli...
Boję się siebie, innych, boję się jedzenia...
Nie, nie mam anoreksji - znam dobrze tę chorobę od strony teorii i praktyki. Wiem, że to jeszcze nie ona. To na co cierpię, to chroniczna choroba tych czasów - niska samoocena, zerowe poczucie własnej wartości...
Więc jeśli masz niską samoocenę, nie zaczynaj się odchudzać. Nie osiągniesz w ten sposób szczęścia. Nie będzie Ci się podobać Twoje ciało o każdej wadze i każdych wymiarach. NIE MARNUJCIE SOBIE ŻYCIA!!!
-
Witaj!
Jestesmy w tym samym wieku i ja tez studiuje psychologię.
Rozumiem o czym piszesz, choc w moim przypadku nie wszystko się zgadza.
Ja się cieszę z tego ze udalo mi się schudnąć i wyglądać lepiej, ale fakt faktem człowiek na diecie musi się wiecznie pilnowac i to wywołuje stres...Znam to.
Pozatym, nie oszukujmy sie, wygląd to jedno, a nasze zycie osobiste,sukcesy zawodowe to co innego.Szczupla sylwetka nie przynosi szcześcia ale poprawia samopoczucie.
Pozdrawiam Cię gorąco, odezwij się jeszcze.
M.
-
czesc wam
ja jestem też w tym samym wieku co wy, ale studiuję socjologię a z zamiłowania jestem filozofem, co też zgłębiam i studiować od tego roku będę mogę się przyłączyć?
Troszkę się nie zgadzam z Tobą Scarlet - jest tyle dróg do szczęścia ile ludzi. Ile ma jednej drogi dla wszystkich. Wszystko tak naprawdę jest mocno subiektywne i szalenie relatywne. Tobie odchudzanie nie daje szczęścia. Mi daje. Mój facet powtarza mi że nie powinnam już się odchudzać - m oże nawet tak myśli. ALe zupełnie nie o to chodzi.
Odchudzanie daje mi poczucie kontroli nad sobą - w czasach kiedy zawsze jesteśmy uzależnieni od innych, od ich woli , od tzw "uogólnionego innego" - masz chwileczkę na swój mały prowizoryczny wybór - na stworzenie siebie. I za każdym razem kiedy osiągniesz swój cel - czujesz dumę i chęć na więcej... Sukcesy zadawalają ale też rozbudzają apetyt na więcej... Kiedyś chciałam warzyć 57... potem 55... dochodzi do 53 a ja nadal nie jestem zadowolona..
Moja walka trwa nadal i tak naprawdę to ona daje mi to zadowolenie. Nie tyle wyniki co sam proces walczenia i stwarzania siebie. Mój protest przeciwko światu
Pozdrawiam Życze każdemu sukcesów na jego własnej drodze
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki