Dzięki forum schudłam 7 kg. Dzienniczek kalorii był niezwykle pomocny i mobilizujący. Do mojej utraty wagi przyczyniło się także mega-zatrucie pokarmowe, po którym musiałam zacząć się odżywiać a nie tylko odchudzać, żeby nie podupaść na zdrowiu. Ratowanie zdrowia skończyło się żarciem na maksa, przytyłam tu i ówdzie.

Na forum nie zaglądałam od dłuższego czasu. Postanowiłam znów wpisywać kalorie do dzienniczka, żeby być świadomą, na co mogę sobie pozwolic, a na co nie. Zamierzam trzymać się ok. 1500.

Zapisałam się na fitness do klubu. Brzuch mnie nadal boli (zakwasy) na szczęście szyja już nie
Co mnie skłoniło do tej decyzji? Po pierwsze, czuję, że jestem na maksa zasiedziała. Non stop łapią mnie skurcze. Uświadomiłam sobie, że fałdki na brzuchu to nie koniecznie czysty tłuszcz, ale także trochę zwiędłej skóry (wiem, fuuuuuuuuj) bo jak stoję lub wyciągnę ręce do góry to to się jakoś rozkłada i nie marszczy. Poza tym mięśnie potrzebują więcej energii niż tkanka tłuszczowa, z czego wynika, że umięśnione ciało zużywa więcej energii. Po trzecie taki fitnessik świetnie poprawia humorek.

Moje cele to:
ujędrnione, zgrabniejsze ciało
kontrola obżarstwa
dobre samopoczucie

Ważę ok 53-54 kg przy wzroście 160cm.

Kto walczy ze mną?