Strona 1 z 3 1 2 3 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 21

Wątek: Tlenka na diecie - niech mnie ktoś przytuli.

  1. #1
    Tlenka jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-05-2007
    Posty
    0

    Domyślnie Tlenka na diecie - niech mnie ktoś przytuli.

    A wszystko zaczeło się od niewinnego stwierdzenia taty, że jestem kawał baby i dobrze, bo baba ma miec na czym siedzieć.
    Waga wskazywała 51. Rewelacja. Można jeść. Szkoda, ze mi do głowy nie przyszło, zeby po chwili wejść na nią ponownie. Za miesiąc było 74. Nawet sobie człowiek sprawy nie zdaje, ze sprzęt AGD moze doprowadzić do zawału. Szybko wskoczyłam drugi raz i na szczęście pokazała 4 kg mniej. I na szczęście i nieszczęście okazało się, ze bateria pada i waga sobie wskazuje raz tak, raz inaczej. Tak więc nie było co ronić łez nad 74, lecz prawda również nie powalała, bo poprzednie 51 także było zafałszowane.
    Po kupnie nowych baterii okazało się, ze już na serio waże 60kg. Dramat. I oczywiście sama sobie byłam winna.

    Zaczełam się odchudzać. Od juta, od poniedziałku, od pierwszego. I tak w koło macieju to samo. Fenomenalne jest jak bardzo człowiek potrafi się oszukiwać. Moje liczenie kalorii polegało na tym, ze na oko stwierdzałam co moze iles kalorii mieć. A liczby były mi na ręke - wszystko miało 100 g albo mniej i wszystko miało tych kalorii dziwnie mało. Za to jak się przeszłam pół godziny to pisałam, ze spaliłam 400kcal. Powinnam wyglądac jak Kate Moss i nosić 34 ale jak się łatwo domyśleć to wszystko było sprytnym (albo i nie) okłamywaniem samej siebie.

    Teraz zaczełam na serio. Od 4 tygodni zapisuję każdą spaloną kalorię a przede wszystkim skrupulatnie licze te zjedzone. Ważę wszystko, robię proporcję i wpisuję wszystko co zjem. Po każdym posiłku ponad 300kcal lece na rower albo na jogging i ćwiczę. Przynajmniej raz dziennie staram się zrobić coś "sportowego". To mi daje spokój, ze wiecej spalę niż zjem. I chyba jest ok. Miałam zastój przez tydzien ale widze ze waga znów drgneła. Było 58 (od 60 tych 2 kg nie liczę) - dziś rano 54,9.
    Jestem szczęśliwa. Marzę o 48, zeby mieć 2 kg rezerwy jakbym po diecie wychodząc lekko przytyła, tak aby na 50 potem pozostac.

    Ale... no wlasnie. Nikt mi nie pomaga. Szukam wsparcia, bo tak na serio jestem z tym sama. I gdybym sama żyła na tym świecie dawno byłabym chudziutka. Natomiast codziennie słysze, ze nie powinnam sie odchudzac, ze wymyślam i kombinuje.
    Moi rodzice jedzą jakby była wojna i obawy, ze na drugi dzień nie bedzie co do garnka wlożyć. Koleżanki (jedna z jakimś mega super metabolizmem, dwie pozostałe w ciaży ) jedzą prawie cały czas. Mój narzeczony też wcina bo lubi jeść i zawsze pichci coś pysznego.

    I jak ja mam sie trzymać? Nie walczę ze sobą tylko z nimi. Bo wg nich jestem chuda. No pewnie, fajnie się mówi. Przecież nikomu nie powiem, ze do perfekcji mam opanowane to jak sie ubrac, zeby wyglądac na 6 kg mniej. Bo moje 10kg nadwagi nie leży w ramionach czy w okolicy chudej klatki, tylko w brzuchu i tyłku. Nie trzeba mieć budowy kulki, zeby mieć nadwagę. A ja wszystko potrafie bardzo skrzętnie ukryć - odpowiednimi biodrówkami, odpowiednim krojem luźniejszej na brzuchu bluzki. Na dyskotece mogę 3 h bez przerwy tanczyć z wciągniętą oponką, tak zeby nie wystawała. Ale tego nie wie nikt, bo nikomu nie mam ochoty się tym chwalić...

    A chciałabym móc wbić się w 36 i ubrać krótki top oraz usiąść tak, zeby nie mieć 3 fałd na brzuchu, na którym trzeba wtedy krzyżowac ręce.
    Chciałabym, ale codziennie ktoś mi to utrudnia. Ględząc, ze przesadzam i jak się bede odchudzac, zostane anorektyczką, ze kobieta ma być kobieta a nie wieszakiem itp itp. Do tego wszyscy na około coś jedza, albo przygotowują mi jedzenie - dobre, smaczne, pachnące. I zamiast delektować się chlebem ryżowym z pomidorem, posmarowanym obleśną dietetyczną margaryną, jem to jak skazaniec, bo pod nosem pachną mi frankfuterki z majonezem lub szarlotka z bita śmietaną. Wieczorem znajomi piją piwo i jedza pizze, a ja widze w niej 350 niepotrzebnych kalorii, ktore krzyczą ZjEDZ NAS.

    Oczywiście dla ścisłosci nie świruję. Wiem, ze to wymaga wyrzeczeń, ale jest mi samej trudno. Dlatego tu się wpisuję i licze na wsparcie, moze ktoś napisze coś o sobie. Kiedy patrze na galerię tych co schudli wiem ze warto. Warto tez być dumnym z siebie kiedy już jest po imprezie, a pizza pszeszła koło nosa. Na tamtą chwile jest zle ale potem waga daje nagrode.
    Od wielu lat nie jadam ziemniaków ani makaronu. Nigdy nie jadałam kolacji ani nie piłam napojów gazowanych - tak wiec cieżko było mi rezygnowac z tego co wszyscy bo moj organizm nigdy tego nie dostawał.
    Moim grzechem były fast foofy, batoniki i czipsy - przez ostatnie 3 tygodnie zjadłam jedną kostkę czekolady i jednego wafelka. Zadnych fast foodów.

    Jestem na tysiaku, piję czerwojną herbatę 3 razy dziennie i jem 2 kapsułki ekstraktu z zielonej. Codziennie jem dwa sztuczne zielone jabłka bo je uwielbiam.


    Trzymam za wszystkich kciuki i wy też trzymajcie

  2. #2
    Moniczka92 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    12-05-2007
    Posty
    0

    Domyślnie

    Trzymamy kciuki.
    Buziolki na miły dzień:*

  3. #3
    Migotka15 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    11-03-2007
    Posty
    0

    Domyślnie

    rowniez 3mam kciuki bo wiem jak ciezko jest gdy rodzinka wmawia ze sie jest "szcuplutka" a samemu wie sie co innego ale u mnie mowia to tylko i wylacznie po to zebym sie przestala odchudzac... bo ich to drazni ze nie zjadam pokladow czekolady jak dawniej ze nie pichce omleta z serem w sobote rano i ogolnie sie pilnuje
    a jeszcze bardziej drazni ich to ze schudlam co juz troszke widac
    ja mam taki patent ze jak rodzinka wcina cos pysznego to wychodze z pokoju
    a mi to krzyzowanie rak na brzuchu weszo w krew nadal tak robie choc juz nie jest mi to tak potrzebne jak dawniej ale jeszcze jest
    milego dnia

  4. #4
    Ilka15 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    21-08-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    Jasne ze ci pomozemy i bedziemy cie wspierac...choc sama nie umiem sie do konca pozbierac schudlam z 11 kg bo wazylam 76 kg...teraz jest 65 albo mniej ...wiem jak trudnoi jest zyc na diecie codziennie odmawiac sobie tego i owego ale chyba warto ja zawsze jak mi sie dzien nie uda zalamuje sie po prostu..mowie sobie zaczniesz na anstepny dzien i na nastepny dzien znów kicha ale tym razem(dziś) powiedzialm sobie NIE nie bedziesz ciagle tego dokaldac bo w zyciu nie schudniesz nie osiagniesz tego co tak soie wymarzylas...dzis jestem na diceie od nowa i wiem ze tym razem musze dac rade....pozadrawiam

  5. #5
    Migotka15 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    11-03-2007
    Posty
    0

    Domyślnie

    no Ilka w koncu mowisz do rzeczy madrze gadasz-w koncu ile razy mozna zaczynac prawda?

  6. #6
    Ilka15 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    21-08-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    dokladnie ileż można??teraz jest na arzie spoko... jestem troche glodna a kolejny posilek mam o 13.50 ale nie dam sie bo wiem ze dam rade dzis wierze w to

  7. #7
    Tlenka jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-05-2007
    Posty
    0

    Domyślnie

    za niedługo minie miesiac diety. waga 54.5 kg czyli jeśli liczyć od tych początkowych 60 to powiedzmy połowa drogi za mną.
    \najgorszy był zastól 56,2. dzień w dzień to samo. 55 mnie ominęło, bo jak waga skoczyła to od razu do 54 z haczykami i dobrze.

    tyle ze mój organizm właśnie się przestawia na kompletne nieodczuwanie głodu...

    6:00 kanapka z pomidorem i ogórkiem 200kcal
    13:00 jabłko i kefirek 160kcal
    15:00 zupa ziemniaczana 140 kcal

    no i jest 17 a ja myślę czym to uzupełnic... nie jestem głodna i najchętniej w ogóle bym nie jadła ale wiem ze trzeba. Nie chce schodzić na mniej niż 900 bo wielokrotnie tu czytałam ze to nie ma sensu...

    więc chyba tost z serem light załatwi sprawę

    jedno co cieszy to ze po miesiącu tysiaka mój zoladek na serio jest chyba jakiś obkurczony. Po tym jabłku kefir dosłownie wcisłam na siłę a po nim czułam się jakbym zjadła 3 daniowy obiad...

    to chyba dobrze szkoda ze trzeba było tyle wycierpieć wcześniej.

    Trzymajcie sie dziewczynki trzymam za was wszytskie kciuki, jak macie jakies miłe wspomnienia (bądz niemiłe) to piszcie chętnie pogadam.


    acha

    daje wam coś zielona herbata?

    czerwoną piję 3 tygodnie po prostu ale zieloną jem jako wyciąg z tabletek zeby nie mieć zaparć itp (nie chce zadnych xenn stosować) i mam wrazenie ze nic nie daje ?

  8. #8
    Ilka15 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    21-08-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    dasz radewierzwe w ciebie ejstem z toba i ebde tu zagaladac do ciebie

  9. #9
    Tlenka jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-05-2007
    Posty
    0

    Domyślnie

    eh mam znowu zastój i tak mnie to wkurza... jedyną motywacją była dzisiejsza wizyta w orsayu... weszłam i zapiełam sie w spodniach 36.
    ale to i tak nic. nawet jakbym weszła w 32 to wierze w to co mówi waga a ta ciagle stoi. jem 950 kcal dziennie.

    dziś:
    - platki z mlekiem
    - jabłko
    - corny linea
    - zupa koperkowa z makaronem
    - 3 kromki chleba razowego tylko z warzywami.


    tez macie czesto takie zastoje? ;(

    aha czy to dobry pomysł po 1000kcal przejsc na kopenhaska i na tym zakonczyc?

    buziaki dla wszystkich

  10. #10
    julix jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    22-02-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    no wiesz to nei waga trzeba sie kierowac. ile masz wzrostu?

Strona 1 z 3 1 2 3 OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •