mam 165 cm, waga nie wiem ok 55 54 53 52?, schudlam na wakacjach pracowalam ponad 2 miesiace poza domem i wogole nie przejadalam sie liczylam kalorie, moja sylwetka jest nieproporcjonalna, stoja mi zebra cala miednic kegoslup, a uda i tyle i tak mam masywny, ale nie w tym rzecz, ustalilam sobie ze nie jem tych swinstw typy cukierki i chipsy, a ostatni posilek kolo 17 30, mam problem z mama, drze sie i wydziera na mnie ze nic nie jem ale ja jem, wszyscy w szkole mi mowia ze jestem chuda jak patyk, ale ja nie moge jesc wiecej nie chce przytyc, nie odchudzam sie juz ale nie chce tego zmarnowac, jak mam to wytlumaczyc mamie? powoli wpadam w obsesje z tymi kaloriami...boje sie przytyc nie chce byc gruba