ciagle powracam i znikam..

totalny brak konsejwencji..

ostatnio stosowanie nadmiaru jedzenia na frustracje przeroslo bariere normalnosci.

Dlatego wzielam sie teraz za to z innej strony. Przewaznie w ciagu dnia niespecjalnie mam apetycik i napada mnie on dopiero w godzinach wieczornych, kiedy juz spokojnie moge wcisnac sie w fotel w domku i wyluzowac. Oczywiscie puszczaja wtedy wszelkie hamulce i jem ZA DUZO

Wprowadzam wiec kilka dodatkowych zajec wieczornych, m.in. ruch w grupie, co oznacza, ze bede w domku zdecydowanie pozniej, a po 21 jesc juz NIE WOLNO i NIE WYPADA! Nie cierpie uczucia ciezkosci o poranku, a tak poznym zarelkiem napewno bym je sobie zapewnila.

Tyle nowosci.

Waga bez zmian, raz do przodu, raz do tylu.

Dzisiaj konsumpcja:

jogurt z otrebami i lnem, jabluszko

kafcia z maaaaaaaaaaaaaasa mleczka

piers z kurczaka z warzywkami i ziolami, szpinak

kaaaaaaaaaaaafcia