-
No ja wiem ,że idzie sie obyc smakiem...ale dwa tygodnie czy miesiac nie załatwia problemu...a na dłuższa mete wiem ze rzucałabym sie na chleb jak wilk na sarenke...piwo...a co to bo juz zapomniałam...czy to nie ten cudowny złocisty płyn z bąbelkami???
-
Otóż to, arcycudowny płyn z arcycudownymi bąbelkami. Ja wczoraj sobie chlapnęłam. Przekroczyłam dzięki temu 1000 kalorii, ale tylko o 70 i nie żałuję. Dwa tygodnie nie piłam, wolno mi :D:D:D A co do wytrzymania na dłuższą metę bez jakiegoś produktu. Cóż, wróżką nie jestem, wszystko się zobaczy, czas pokaże.
-
No nie...ja chyba też sie w końcu skuszę...choć teraz to sie idzie opanować...gorzej będzie latem...Ja też nie jestem wróżka ale o sobie co nieco wiem...za duzo razy juz sie odchudzałam...bez chleba ani rusz...
-
Była sobie kiedyś taka francuska bajeczka, bardzo ładna: "Było sobie życie". Chyba wszyscy to pamiętają. No i tam wszystkie możliwe rzeczy w organizmie miały rączki, nóżki, zmniejszały się, powiększałym gryzły.... Wyobraź sobie, że taki chleb w twoim organizmie to armia małych żółtych puchatych stworzonek, które nagle pod wpływem ciepłego miejsca w brzuszku zaczynają się puszyć, rozrastać, a z ich mięciutkiego futerka wyskakują okrąglutkie, uśmiechnięte cząsteczki tłuszczu i wędrują dokładnie tam, gdzie chcesz być szczupła. Są bardzo zadowolone, kiedy znowu zjadasz chleb (szczególnie biały), bo wtedy mają nowych kolegów i mogą szybciej roznąć i szybciej wędrować i szybciej znaleźć się w miejscu, które chcesz odchudzić.......
Tak, wiem, mój chory umysł potrzebuje kalorii do normalnego funkcjonowania....
-
Ojej Misio...Ty na prawde cos zjedz :wink:
Pamietam te bajke...w sumie to nic nie powinnismy jesc...pieczywo maka tłuszcz...mięso tłuszcz...owoce...cukie...no warzywka sa chyba w miare bezpieczne...e...wszystkiego po trochu...bez popadania w paranoje...
-
O matko Misio Ty to masz talent, a jak do wyobraźni trafia :lol:
A tak naprawdę to ja chlebka białego od 6 tygodni nie jem i chyba o nim całkiem zapomniałam. Tylko rano wsuwam razowy, a później już pieczywa wcale :lol: I jest ok
Ale bez piwka tak mi trudno, a co będzie jak przyjdzie lato :shock: o matko :roll:
-
No własnie mówie...wsio do czasu...
Nie zjadłam pudingu tylko jabłko...zieci mi kupiły szejka waniliowego(200ml) nie wiem ile to ma kcal , ale wypiłam tylko kilka łyków...mniam...policze se ze 100 za karę! :wink:
(to był taki z automatu szkolnego na ciepło)
-
Raz nie zawsze.................sama bym wypiła ................śmietankowego, mniam :P
Ale się rozmarzyłam :lol:
-
mmmm jak ja lubie wszelkiego rodzaju napoje.... a takiego shejka to sama bym wypila mmmm mnaim ale pewnie slodziutki byl cio:P:P
http://www.kawamanuel.org/manuel-caffe-cappuccino.jpg
-
słodziusienki...pyszniusienki...wypiłam tylko troszkę, ale nadal mi błogo na wspomnienie...muszę poszukać ile to ma kcal...może nie muszę liczyć 100...hmmm ale z tą setka zjadłam dopiero 550...a i to naciągniete , bo wszystko pozaokrąglałam...moze jakiegos nimm2 zjem...
Nie chce mi sie jakos jesc...chyba przez te choróbsko...
Boje sie tylko ,żeby mój organizm ni zaczał nadmiernie oszczędzać...
Hmmm...a może jakoś podświadomie zostawiam miejsce na niedzielę :wink:
:lol: :lol: :lol: