Jestem na diecie. Jak każda z Was. Dziś znowu poległam. Po niespełna 7dniach. Jutro kolejny dzień. Na śniadanie znowu zjem wafle ryżowe z serkiem i jabłko- rutyna. Ale lubię to. I znow minie kilka dni, a ja nie powstrzymam się na widok czekolady czy mięsnej pieczeni. Skad we mnie tak mało silnej woli? Jeszcze niedawno potrafiłam wytrwać kilkadziesiąt dni delektując się tylko 1000kcal. A dziś? Cieszę się z tygodnia. Żałosne.
Zakładki