-
Witam Was, Dziewoje Drogie po powrocie w sławie i chwale znad morza zimnego, gdzie wiatry stuletnie wyją i trącają stuletnie mewy o stuletnie smurszałe falochrony wśród stuletnich szumów....... Łoj. A nie wiem, czemu to wszystko takie stuletnie, nie pytajcie, tak wyszło. Powiem Wam tak: no tego mi było trzeba, bo jakaś taka świeższa, silniejsza wróciłam, jakaś taka odnowiona i zrekonstruowana, zrenomowana i unormowana :) :)
Jeśli chodzi o jedzenie, to jadłam wszystko co popadnie i co mi dawali i co sobie sama brałam i dopychałam palcem. Przez pierwsze dwa dni, kiedy to mieszkaliśmy sobie w wypaśnym ośrodku, gdzie wszystko się błyszczy, w związku z czym żarcia mieliśmy potąd (tu Misiek pokazuje pokąd)jedliśmy ogromnie zadowoleni, że nie musimy tego sami robić, zmywać i nosić. Śniadania i kolacje funkcjonowały na zasadzie szwedzkiego stołu, więc sobie możecie wyobrazić........ w ramach ułatwienia dodam, że na widok niebieskiego sera pleśniowego dostaję zawirowań psychofizycznych i mam ochotę go sobie uszami wpychać na wypadek, gdyby mi więcej przez usta przejść nie chciało, oraz chowam w pępek okruszki na czarną godzinę. Także tego........ no ŻARŁAM OKRUTNIE. Następne dni, kiedy to nikt nam już nie usługiwał i sami byliśmy odpowiedzialni za to, co zjemy, nie różniły się zbytnio..... no oprócz tego, że nikt nam nie usługiwał. Zżarliśmy wielkie kawały wielce tłustego dorsza z frytami (w odróżnieniu od frytek fryty charakteryzują się pokaźniejszą wielkością i ilością) <O BOGOWIE, JAKI TEN DORSZ BYŁ DOSKONAŁY!!!>, dogodziliśmy sobie pizzą, zapodaliśmy sobie gigantyczne gofry, równie gigantyczne naleśniczory z arcysłodką polewą (wokół tego wszystkiego walała się bita śmietana), obżarłam się dodatkowo ruskimi pierogami... z rzeczy zdrowych udało mi się skonsumować dwa jabłka. Tomcio patrzył na mnie z narastającym przerażeniem, ja, początkowo wielce zadowolona, powoli zaczęłam się tym przerażeniem zarażać..... następnie okazało się, że moja przemiana materii funkcjonuje zadziwiająco satysfakcjonująco. Na sam koniec okazało się również, że ogólny rozrachunek tego szaleństwa jest następujący: masakrycznie spadające spodnie oraz dwa centymetry mniej w pasie. Jeżeli ktoś jest mi w stanie to wszystko przystępnie (czyli jak krowie na rowie) wytłumaczyć, będę bardzo wdzięczna.
Żeby nie było; wytłumaczeniem nie mogą być sześciogodzinne kąpiele w morzu oraz mordercze wędrówki wzdłuż plaży, gdyż takowe ekscesy nam się nie zdarzyły. Ogólnie biorąc, w ciągu tych pięciu dni przeżyliśmy dwie przepiękne wielgachne burze, nie wiadomo ile deszczu, bo kto by to liczył, wiatr i chłód. Trudno jest mi się określić wobec owych danych pogodowych, bo : po pierwsze - lubię takąż pogodę, po drugie - upał doprowadziłby mnie do szału, bo Tomek chciałby leżeć tępo na piachu, co uważam za debilne. Ale poza tym: po trzecie: Tomek chciałby leżeć tępo na piachu, a mu się nie udało, więc mi go troszkę żal biedaka, po czwarte: momentami było rzeczywiście odrobinę za chłodno jak na wakacje nad morzem. Podsumowanie jest jednak takie, że WYJAZD BYŁ SUPER, BO W OGÓLE BYŁ (między innymi dlatego)
Aaaaaa, kiedy jednego dnia cały czas strasznie lało, polazłam na basen (był w ośrodku), normalnie wzięłam i założyłam kostium i bez konieczności upijania się wlazłam sobie do wody, gdzie mnie mogli ludzie widzieć. No jak dla mnie, to to jest osiągnięcie co nie miara (jak to się pisze???? ), bo ostatnio odważyłam się na taki krok jakieś 10 lat temu. Tomuś powiedział, że ślicznie wyglądam i że mam arcycudny różowy kostium w słodkie kwiatuszki i żew ogóle jestem fajna. A co !! ?? :) :) A on biedny pływać nie umie.....
Byliśmy też na straszliwie długim spacerze plażowo - leśno - kołobrzeskim, który razem osiągnął ok. 20 kilometrów i był bardzo milusi. Ładne okolica, ładne towarzystwo, z dala od "stolycy", z aparatem (siostra mi pożyczyła, uffffffff). No żyć, nie umierać.
Tomek nauczył mnie jako tako grać w bilard. Prawie się podczas tej edukacji pobiliśmy, z czego dumna nie jestem (potrafię być czasem straszną świnią.....), ale przynajmniej załapałam o co chodzi :)
Zakupiliśmy też Foczkę Frankę :P :P :P Jest to bardzo słodka pluszowa foczka, która patrzyła na nas bardzo przymilnie na straganie z foczkami właśnie. No cóż, rzuciła nam się w oczy, miała jakiś błysk w ślepiach chyba :) :)
Poza tym: wiele razy czytałam, że wyjazd "wczasowy" jest bardzo dobrą próbą dla związku. Wtedy ponoć dużo rzeczy wyłazi i podobno sprawdza się teza, jakoby szczęśliwy i dobrze rokujący związek można poznać po tym, jak sięowemu związkowi żyje na wakacjach. A myśmy z Tomciem tacy słodcy byli, że się można było zwyczajnie na nasz widok porzygać jak po wtrąbieniu trzech kilogramów krówek mniej więcej...... :) :)
Dzisiaj jeszcze nie liczę sobie kalorii, ale się wdrażam... w sensie takim, że nie zżeram całej czekolady i nie wyjadam majonezu. Na obiad omlet z ziemniakami i papryką, na deserek tort jogurtowo-owocowy, mniam :) Od jutra znowu liczenie, ale mam tak dobry i "jasny" nastrój dzięki tej wyprawie, że powrót do tych skomplikowanych obliczeń nie doprowadza mnie do depresji i podcinania sobie żył. Będzie dobrze, tak sobie myślę i nie tylko o dietę mi chodzi :)
Zaraz do Was pozaglądam, a jak nie zdążę, to jutro :)
-
Wieeeeelkie Wieeeeeelkie Gratulacje (w kolorze rozowym) utraconych cm (kilogramow pewnie tez) :P
Szczerze... ja nie jestem w stanie wytlumaczyc Ci jakim cudem je stracilas. Ale wyjatkiem nie jestes, bo ja nad morzem zachowywalam sie podobnie i po tygodniu bylo 1,5 kg mnie. Moze jod dziala odchudzajaco :P Jesli jeszcze kiedys to udowodnie to przeprowadzam sie nad morze. :)
Ahhh... wierz mi ze w zyciu nioe zwymiotowalabym od trzech kilogramow krowek :P Apetytu mi narobilas :lol:
http://entelepentele.files.wordpress...07/11/tofi.jpg
-
a ja znam recepte:P ale powiem cichutko...
(seks, seks i jeszcze raz seks?)
takie to glupie, ze az mi wstyd. No ale jak to wytlumaczyc:P Ponoc na wakacjach zwykle ludziom szajba odbija.
-
jejku, jak ja Ci obrzydliwie zazdroszczę tego morza! :)
moze schudłas, bo organizm był tak szczęśiwy, ze go w końcu rozpieściłaś, że postanowił Ci podziekować? ;)
Co do przypuszczeń Harashrani, to mam nadzieję, że to tak działa, bo ostatnio jakby trochę więcej się w tej sferze u mnie dzieje ;) Jakiś skok libido mam ;)
A Ciebie Dymko to tylko pacnąć w ucho za takie kuszenie!! ;) Kocham krówki, ale o nich zapomniałam przez te wszystkie diety.. niestety, wlasnie mi przypomniałaś :P nieładnie tak wystawiać naszą słabą silną wolę na pokuszenie ;)
jejku.. i to są jeszcze takie idealne, z płynnym środeczkiem... bosz.. (65 kcal. na sztukę. To mnie z deczka odstrasza ;) )
-
trzykolorki ja od czasu do czasu testuje wasza silna wole :lol: Polecam sie na przyszlosc w tej kwestii :P
-
Zazdroszcze wyjazdu !!
Dobrze, ze się wybawiłaś:)
-
jejku Misio jak ja za Tobą tęskniłam :D ale cieszę się że wyjazd udany, gratuluję cm mniej i w ogóle :D
-
A w ogóle Ty kochana jak z dietką po powrocie żyjesz?
-
Ojoj, dziewcyzny, jak mi miło, Linkinko, ogromnie milusio jest słyszeć takie słowa. ja też tęskniłam, a jakże !?
Dymko, mnie też ślinka pociekła na widok tych krówek, dorwę Cię w ciemnej uliczce w akcie zemsty za pokuszenie :)
Trójkolorowa, Harsharani, Wasze koncepcje na temat mojego "schuścia" brzmią sensownie, kiedy je się połączy w jedność, to nawet jestem w stanie uwierzyć w ich działanie :) Bo i humor rzeczywiście dopisywał i z Tomciem nam milusio było tak śmak owak :D :D :D Czyli cosik w tym jest.
Dzisiaj znowu liczę kalorie, nie powiem, odzwyczaiłam się :) Dziwnie mi jakoś, ale pozytywnie. Kurczę blade (tu wizja małego, chudego, zagłodzonego kurczaka w barwie szarej), serio mam taki fajniusi nastrój, że aż mi z tym dziwnie :) Dopinguje mnie dzisiejszy sen, w którym to nie mogłam na siebie wcisnąć moich ślicznych spodni.... koszmar był to, zaiste, więc się wzięłam za dietę :) Może nawet sobie powyma****ę odnóżami w ramach pseudoćwiczeń??
-
Zeby nie bylo mowie od razu JOD NIE ODCHUDZA!!!!!!! Bynajmniej nie mnie :/
Misiu, Ty sie z morzu kapalas??? Ja sie jeszcze w tym roku nie odwazylam, zimna woda jak ja p................ :D
Echm, zazdroszcze Ci urlopiku... My wyjezdzamy dopiero po mojej obronie czyli na pocz lipca. Do tego jeszcze poki co ne wiemy, gdzie jedziemy.... Ja bym chciala gdzies na poludnie, moze gory, bo nad morze to mozemy codziennie wyskoczyc, wiec co to by byl za urlop...
Buziaki :)