Nie będę oryginalna, bo trudno być tutaj oryginalnym, jakby nie spojrzeć to dieta.pl i większość z nas znalazła się tutaj z podobnych, niecnych powodów
O odchudzaniu, o całym tym cyrku związanym z dietą wiem dużo, bardzo dużo.
Z otyłością walczę od dziecka, nawet nie tyle z otyłością, co z różnej maści i treści zaburzeniami emocjonalnymi, które to do otyłości doprowadziły. Choć tak właściwie przyczyn otyłości było wiele. Zaczęło się m.in. od przekarmiania w dzieciństwie, co doprowadziło do nadwagi, już wówczas czułam się inna od rówieśników, więc zaczęłam zajadać swoją odmienność i tak już nie było nadwagi, a otyłość... itd. itp. etc.
Przez długi czas nie potrafiłam określić co mi właściwie jest, nie była to zwykła chęć jedzenia, chęć na ulubione smakołyki w dużych ilościach. To opychanie się czymkolwiek gdzieś tam z dala od innych... hm... myślałam, że to może bulimia, tyle się o niej mówiło... jednak to nie bulimia, a podręcznikowy przykład kompulsywnego jedzenia. Jeszcze do niedawna słabo poznany, pomijany...
Trochę ponad 2 lata temu ważyłam 110kg. Pragnęłam z całych sił zobaczyć to 5 z przodu. Tylko czemu u licha rezultaty nie są takie jak oczekiwałam?! A no dlatego, że sama sobie przez lata na to zapracowałam i choćbym ważyła 40kg to ciągle będzie ten nadmiar skóry, rozstępy i inne.
Po schudnięciu (dodam, że w wolnym tempie – ok. 2 kg miesięcznie) przez dość długi czas utrzymywałam wagę w granicach 51 – 52kg, ale jak już wspomniałam wygląd był baaaradzo daleki od tego czego chciałam... Normalnie pewnie bym na tym poprzestała, ale niestety brak tzw. „rygoru” żywieniowego i rozczarowanie rezultatami spowodowało powrót po wielu miesiącach tego kompulsywnego cholerstwa. Wpycham w siebie wszystko, znowu nie potrafię jeść z innymi, jem sama, pochłaniam kilkanaście tysięcy kalorii dziennie. Znowu tyję. Na chwile obecną ważę 55 kg, chciałaby troche stracić - ale jak z powyższych super fajnych rozważań wynika nie to jest priorytetem. Wiem jak wiele straciłam przez brak akceptacji samej siebie, przez walkę i ucieczkę przed sobą i ludźmi, nie mogę pozwolić na to, by jeszcze cokolwiek wróciło, by moje myśli skupiały się na jedzeniu...
Piszę dla siebie, muszę powrócić do samodyscypliny, która gdzieś po drodze zatraciłam. Jeszcze całkiem niedawno spoglądałam na dziewczyny takie jak ja teraz lekko głupkowatym wzrokiem z bliżej nieokreślonym grymasem mięśni twarzy... bo jak posiadaczka wagi mieszczącej się w szeroko rozumianej „normie” może robić z siebie taka ofiarę, cóż... potwierdza się, że bycie xxl to nie sprawa ciała, a duszy
Dość mądrości, marudzenie i wypluwania chaotycznych myśli, dla pocieszenie powiem tylko, że zwykle aż tak nie marudzę
I jeszcze troszkę liczb do zweryfikowania
Wzrost 158
Waga 55
Wiek 22
Biust 84
Talia 68
Biodra 91
Udo 51
Łydka 35,5
Zakładki