Witam,
to mój pierwszy post na tym forum
Na imię mam Krystian i mam 16 lat. Aktualnie ważę ok. 60 kg (lekki efekt yo-yo między 57 a 61 związany w pewien sposób z niedokładnością starszej ode mnie wagi łazienkowej, którą najwyższy czas byłoby już wymienić na coś nowszego i - przede wszystkim - z cyfrowym wyświetlaczem), co przy moim wzroście jakiegoś 1,74-75m jest stosunkowo normalne. Ale... przeżyłem ciężką nadwagę, jeszcze półtorej roku temu, będąc o jakieś 5-10 cm niższym, ważyłem 80 kg. Udało mi się ją pokonać dzięki ograniczeniu jedzenia i dużej ilości ruchu (przede wszystkim jazdy na rowerze). Potem był okres stabilizacji na diecie ryżowej (na śniadanie i kolacje najczęściej jadam wafle ryżowe, jeden ma tylko ok. 20 kcal, a jaki sycący ), od marca br zostałem wegetarianinem, a niedostatki tłuszczów i białka zapełniam nabiałem (przede wszystkim jogurty i kasza manna na mleku) i soją (kotlety sojowe, soja gotowana i smażona z soczewicą, etc.). Niestety, mimo dosyć dużych ilości ruchu (mimo że na wychowaniu fizycznym w szkole cały rok nie ćwiczyłem ze względu na problemy z sercem na tle nerwowym, wciąż dość dużo jeździłem na rowerze, tańczyłem, podnosiłem ciężarki i robiłem dużo pompek, przysiadów, brzuszków, itp.) moje ciało nadal ma w sobie dużo tłuszczu. Mam kompleksy z powodu dużego brzucha, grubych ud i pośladków. Od ostatniej niedzieli, tj. cztery dni temu, przeszedłem na nową dietę, którą opracowuję dla siebie na bieżąco zgodnie z apetytem i zdrowym rozsądkiem m. in. dzięki temu portalowi. Chodzi w niej generalnie oto, żeby dostarczać organizmowi na dzień mniej niż 1000 kcal (średnio ok. 700-800), a do tego więcej ćwiczyć, biegać, itd. Są wakacje, mam więc dużo czasu na liczenie kalorii i pracę nad ciałem. Przeczytałem, że dużo kalorii, a przy tym tkanki tłuszczowej z m.in. ud, spala się podczas skoków przez skakankę, jednakoż nie umiem przez nią skakać, więc po prostu dynamicznie podskakuję. Zacząłem w niedzielę skromnie od czterech porcji po 4 min. w odstępach czasowych po dwie co 20 min., dziś skończyłem na 1 porcji 16 min., 1 trzyminutowej i na tym się jeszcze nie skończy Co sądzicie Państwo o tego rodzaju ćwiczeniu?
Założyłem konto na Państwa portalu dopiero dzisiaj, gdyż dziś przeżyłem lekkie załamanie na myśl o roladzie lodowej, którą kupiła sobie mama na spółkę z młodszą siostrą; wcześniej myślałem, że przeżyję na diecie bez tego rodzaju zwierzeń. Jednak sądzę, iż tego rodzaju zachowania mogą być w pomocne w utrzymaniu zimnej krwi i nieulegnięciu pokusom, na tym więc nie poprzestanę.
Sądzę, iż warto byłoby napisać coś jeszcze o moich kulinarnych przyzwyczajeniach itp. Uwielbiam przetwory mleczne, nabiał, przede wszystkim - jogurty, kaszę manną na mleku, twarogi, sery; jem dużo owoców. Moja dieta nadal składa się także w dużym stopniu z ryżu, oczywiście soi; od czasu do czasu - ostatnio we wtorek - z jaj (jajecznice, omlety). Raz w tygodniu jem jakąś surówkę z własnoręcznie (swoją drogą wszystkie posiłki dla siebie przyrządzam sam) potartych marchwi i jabłek, czasem płatki śniadaniowe - kukurydziane, pszenne lub ryżowe - z jogurtem i rodzynkami lub owocami, lubię także makaron (zwykłe świdry i ryżowy) z którymś z sosów pomidorowych Łowicza i serem (z makaronu w swojej diecie zrezygnowałem). Ze słodyczy poza kaszą manną i twarogiem (tak, uważam go za słodycz mimo że nie sypię doń cukru (którego to nie używam zresztą podobnie jak soli wcale; zastępuję je przyprawami, np. cynamonem, imbirem, estragonem, oregano, pietruszką, curry, pieprzem cayenne, kurkumą, gałką muszkatową, gorczycą, czosnkiem, etc. zależnie od charakteru sporządzanego posiłku) uwielbiam bajaderki, słodkie omlety (ze śmietaną, twarogiem, jogurtem naturalnym lub owocami) i naleśniki, drożdżówkę z kruszonką, chałwy, sękacze, serniki i zrobiony z mieszaniny margaryny, kakao i mleka w proszku wyrób czekoladopodobny. Nie lubię za to mięsa i wędlin (m.in. dlatego zostałem wegetarianinem), zwykłej sklepowej czekolady w tabliczkach, ketchupu i majonezu, białego chleba i bułek. Nie przepadam także za pizzą (jedynie to moje ukochane udziwnione spaghetti z którego musiałem zrezygnować), coca colą, zupami w proszku i chipsami, a tych ostatnich wręcz nienawidzę. co tu jeszcze na razie pisać... Będę pisał o postępach w mojej diecie i odchudzaniu się na bieżąco, wspominał o postępach i wpadkach. Na dziś poza tymi 16 min. skakania bez przerwy pochwalić się mogę także zjedzeniem jedynie ok. 600 kcal. Jak na ten tydzień to rekord.
Pozdrawiam,
Yoru no Rou (jap. syn nocy)
P.S.
Aha, zapomniałbym chyba o najważniejszym. Nazwałem ten temat "Fatalny idealizm" ze względu na motywy mojego odchudzania się. Tak jak już wyżej pisałem mam kompleksy ze względu na swoją budowę i wagę dlatego, że mam niewłaściwe wcorce, niewłaściwe ideały. Chciałbym bowiem wyglądać jak... japońscy artyści j-rockowi, np. Miyavi, członkowie Dir en Grey, Rentrer en Soi. Słucham dużo japońskiej muzy i tak się w tych klimatach zakochałem, że chciałbym wyglądać podobnie. Niestety moja budowa (duże, zaokrąglone i wystające żebra, masywne kości) nigdy nie pozwoli mi w pełni zrealizować mojego marzenia. Ale mimo że lepszym byłaby dla mnie akceptacja samego siebie, to chcę chociaż trochę spróbować. I na razie tak jakby nienawidzę swojego ciała. I mimo że igram z ogniem w pogoni za zgubnymi ideałami będę na razie dążył ku nierealnej, j-rockowo zgrabnej figurze. Chcę "dojechać" do końca wakacji do 54 kg. Warto wspomnieć, że ostatni raz ważyłem tyle w wieku jakichś 9-10 lat.
Zakładki