Moi mili, Vienetta powraca. Po tym jak ze 112,3kg (uwielbiam te cyferki po przecinku) udało mi się zjechać do 75kg... Żarłam na potęgę, co tu dużo mówić.
Dokładnie 11 miesięcy temu urodził się mój syn. W ciąży startowałam z wagą 100kg (akurat byłam na diecie gdy dowiedziałam się o ciąży)... Połowę ciąży przeleżałam, oszczędny tryb życia prowadziłam, a i jadłam za dwoje i doprawiłam się - w dniu porodu 128,6kg... Miesiąc po porodzie było już "tylko" 113,6 - nieprzespane noce, spacerki, karmienie piersią Ale czy to wykorzystałam? Bynajmniej... Syn odmówił jazdy wózkiem, stał się jeszcze bardziej płaczliwy, stałam się więźniem własnego mieszkania. Mąż przez większość czasu w pracy, nikogo do pomocy, więc zaczęło się zajadanie stresów. Wyszłam na ulicę i ktoś zwrócił uwagę na moją wagę, wracałam i jadłam...
Oto jestem - 125,5kg Unikałam wagi jak ognia, ale dziś (pod te 11 miesięcy syna) wlazłam i się przeraziłam. Ale... czas ruszyć zad i iść do przodu. Cel jaki sobie stawiam, to 5kg mniej na roczek mojego Karolka
Ktoś się przyłączy? W kupie raźniej :P
Zakładki