Od lutego podjelam walke z moim brzuchem, biodrami i pupa, bo tutaj zaczal mi sie odkladac tluszczyk. Jestem malota - 152 cm i wazylam juz 54 kilogramy. Wszystkie wskazniki mowily , ze to dobra waga, ba nawet mowily, ze mam niedowage, ale ja tam swoje wiem!!!
Dlaczego kobieta 50-letnia wedlug naszej tabeli to starsza pani, ktora ma sie toczyc, a nie chodzic? OJ, nie!!!
Do tego wiem, ze wlaze w ten wstretny okres klimakterium, wiem na poczatku myslalam, ze toto mi rosnie, bo juz jestem DD.
Ale gdy znalazlam te stronke, powiedzialam sobie STOP!!!!
Jak wazylas 48 kg jeszcze dwa lata temu, to teraz nie mozesz sie zdac na laskawe obrastanie w sadelko. Lepiej zaczac wczesniej, bo chyba same wiecie, ze im wiecej tym trudniej.
Od 8 dni laze glodna, ale pogodna... no moze troche mniej glodna niz 2-3 dnia (Boze to byl obled!!!).
Wywalilam wszystkie czekoladki, podjadki i te wszystkie inne cmoje boje, ktorymi sobie osladzalam oczywisty fakt, ze tyje.
Po raz pierwszy poszlam do sklepu i zauwazylam kolosalna roznice w kaloriach bardzo podobnych jedzonek!!! Kupilam jedzonko dla siebie i .... i juz mnie nie bylo 1 kg za dwa dni!!!
Teraz spadlam znowu 1 kg, a mam do zrzucenia jeszcze 4. Zaczynam sie kochac od nowa! Moj brzuch, ktory zaczal wygladac jakbym polknela pileczke, zaczyna z tej pileczki wypuszczac po troszczku powietrze.
Mam wiecej witalnosci i radosci ducha
I Boze zaczynam odzyskiwac wiare w siebie!!!!
Kocham te stronke - ona za mnie liczy kalorie, liczy ich spalanie, a jedyne co ja mam zrobic, to sie dostosowac!
To nie jest trudne!!!!!!
I tak dla babskiej ciekawosci pytanko... Czy sa w naszych klubie grubasow piecdziesieciolatki?