Wiem że jestem nudna, ale nic już kompletnie nie rozumiem z reakcji mojego organizmu. Dzisiaj mija mi 9 dzień kopenhaskiej i prawie dokładnie się jej trzymałam (poza jedną łyżeczką miodu, jednym kawałkiem batonika sojowego i gumą bez cukru, czyli chyba nie zgrzeszyłam tak strasznie). No właśnie, schudłam już 3 kilo na wadze (i fajnie, może z jeszcze jeden ubędzie do końca, będę się bardzo cieszyć) tylko ŻE nic kompletnie po mnie nei widać. Może 3 kilo to niedużo, ale chyba powinno być widać cokolwiek ? wymiary dokładnie takie same, co do pół centymetra, jak to możliwe? to skąd uciekły te kilogramy? przeciez ja się nie odchudzam żeby mniej ważyć, tylko żeby lepiej wyglądać! postanowiłam więc zapytać, czy może ktoś wie jak to działa, może to stanie się widoczne później? może reakcja organizmu nie jest natychmiastowa? tylko że odkąd pamiętam, jak mi czegoś ubywało, to spodnie były luźniejsze, bluzki lepiej leżały - a tu NIC. Dzisiaj przeżyłam już kompletne załamanie i chciałam nawet przerwać dietę, ale w końcu postanowiłam dotrwać do końca tylko gdzie tu sens odchudzania w takim razie? po co nie jem, po co spalam te cholerne kalorie? proszę, niech mnie ktoś wesprze psychicznie dodatkowym stresem było to, że dziś akurat kupowąłam nowe spodnie...o zgrozo w tym samym rozmiarze co przed 4 miesiącami, kiedy ważyłam o 8 kilo więcej...to przyznam już kompletnie mnie dobiło. Jest dla mnie jeszcze jakaś nadzieja na zmianę objętości? czy mam odłożyć cholerne diety, wypisać się ze sportu skoro skutków brak? Schudnę jeszcze na tej diecie? Ma ktoś może podobne doświadczenia?