-
DO RODZICOW~!!
Załozyłam ten temat dla rodziców, którzy od małego "pasa" swoje dzieci!! Chciałam na przykładzie mojej kuzynki pokazać ze to nie jest dobre wciskanie dziecku na siłe jedzenia karcac go lub straszac!
A wiec tak: Ola moja siostra ma przykładnych rodzicow i babcie z ktora mieszkaja odkoad pamietam. Mama i babcia sa troche nadopiekuncze (nie wiem ktora bardziej bo juz sie sama w tym gubie no ale mało ważne) Od małego Ola była ze sie tak wyraze "pasiona". Zawsze musiała wypic całe mleko z butelki, nic nie mogła zostawic! Jak beła wieksza tez wpychano jej jedzenie na siłe, nie mogła odejsc od stołu dopoki wszystko bylo nie zjedzone z taleza. A teraz?? Ola ma 15 lat ma nadwage i co ?Teraz mama z babcia mowia zeby tyle nie jadł!! Teraz??!! Teraz to troche po nie w czasie! Oli zoładek jest juz przyzwyczajony do duzej ilości jedzenia, jest rozciagniety i teraz dopiero staraja sie ograniczyc jej jedzenie. Moja mama nigdy mi nie wciskała jedzenia na sile! NIe mowila ze jak nie zjesz to przyjdzie baba-jaga!! Mówiła ze jak zgłodnieje to sama zawołam. Czasem wciskała owszem, ale tylko wtedy jak naprawde prze 2dni potrafiłam (z jej opowiadan) nic nie zjesc.Ale nigdy nic na siłe..
Wiec chciałabym zeby rodzice przeczytali to zastanowili sie nad wciskaniem dzieciom jedzenia na sile.
-
dobry temat. Mnie też przekarmniano w dzieciństwie, a potem zrobiłam się gruba i mama mi mówiła, bym tyle nie żarła, a sama gotowała super obfite tłuste obiady kolacje itp, same niezdrowe tłuste rzeczy, i gdzie tu człowiek będzie chudy a potem złościła się, ajk mówiłam, że to jej wina, ża jestem gruba. Ale teraz próbuję jej wyjaśnić, że to ona wpoiła mi złe nawyki odżywiania się...choć teraz, gdy mam prawie 21 latek, miedzy nami prawie wszystko się ułożyło, sama sobie gotuję, schudłam 20 kilo, teraz mama się złości, jak mówię jej, by nie przekarmiała mojej siostry no cóż, też będzie miała trudny okres dojrzewania z nadwagą
-
-
Gusia, ja na własnym przykładzie widzę, jak bardzo uciążliwa może (MOŻE, a nie MUSI) być rodzina dla osoby odchudzającej się. Nie zamierzam zmusić ich do diety, ale mam dość, kiedy brat macha mi pod nosem kawałkiem pizzy, krzycząc przy tym "o, jaka dobra, mmm". Kretyn. Albo kiedy osiągnęlam już dzienny limit kaloryczny, a ktoś chodzi za mną i namawia na ciastko czy kanapkę. Mi jest wtedy po prostu przykro (nie wspominając o ślinotoku), a mimo że jestem już dorosła, moja rodzina wciąz traktuje moje próby schudnięcia jako dobry kawał. Tu nie chodzi o podporządkowanie sobie rodziny, ale ich szacunek dla naszych decyzji.
Nie wspominając już o tym, że jako dziecko byłam dosłownie utuczona niczym prosię i do dziś przez to mam problemy z wagą. Nie mogłam odejść od stołu, dopóki nie wymiotłam wszystkiego z talerza.. A teraz trudno mi doprowadzić się do normalnego stanu.
-
a ja mam z kolei inne doświadczenia z moją mamą... dopuki ona dbała o moje jedzenie, przygotowywała itp. wszystko było w jak najlepszym porządku. wszystkiego po trochu, zdrowo, oczywiście używała 9 i używa nadal) tłuszczu, 30 śmietany, ale puki się jej słuchałam i jadła- wogóle nie tyłam. Ważyłam 50 kg, miałam 168 cm wzrostu i wyglądałam ok. a potem? zachciało mi się schudnąć( ubzdurałam sobie coś tam) iii przeskakiwałam z diety na dietę, unikałam normalnego maminego jedzienia... i waga skoczyła do 56 kg.... a co Najgorsze- teraz mam rozwalony żołądek, nie mogę jeść wielu opysznych rzeczy... i nie słuchałam mamy, kiedy mówiła, że nie jesem rozsądnaPrzyznaję otwarcie- nie byłam, mama miała rację... no a teraz muszę zrzycić te 6 kg mojej głupoty...
-
-
odświeżam temat..
tyle ze obawiam się ze rodzice tego nie przeczytają... :/
-
jestem przykladem... przedszkole:
sniadanie w domu i w przedszkolu, obiad w przedszkolu, podwieczorek w przedszkolu, obiad w domu, podwieczorek w domu, kolacja w domu....
-
U mnie było to samo Tylko jeść, jeść, jeść...Jeżeli z talerza zniknęły 2 kanapki, duża porcja ciasta, lody, inne rzeczy to było mało, mówili, że nic nie jem Wieczne namawianie i wmuszanie jedzenia, tak, że męczyłam się czasem 2 godziny nad mega dużym obiadem czy zupą Na początku świadomości jedzenia( czyli od momentu, który pamiętam) rodzice stosowali kary za to, że nie jem, a miałam wtedy jakieś 4 lata. Gdy tylko zbliżał sie obiad, to wcale nie miałam ochoty go jeść, taki był duży. Później już tak sie mój żołądek to tego przyzwyczail, że wcale nie odczuwałam tych wielkich porcji, jadłam jeszcze więcej z własnej ochoty. Rodzice chcieli dobrze-żebym była zdrowa, itd, ale lekko przegieli, jakaś obsescja, by dziecko było okrągłe na twarzy, żeby nie było widać kilku żeber, żeby być pulchniutką dziewczynką Teraz się odchudzam, mimo, że tyle lat minęło, to teraz odczuwam skutki tego, co było dawniej
-
Dopiero dziśaj przeczytałam ten wątek i natknełam się w nim na wypowiedz Gusi. Droga Gusiu trzyletnie dziecko raczej samo sobie nie kupi słodyczy to że tyle ich je jest twoją winą ,ewentualnie babć i dziadków Wątek jest bardzo dobry i niestety w pewnym sensie przeznaczony dla ciebie, dawanie dzieciom dużo słodyczy to niestety też tuczenie.sama mam dwoje dzieci ( 12 i 7 lat), do początku ucze ich, że słodycze jemy raz w tygodniu w niedziele. Po słodycczach mycie zebów, oszczedność na dentyscie, zamiast slodyczy kupuje owoce.Dzieci są zdrowei bardzo rzadko chorują
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki