-
nAGO ;]
witajcie :D
mam pytanie do Was wszystkich.. (?) napiszcie prosze, co stanowi dla Was mobilizacje do zrzucania zbednych kg, co jest tym motorem napedzajacym dzialanie, jak przelamujecie samych siebie, jak oszukujecie pokusy i jak z nimi walczycie.. macie swoje metody? jakies super extra triki, dzieki ktorym Wasze mysli kraza gdzie indziej, a nie tylko wokol jedzonka? a moze jest cos o czym wiecie Wy, a mogloby pomoc nam - reszcie, ktora ciagle toczy boj ze slaba wola? sciskam i czekam :**
-
heh...ja to kiedy poprostu stalam przed lustrem i widzialam to co mi sie potwornie nie podoba... :lol: wiec chcialam to zmienic..
to mnie mobilizowalo...
-
najlepsza mobilizacja - wzrok faceta, ktory cie rzucil dla szczuplejszej dziewczyny, albo wogle, ten wzrok facetow pelen podziwu :lol: eh :wink:
ja bym chciala chudnac tylko dla siebie, a tak naprawde to mniej wiecej 70% to dla siebie, dla zdrowia, a 30% jednak przez facetow, ktorzy sa bezlitosni :cry:
no bo jak slysze tekst, ze jestem gruba to sie zalamuje :(
i dla mnie jeszcze motywacja jest to, ze dam rodzince popalic, ze schudlam, choc oni byli nieprzychylnie do tego nastawieni. I te boskie zamale o 2 numery spodnie, ktore wisza w szafie od pol roku... marzenia.. :roll:
-
Mobilizacja sa dla mnie komplementy, czesto tez mobilizuje sie gdy zjem za duzo, za kolejny dzien wychodzi idealnie, wtedy jestem taka z siebie dumna ze potrafie:]
Ciuchy ktore wraz z utrata kg staja sie coraz luzniejsze.
Faceci rowniez, a szczegolnie kiedy slyszy sie ze dobrze wygladam:] Chcoiaz jesli komus na nas zalezy to mowi takie komplementy nawet kiedy nie jestesmy szczuple:]
Kiedy widze moja szczupla przyjaciolke, ktora nigdy se nie odchudzala, ale od kiedy pamietam pilnuje sie z jedzeniem, takie ma nawyki, ze nie je slodyczy czy bardzo kalorycznych rzeczy, wyglada bosko!
Oczywiscie mobilizuje ogromnie mnie to forum i z racji tego ze w diete weszlam z biegu, staram sie nie swirowac na jej punkcie, abym nie mala jak wczesniej sie zdarzalo zadnej obsesji , dawno bym ja rzucila gdyby nie tutejsze dziewczyny.Jestescie naprawde kochane:*
Czasami przyda sie tez taki niezbyt mily komentarz, kopniak itp aby zmobilizowac do dalszej walki:]
A dla mnie chwile na zapomnienie o jedzeniu to trening, ktory trwa czasami bardzo dlugo , nawet kolo 5 godzin. W ogole kiedy jestem w ruchu to jakos nie mysle ze chce mi sie jesc, tylkoze grozi to tym, ze jesli dlugo nie jem (bo mi sie nie chce, zapomne) to jem pozniej zbyt duzo.
-
-
dzieki Słonka kochane:) Ja probuje od jakiegos czasu, ale ni cholery mi nie wychodzi.. juz raz udalo mi sie schudnac 13 kg, ale efekt jo-jo dal znac szybciutko o sobie.. katowanie dieta trwalo 2 miesiace, a powrot do wagi wyjsciowej 1 miesiac :(( porazka:(( i gdzie tu jest sprawiedliwosc?! chyba dlatego z mobilizacja to u mnie ciezko.. przestalam wierzyc, ze utrzymam upragniona wage. Podswiadomie wiem, ze przyjdzie dzien kiedy nawrzucam tyle jedzenia w siebie, ze szlag trafi cale tygodnie wyrzeczen:(( a ja niestety nie potrafie sie zatrzymac - jak wpadam w cug jedzenia (Rany jak alkoholik:>) to jem za dziesieciu bez umiaru.. eeehhh w dupsko powinien mi ktos nakopac :(( ajjaaj Zycze Wam duuuuzo silnej woli:****
-
Hej, mnie motywuje wizja nocy Sylwestrowej i takiej krotkiej spodnicy, obcislej bluzki. Hehe no i zdanie takiego jednego. Zgadzam sie tutaj z Agas89, ze 70% dla siebie a 30% dla facetow . No taka prawda, nie da sie ukryc :)
Pokusy, pokusy...hmm... jak mam jakas to pije wode i mysle, ze nie po to tyle sie mecze, zeby jedna glupota zakonczyla to, co osiagnelam teraz. Oczywiscie wizja nowych ciuchow i w ogole to co wszystkie dziewczyny :)
-
A ja w 100% dla mojego Kotka. On i teraz uważa mnie za najpiękniejszą i nawet nie wie, że się odchudzam. Ale ja chce schudnąć kiedy mam tylko te 3-4 kilogramy do zrzucenia, niż potem męczyć się kiedy będzie ich 15, a przedewszystkim nie chce dopuscić do tego, aby było ich zbyt dużo.
-
-
Motywacja...tak?:)
Dzis zaczęłam dietę, jestem u znajomych i dzwoni do mnie mama. Jest z rodzinką na grilu, ,pyta, czy mi zostawić kiełbaskę. Ja z rozpędu odpowiadam, że tak, dwie...ale coś mnie oświeciło i prtzypomniałam sobie, że przecież dieta! I bohatersko po raz pierwszy odmówiłam. Po raz drugi dziś, kiedy nie zjadłam tłustego obiadu u znajomych.
Jaka była motywacja?
Nie po to się męczę, coś poświęcam, żeby jedno potknięcie zapoczątkowało lawinę. Dziś szłam ulicą i widziałam siebie w wyobrazźni za jakiś czas: szczuplejszą i zdrowszą, w fajnym ubraniu. Wiem, że warto zamiast na chwilę sobie ulżyć i zjeść batonika, pomyśleć o celu, jaki się osiągnie za kilka miesięcy. Marze o chwili, kiedy wejdę do sali wykładowej po dłuższej nieobecności i wszyscy zaniemówią:)) Czyż nie warto się postarać?
Serdecznie pozdrawiam i życzę wytrwałości. Ja wiem, że mi się uda.